V/H/S 99 (2022)

V/H/S 99 (2022)

14 grudnia 2022 Wyłącz przez Skaras
Tagi: antologia horroru, czarna komedia, horrory o sektach, horrory paradokumentalne, horrory satanistyczne

Reżyser: różni
Kraj: USA

Dziś opowiem Wam o kolejnej części paradokumentelnej serii “V/H/S”. Jest to część pod pewnymi względami najlepsza, która jednocześnie podzieliła publikę na dwa obozy.

Recenzję VHS 99 obejrzysz także na Youtube:

Przypomnijmy, że filmy z serii “VHS” to paradokumenty. Każdy z nich podzielony jest na około półgodzinne epizody, a ich reżyserami są różni twórcy związani z kinem grozy. Każda z części odpowiada także za inne realia historyczne, ale wszystkie związane są z epoką kaset VHS.

Omawiana część rozgrywa się oczywiście w 1999 roku. Czasach nie tak znowu odległych. Czasach gdy kamery VHS stały się na tyle tanie, że niemal każdy posiadał takową w domu. To także czas końca milenium, era MTV, kiczowatych seriali dla nastolatków i cringowych teleturniejów. W takiej właśnie estetyce rozgrywa się omawiana część.

Tradycją stało się, że w każdej części “VHS” jest jednak opowieść, która spaja pozostałe w jedno i możemy jej fragmenty obserwować między pozostałymi.

Tutaj również jest coś na wzór tego, tyle że nie ma w niej fabuły. Są to po prostu nagrania nastolatków, którzy podkładają głosy pod filmowane plastikowe żołnierzyki. Pomysł świeży, lekki i zabawny.

Idzie kilka razy parsknąć śmiechem, gdy nastolatkowie w cięty sposób wyśmiewają klisze rządzące kinem wojennym.

Pierwszy segment opowiada o grupie skatepunkowej, która postanawia włamać się do budynku, w którym przed laty został zmasakrowany i spalony żywcem inny punkowy zespół “Bitch Cat”. Nastolatkowie próbują nastraszyć jednego z nich, ale wkrótce wszyscy przekonają się, że faktycznie jest się czego bać.

Ten segment wyreżyserowała Maggie Levin. Reżyserka, scenarzystka i producentka krótkometrażówek i odcinków seriali. Nic co bym znał.

W tym epizodzie grupa punkowa rodem z MTV próbuje nastraszyć swojego kolegę. Reżyserka kilkukrotnie użyła zabiegu fabularnego, że nie jesteśmy pewni, czy bohaterowie faktycznie zostają opętani przez duchy, czy też robią sobie jaja z kolegi. Dlatego niczego nie można być tu pewnym. Ostatecznie jednak duchy zmasakrowanych punków się pojawiają i nie będą brały jeńców.

Epizod miewa niezłe momenty, ale generalnie jest dość średni.

Drugi segment opowiada o nieśmiałej dziewczynie Lily, która chce dołączyć do popularnego dziewczyńskiego bractwa studenckiego. Dziewczyny na to przystają, ale pod jednym warunkiem. Lily ma spędzić noc na cmentarzu zamknięta w trumnie.

Ten epizod wyreżyserował Johannes Roberts, który ma na koncie sporo horrorów. Nakręcił m.in. “47 Meters Down”, “The Strangers: Prey at Night”, czy “Resident Evil: Welcome to Raccoon City”.

W tym segmencie dziewczyna, aby przystąpić do bractwa daje się żywcem zakopać w trumnie. Co może pójść nie tak? Ano wszystko. Co prawda dostała od koleżanek pudełko, którego zawartość pomoże jej przetrwać, oraz sznurek, którym może zadzwonić, gdy będzie chciała wyjść, ale czy dziewczyny stoją jeszcze nad trumną, czy gdzieś sobie poszły.

Epizod daje radę, gdy obserwujemy panikę Lily pogrzebanej żywcem. Udziela się nam klaustrofobiczna atmosfera, ale finał niestety odstaje od całości poziomem.

W kolejnym segmencie śledzimy dziwaczny teleturniej telewizyjny prowadzony przez dziwacznego gospodarza programu, w którym uczestnicy muszą przejść tor przeszkód by wygrać. Nie wszystko jednak idzie zgodnie z myślą prowadzącego. A to dopiero początek niespodzianek.

