Zapraszam Was do zestawienia dobrych horrorów z 2022 roku. Są to filmy konkretne, wyróżniające się na tle konkurencji, ale nieco im zabrakło, żeby znaleźć się na liście najlepszych horrorów 2022.
W tym zestawieniu opowiem o dobrych produkcjach, którym jednak trochę zabrakło, aby wylądować w liście najlepszych horrorów.
Zestawienie dobrych horrorów 2022 zobaczysz także na Youtube:
The Grandmother
Eva przyjeżdża zaopiekować się swoją sparaliżowaną babcią. Starsza kobieta nie potrafi sama jeść, nic nie mówi i zdaje się nic nie rozumie. Wkrótce Eva zaczyna mieć koszmary. Czy jej babcia jest faktycznie tym za kogo ją uważała?
Paco Plaza, czyli reżyser “Reca” przez lata nauczył się kręcić horrory, opowiadać ciekawe historie i budować klimat. “The Grandmother” jest z tych powolnych i stonowanych filmów, ale trzyma w napięciu.
Cały toczy się w zasadzie w jednej lokacji, którą jest stara kamienica z trójką aktorów, którzy udźwignęli role znakomicie. Sprawdźcie czemu należy się bać się tej spokojnej staruszki.
The Black Phone
Nastoletni Finney zostaje uprowadzony przez seryjnego porywacza dzieci. Policja nie może podjąć tropu. Z pomocą przybywa jego siostra, która w snach widzi poczynania porywacza. Nastolatkowi pomagają także… duchy uprzednio porwanych dzieci.
“The Black Phone” to horror opowiadający o porwanym chłopcu w reżyserii Scotta Derricksona, reżysera świetnego “Sinister“. Na uwagę zasługuje tu miejsce akcji i sposób jego przedstawienia. Derrickson wie jak wiarygodnie imitować Amerykę lat 70tych.
Konfrontację małego chłopca z niemal demonicznym porywaczem ogląda się z zainteresowaniem. A, gdy dodamy do tego wątek nadprzyrodzony wychodzi interesująca mieszanka. Przekonajcie się sami do kogo można się dodzwonić Czarnym Telefonem.
The Cursed
“The Cursed” to horror o uprzedzeniach, klątwie i wilkołakach. Ale nie takich znowu zwyczajnych wilkołakach, gdyż scenarzyści dokonali kilku zmian w powszechnym wyobrażeniu zmiennokształtnych.
Największym plusem filmu jest klimat. Akcja rozgrywa się w okrytych mgłą polach i lasach po których grasuje krwiożercza bestia. Reżyser filmu oszczędnie nam ją ukazuje przez, co do końca nie wiemy, z czym mamy do czynienia.
Virus-32
Iris jest pracownicą ochrony w dużym sportowym ośrodku. Nie mogąc zostawić córki bez opieki postanawia zabrać ją na nocną zmianę. Wtem w miasteczku wybucha epidemia wirusa, który zmienia ludzi w ogarnięte szałem zabijania bestie. Rozpoczyna się gra o przetrwanie.
Mimo, że film miał niewielki budżet reżyser sprytnie go zamaskował dynamicznym montażem i operowaniem ciemnością. Matka z córką zostają odcięte w wielkim ośrodku pełnym klaustrofobicznych korytarzy, mrocznych pomieszczeń, sal gimnastycznych, gdzie za każdym rogiem w ciemności mogą kryć się grasujące bestie. I robi to robotę.
Film jest dobrze zagrany, nieźle zrealizowany, trzymający w napięciu. Jeśli lubicie horror “28 dni później” to ta argentyńsko-urugwajska produkcja powinna się Wam spodobać. Przekonajcie się sami, czemu ten wirus nazwano 32.
Resurrection
Margaret mieszka ze swą nastoletnią córką w wielkim mieście. Pewnego dnia w jej życiu pojawia się były chłopak David, z którym wiąże ją mroczna przeszłość. Margaret stara się ochronić córkę przed mężczyzną.
“Resurrection” to bardzo stonowany film, który przez większą część bardziej przypomina dramat psychologiczny przywodzący “Wstręt” Polańskiego niż horror. Nie wiemy, czy zagrożenie w postaci mężczyzny jest realne, czy głównej bohaterce udziela się choroba psychiczna.
“Resurrection” jest świetnie zagrany przez znaną z “Domu nocnego” Rebeccę Hall, oraz Tima Rotha. To film powolny, rozlazły, ale zwieńczony mocnym finałem.
Saloum
Trzech najemników porywa meksykańskiego barona narkotykowego. Mają go przetransportować do Botswany, ale ich samolot zmuszony jest lądować w Senegalu. Schronienie znajdują w dziwnej osadzie, która przypomina komunę. Próbują się wtopić w otoczenie, ktoś jednak zna ich prawdziwą tożsamość.
“Saloum” to senegalski miks gatunkowy z przewagą sensacji, kina grozy z domieszką komedii. Łączy kino zemsty z afrykańską mitologią. Film jest świetny audiowizualnie. Niczym u Tarantino. Obsada również jest rewelacyjnie dobrana. Trzech najemników to twardziele jakich mało, choć i oni popełniają błędy.
Największy plus jednak należy się za scenariusz. Każda z postaci ma swoje własne motywacje. Każdy coś ukrywa i nigdy nie wiadomo, co wydarzy się za 5 minut. A, gdy na plan wkraczają demony zaczyna się prawdziwa jatka.
