
Bugonia (2025) – recenzja
21 grudnia 2025Tagi: home invasion, horrory psychologiczne, science fiction
Reżyseria: Yorgos Lanthimos
Kraj produkcji: Irlandia, UK, Kanada, Korea Południowa, USA
Schizofrenik i jego niezbyt bystry kuzyn porywają prezeskę wielkiej korporacji, gdyż uważają, że jest kosmitką. Więzią ją w piwnicy domu na odludziu i zmuszają, aby skontaktowała się z cesarzem na swojej planecie. Kobieta musi wykazać się sprytem, aby ujść z życiem psychopatom.
Bugonia to nowy film Yorgosa Lanthimosa znanego z filmów Kynodontas, Lobster, czy Zabicie świętego jelenia. Film rozpoczyna się jak komedia o dwóch głupkach, ale szybko zmienia się w niewesoły dramat, w którym kobieta by przeżyć musi udowodnić, że nie jest kosmitą z Andromedy. Gdy zaczynają się tortury sytuacja przybiera jeszcze gorszy obrót. Film zmienia jeszcze konwencję kilka razy i potrafi zaskoczyć, ale im mniej wiecie tym lepiej.
Strona realizacyjna jest pierwszorzędna. Zaczynając od doskonałego aktorstwa Emmy Stone w głównej roli, która ustępuje tylko Jessemu Plemonsowi i Aidanowi Delbisowi w roli chorych psychicznie porywaczy, którzy są bardzo autentyczni w swych urojeniach. Niepokojąca, dudniąca muzyka wzmaga atmosferę niepewności i zagrożenia, zdjęcia są bardzo miłe dla oka, ale nakręcone w przestarzałym systemie VistaVision, który sam w sobie wzbudza pewien podsksurny dyskomfort.
Bugonia stoi historią, w której absurdalna sytuacja przybiera śmiertelnie niebezpieczny obrót. Scenariusz nie zawsze trzyma się kupy, ale to nie jest film realistyczny. To satyra na szurów, antyszczepów i fanów teorii spiskowych. Nie jest to horror sensu stricte, ale znajdziemy tu elementy home invasion, horroru psychologicznego, bywa także krwawo. A zakończenie zapewne mocno podzieli publikę. Mnie kupiło.



