Dobre horrory 2021
14 stycznia 2022Dziś chciałbym przedstawić Wam dobre horrory z 2021 roku. Nie jest to lista najlepszych horrorów 2021, ta pojawi się za jakiś czas, a link do niej znajdziecie o tutaj.
Dzisiejsze zestawienie zawiera filmy, które były dobre, ale nieco im zabrakło aby dostać się do listy najlepszych z najlepszych.
Pamiętajcie, że to czysto subiektywna lista, a filmy na niej nie są poukładane w żaden specjalny sposób.
Listę dobrych horrorów z roku 2021 zobaczysz także na Youtube:
Blood Concious
Kevin wraz z siostrą i jej chłopakiem przyjeżdża do domku nad jeziorem, w którym wypoczywają ich rodzice. Okazuje się, że wszyscy zostali zamordowani. Wtem pojawia się facet ze strzelbą twierdzący, że nie zabił ludzi, acz demony. Nikt nie wierzy mężczyźnie i postanawiają go zamknąć w piwnicy. Wkrótce do chatki trafia jedyna ocalała z masakry.
„Blood Concious” to stonowany horror w stylu „Martwego Zła”, ale nie tak oczywisty. Nie pojawiają się tu żadne demoniczne rzeczy, ale paranoja komu można ufać, a komu nie. Czy facet ze strzelbą faktycznie zabijał demony? A może jest po prostu szalony? Czy przybyła kobieta mówi prawdę, czy jest opętana i chce uśpić czujność zgromadzonych? Na te pytania musimy sobie odpowiedzieć sami.
Film ogląda się z przyjemnością, głównie ze względu na klimat skrytego mrokiem ośrodka pośród lasu i niezłego aktorstwa głównych bohaterów.
A Classic Horror Story
Grupa nieznajomych wybiera się razem w trasę kamperem, by zaoszczędzić na paliwie. W pewnym momencie rozbijają się. Przytomność odzyskują w pobliżu domu, w którym odnajdują ołtarz z postaciami z miejscowej legendy. A postacie są żądne krwi.
“A Classic Horror Story” zapowiadał się jak sam tytuł mówił bardzo klasycznie. Mamy zbieraninę bohaterów, złowrogi las, kultystów, składanie ofiar.
Czerpano tu z wielu klasycznych motywów jak z „Teksańskiej Masakry Piłą Mechaniczną”, przez „Wzgórza mają oczy”, czy inne „Wrong Turn” na „Wickermanie” kończąc.
Przez pół metrażu jest klimatycznie i wciągająco. Nagle jednak następuje twist, który wywraca całą fabułę na lewą stronę.
Na uwagę zasługuje bardzo dobra realizacja. Robotę robi przede wszystkim praca kamer, świetne zdjęcia i malownicze kadry. A kolorystyka filmu przypomina tą z horrorów z lat 70tych. Bardzo klasycznie.
Werewolves Within
Małe amerykańskie miasteczko zimą. Finn jest nowoprzybyłym strażnikiem. Pewnej nocy podczas, gdy drogi stają się nieprzejezdne mieszkańcy spostrzegają, że wszystkie agregaty zostały uszkodzone, a piesek jednej z nich zaginął. Podejrzenia padają na grasującego po okolicy wilkołaka.
“Werewolves Within” to horror z luźną atmosferą bardzo przypominający pod każdym względem zeszłoroczny „Wolf of Snow Hollow”.
Małe, odcięte od świata miasteczko zimową porą i nowoprzybyły szeryf muszący poradzić sobie z paniką mieszkańców. Nocą, w hotelu pośrodku osady podczas pełni księżyca barykaduje się miejscowa ludność. Wkrótce padają pierwsze trupy i pierwsze oskarżenia o wilkołactwo. Czy między między osadnikami faktycznie kryją się wilkołaki, czy też ktoś podszywa się pod nie?
Atmosfera filmu jest luźna, ale komedią bym jej nie nazwał. Akcji za wiele tu nie ma, a cała intryga opiera się na dialogach i odkrywaniu tajemnicy niczym w kryminałach Agathy Christie. Film nakręcony jest ładnie, aktorstwo jest niezłe, postacie dają się polubić, a zakończenie jest całkiem zaskakujące.