Venus
Lucía, młoda tancerka okrada swojego szefa ze znacznej ilości narkotyków, czym naraża się na poszukiwania przez jego oprychów. Dziewczyna schronienie znajduje w wielkim bloku o nazwie „Venus” u swojej siostry mieszkającej z córką. Wkrótce bohaterka zaczyna słyszeć dziwne odgłosy ze strychu. Zbiega się to w czasie z pojawieniem się tajemniczego obiektu na niebie.
Film przez większość czasu trwania stara się być naturalistyczną sensacją. Wkrótce jednak Lucía zaczyna doświadczać przerażających snów, a ze strychu słyszy dziwne odgłosy. Reżyser do świata rzeczywistego przemyca horror sekciarski i demony. Robi to dość późno, ale całkiem umiejętnie.
Trzeci akt natomiast to już zupełnie przeszarżowane kino akcji mrugające do widza, że nie jest zbyt na poważnie. Dobrze zagrany, zrealizowany, pod koniec przerysowanie krwawy. Zobaczcie jakie tajemnice kryje w sobie ponury budynek “Venus”.
Deadstream
Streamer Shawn wybiera się do starego opuszczonego domu na odludziu, w którym przez lata zginęło kilkanaście osób. Domostwo ma opinię nawiedzonego. Shawn zamyka się w budynku na klucz, instaluje kamery i streamuje wszystko na żywo. Początkowe wygłupy podczas eksploracji domu przemieniają się w walkę o przetrwanie, gdy okazuje się, że dom faktycznie jest nawiedzony.
“Deadstream” to paradokument łączący horror z komedią w stylu “Martwego zła”. Zaczyna się jak rasowy horror o nawiedzonym domu, gdzie co chwilę coś puka i stuka, a bohater jak i widzowie nie wiedzą z czym mają do czynienia. Gdy jednak ostatecznie pojawia się cała zgraja duchów film przemienia się w groteskę pełną onelinerów i humoru sytuacyjnego.
“Deadstream” to powiew świeżości w gatunku found footage. Film jest lekki i przyjemny, a dzięki postaci głównego bohatera, w którego wcielił się sam reżyser widz z przyjemnością śledzi jego zmagania z demonami raz parskając śmiechem a raz podskakując na fotelu.
The Cellar
Keira wraz z mężem, synem i córką Ellie wprowadzają się do nowego domu pełnego dziwnych symboli. Pewnego razu Ellie schodząc do piwnicy ginie bez śladu w niewyjaśnionych okolicznościach. Keira, aby odzyskać córkę będzie musiała rozszyfrować mroczną tajemnicę domu i jego dawnego właściciela.
„The Cellar” to miks horroru i kina mistery, w którym kluczem do rozwiązania zagadki jest prywatne śledztwo matki zaginionej córki. Jest to film z tych stonowanych, bardziej stawiających na odkrywanie tajemnicy sprzed lat niż straszenie potworami z szafy. Reżyser postawił na klimat niedopowiedzenia także nie będą nas straszyły jump scares, ani tanie straszydła. Choć i te się w końcu pojawią.
Ostatecznie otrzymujemy historię okultystyczną zahaczającą o teorię innych wymiarów, fizykę kwantową, oraz satanizm, a wszystko to podlane subtelnym sosem Lovecrafta.
V/H/S/99
V/H/S 99 to antologia horroru w konwencji paradokumentu. W pięciu opowieściach będziemy śledzić zarówno losy punków włamujących się do miejscówki, w której zostali zamordowani członkowie punkowej grupy, nastoletnią dziewczynę, która próbuje dołączyć do studenckiego bractwa pod jednym, upiornym warunkiem, zobaczymy telewizyjne show dla dzieci z dziwacznym gospodarzem programu, nastoletnich podglądaczy, którzy zwrócili swój wzrok nie tam, gdzie trzeba, oraz uczestników rytuału przyzwania demona.
„V/H/S 99” to piąta odsłona popularnej antologii paradokumentów. Założenie filmu jest takie, że każdy z epizodów reżyseruje inny twórca kina grozy. „V/H/S 99” osadzony jest pod koniec lat 90tych, więc poczujemy ducha epoki sprzed 20 lat. Kiedy każdy miał kamerę i mógł kręcił domowe filmy. Pytanie jedynie, czy powinien?
Przez wielu uważana za najlepszą odsłonę serii, która łączy horror, szalone pomysły i czarny humor.
Pearl
Ameryka, rok 1918. Pearl mieszka ze swoją despotyczną matką i sparaliżowanym ojcem na farmie. Jej mąż poszedł na wojnę i nie wraca. Pearl jest zmęczona i znudzona życiem na farmie. Marzy jej się kariera tancerki. Pewnego razu podczas kłótni z matką odkrywa w sobie mordercze skłonności.
“Pearl” to prequel ciepło przyjętego horroru “X” w reżyserii Ti Westa. “Pearl” to jednak bardziej dramat o dziewczynie z problemami psychicznymi niż horror. To film powolny, z mniejszą ilością postaci niż w “X”, bardziej kameralny, stonowany, a nawet przegadany.
Trupów pada tu ledwie kilka. Fabuła skupia się na rozpadzie psychiki głównej bohaterki. Jednak począwszy od wręcz oskarowego monologu głównej bohaterki granej przez aktorki Mię Goth rozpoczyna się krwawy horror, którego finał jednocześnie brzydzi i wstrząsa.