Ten epizod wyreżyserował muzyk o pseudonimie Flying Lotus, który napisał muzykę m.in do dziwacznego “Kuso”.

Ten rozdział jest jednym z lepszych w historii całej serii. Pamiętacie jak w przypadku omówienia drugiej części mówiłem, że przydałby się dłuższy czas trwania segmentów, aby scenarzyści mogli rozwinąć skrzydła? No to chyba mnie posłuchano, bo ta część jest całkiem długa.

Zadziwiające jest to, że dostajemy aż dwukrotnie twista fabularnego. Epizod podzielony jest na trzy segmenty, które znacząco się od siebie różnią klimatem i stylem. Pierwszy groteskowy akt kradnie prowadzący teleturniej, w którego wcielił się Steven Ogg, znany ze świetnej roli Simona z “The Walking Dead”.

Jednak później epizod zmienia swój nastrój na chore kino zemsty, aby ostatecznie przemienić się w horror demoniczno-sekciarski.

Świetny, nieprzewidywalny, zaskakujący i zabawny. O takie epizody “VHS” nicnierobiłem.

Kolejny epizod opowiada o grupce nastolatków mieszkających na przedmieściach. Pewnego dnia jeden z nich poproszony zostaje przez seksowną sąsiadkę o pomoc. Podczas wyziyty u niej instaluje jej ukrytą kamerę. Sąsiadka skrywa jednak pewien mroczny sekret.

Segment ten wyreżyserował Tyler MacIntyre, reżyser przwrtonego pastiszu na horror “Tragedy Girls”.

Tą część ogląda się jak autentyczne wygłupy kilku nastolatków nagrane domową kamerą. Dzieciaki jeżdżą na deskorolkach, rysują sobie kutasy na czołach podczas snu i szpiegują dziewczyny. Po zainstalowaniu kamery u sąsiadki przekonują się, że nie był to najlepszy pomysł.

Mimo słabego finału i w zasadzie całego wątku horrorowego epizod ogląda się całkiem przyjemnie. Ale w zasadzie segment zupełnie niepotrzebny.

W ostatnim epizodzie śledzimy losy pewnej sekty, której dwaj członkowie podczas rytuału zostają przeniesieni wprost do piekła. Na miejscu poznają demonicę Mabel, którą proszą o pomoc w powrocie.

Ten segment wyreżyserowali Joseph i Vanessa Winter znani z paradokumentalnego horroru “Deadstream” w Polsce dystrybuowanego jako “Urbex”. Winterowie porwali się na nie lada wyczyn prezentując nam wizytę w samym piekle.

Przedstawiona wizja zaświatów jest całkiem klimatyczna. Skaliste pustkowie pełne dziwacznych formacji skalnych, zalegających zmasakrowanych trupów, oraz demonów. Jedną z nich jest napotkana Marble. Zabawna demonica swym zachowaniem przypominająca Golluma z Jacksonowskiego “Władcy pierścieni”. To ona poprowadzi bohaterów przez piekielne rubieże pełne różnych niebezpieczeństw.

Epizod wciąga przede wszystkim dzięki ciekawej wizji piekła, niezłemu aktorstwu, oraz zaskakującemu zakończeniu. Jeden z lepszych w historii serii.

“VHS 99” to część nierówna, ale w inny sposób niż jej poprzednicy, w których część epizodów była lepsza, a część słabsza. Tutaj wszystkie segmenty coś wnoszą i intrygują, ale miewają lepsze i słabsze momenty i sceny, choć tych lepszych jest więcej.

Jest to też pierwsza część tak otwarcie stawiająca na czarny humor. Każdy z segmentów prócz walorów horrorowych przemyca zabawne dialogi, czy scenki sytuacyjne, na których może i boków nie zrywamy, ale parsknąć parę razy idzie.

“VHS 99” to nieco groteskowa zgrywa z bardzo cringowego okresu w popkulturze. Świadomie wyśmiewa ówczesne trendy, a zaprezentowane historyjki bazujące na nich są różnorodne, intrygujące i przwrotne. Dwie z nich, czyli szalony program telewizyjny, oraz wycieczka do piekła są jednymi z lepszych w całej serii.

 

Zobacz również