The Deep House
Youtuber wraz ze swoją dziewczyną wybierają się nad francuskie jezioro, aby nagrać materiał nurkując w zalanej od 50 lat posiadłości. Schodzą na dno jeziora i wkraczają do wielkiego domostwa, które skrywa mroczne tajemnice.
“The Deep House” to horror od reżyserów cenionych filmów jak „Najście”, czy „Livide”. Jest to w zasadzie bardzo klasyczny film o nawiedzonym domu, ale w dość niezwykłej oprawie. Cała akcja bowiem rozgrywa się w zatopionym domostwie, a bohaterowie nurkują w nim w strojach płetwonurków wszystko nagrywając.
Przez większość filmu nieźle budowane jest napięcie, gdy bohaterowie odkrywają coraz to bardziej niepokojące miejsca, oraz czują czyjąś obecność.
Na duży plus zasługuje miejsce akcji, czyli kilkupiętrowy zatopiony dom, jego mroczne korytarze i złowieszcze piwnice, oraz nawiązania do mitologii Lovecrafta.
Aktorstwo jest przekonujące, a film nie nudzi. Sprawdźcie sami jakie tajemnice skrywa dom na dnie jeziora.
V/H/S/94
“V/H/S/94” to antologia czterech opowieści. Pierwsza opowiada o prezenterce telewizyjnej robiącej reportaż o tajemniczej istocie zwanej „Ratmanem” żyjącej w kanałach pod miastem. Druga opowiada o pewnej dziewczynie, która musi nocą czuwać w domu pogrzebowym przy trumnie ze zwłokami tragicznie zmarłego mężczyzny. W trzeciej poznajemy szalonego naukowca, który porywa ludzi, aby łączyć ich z maszynami tworząc przerażające hybrydy. Ostatni epizod opowiada o grupie białych ekstremistów, która planuje zamach wykorzystując do niego tajemniczego człowieka.
“V/H/S/94” to czwarta część antologii, które są zrealizowane w formie paradokumentu. Różnorodni twórcy i różnorodna tematyka zapewniły, że każdy segment jest ciekawy i wyjątkowy.
Poznajemy w nich różne oblicza grozy rejestrowane przy pomocy kamery VHS. Jedne będą kameralne i klimatyczne, inne rozdmuchane i pełne akcji, ale wszystkie trzymają niezły poziom.
The Night House
Beth to wdowa po mężu, który niedawno popełnił samobójstwo. Mieszka samotnie w dużym domu na odludziu. Wkrótce zaczyna odczuwać obecność kogoś obcego. Czy to mąż chce się z nią skontaktować, czy jakaś złowroga moc?
“The Night House” to stonowany horror, który stawia na klimat. Przede wszystkim podobał mi się sposób narracji. Powolne budowanie napięcia i stopniowe odsłanianie kart. Brak tanich, hollywoodzkich zagrywek.
Do ostatnich chwil nie wiadomo z czym mamy do czynienia. Czy to film o duchach, home invasion, a może serial killer movie?
Sposób kręcenia, praca kamer, kolorystyka, oraz muzyka stoją na wysokim poziomie i umiejętnie budują klimat.
Klimat, który miejscami przypominał mi „Hereditary”. Niepokojący, ciężki, zwiastujący straszne wydarzenia.
„Dom Nocny” w reżyserii Davida Brucknera odpowiedzialnego za ciepło przyjęty „Ritual” to film dobrze się oglądający, wciągający i miejscami potrafiący zjeżyć włosy na głowie.
Aftermath
Młode małżeństwo Natalie i Kevin próbuje uratować swój związek po zdradzie żony. Przenoszą się do nowego domu, który kupili po atrakcyjnej cenie, gdyż poprzedni właściciel zastrzelił w nim żonę i popełnił samobójstwo. Natalie wkrótce zaczyna słyszeć i widzieć obcą obecność, ale nikt jej nie wierzy.
“Aftermath” to bardzo typowy haunted house movie wykorzystujący wiele ogranych motywów. Stukanie za zamkniętymi drzwiami, samo otwierające się drzwi od szafy, gramofon, który sam się uruchamia. Jednak im dalej w las tym obecność kogoś obcego staje się jeszcze bardziej natarczywa.
Bardzo wyświechtany motyw, ale o dziwo ogląda się nieźle, dzięki dobremu aktorstwu dwójki głównych bohaterów, których idzie polubić, sprawnej reżyserii i ładnej pracy kamer.
Fabuła prowadzona jest tak, że w sumie nie wiadomo, czy dom jest naprawdę nawiedzony. Czy to będzie jednak raczej motyw opętania znany z serii „Amytiville”, czy w końcu może Natalie ma po prostu problemy psychiczne.
Wszystko wyjaśnia się w końcowym twiście fabularnym, który jest dość zaskakujący.
Psycho Goreman
Rodzeństwo odnajduje grób kosmicznego niszczyciela światów, ale poprzez przywłaszczenie pewnego klejnotu obejmują nad nim władzę. Wskrzeszenie potwora nie uchodzi uwadze galaktycznej konfederacji Templariuszy, którzy chcą zniszczyć monstrum, aby bez przeszkód panować nad wszechświatem.
“Psycho Goreman” to prawdziwe dziwadło od twórcy genialnego “The Void”. Film jest pastiszem na… monster movies i jako taki sprawdza się znakomicie.
Dużo tu absurdalnego humoru wzorowanego na Tromie, oraz sporo pełnokrwistego gore (jaka sama nazwa obiecywała).
Najbardziej mnie kupiła warstwa wizualna filmu: niemal wszystkie efekty specjalne są wykonane klasycznymi metodami, a gumowe kostiumy stworów są pomysłowe i prezentują się świetnie.
Koniecznie sprawdźcie jak wygląda miks Power Rangers z komedią o niesfornych dzieciakach skąpana we krwi i flakach.
“Psycho Goreman”, albo jak go czasami nazywają “Psychognida” ma zadatki na stanie się kultowym.
My Heart Can’t Beat Unless You Tell It To
Para rodzeństwa mieszkającego ze sobą Dwight i Jessie zajmują się swoim chorym młodszym bratem Thomasem. Thomas bowiem potrzebuje, aby przeżyć świeżej krwi.
„My Heart Can’t Beat Unless You Tell It To” to stonowany dramat opowiadający o wampiryzmie. Wampiryzm jednak jest tu ukazany nie w sposób romantyczny, a jako przekleństwo i wyniszczająca choroba.
Film ukazuje jak dwójka zwykłych ludzi, z wątpliwościami i brakiem umiejętności poluje na ludzi, aby dostarczyć pożywienia choremu Thomasowi.
Sam Thomas również nie ma specjalnych zdolności znanych z innych filmów. Wampiryzm dla niego to jedynie choroba podobna do białaczki. Jest apatyczny, słaby i nie może wyjść na światło słoneczne, co powoduje u niego wielką samotność i brak chęci do życia.
Film to w zasadzie spektakl trójki aktorów i ci poradzili sobie znakomicie, wiarygodnie budując portrety psychologiczne swych postaci.
Nie jest to film dla wszystkich, ale świetnie pokazuje, że w tak wyświechtanym temacie wampirycznym da się pokazać jeszcze coś interesującego.
The Boy Behind the Door
Dwóch młodych chłopców, Bobby i Kevin zostają porwani i wywiezieni na farmę na odludziu. Podczas, gdy Kevin zostaje zabrany do domu i zamknięty, Bobbiemu udaje się uciec z samochodu. Postanawia jednak wrócić po kolegę. Zaczyna się gra o przetrwanie.
“The Boy Behind the Door” przypomina nieco “Kevin sam w domu”. Tylko zamiast złodziei są pedofile, a chłopcy zamiast bronić domu chcą z niego uciec.
Bobby przemyka korytarzami unikając kontaktu z oprawcami, szukając sposobu na uwolnienie kolegi, a gdy trzeba konfrontując się z porywaczami. Taka dziecięca wersja “Nie oddychaj”.
Film trzyma w napięciu, jest nieźle nakręcony i nie nudzi, a nawet w pewnym momencie zaskakuje. Jest żwawo, a kiedy trzeba krwawo. Co prawda jest tu sporo głupotek, ale twórcy zamiast na realizm postawili po prostu na dobrą rozrywkę.