V/H/S/94 (2021)
23 listopada 2021Reżyseria: Simon Barrett, Steven Kostanski, Chloe Okuno, Ryan Prows, Jennifer Reeder, Timo Tjahjanto
Kraj: USA, Indonezja
Recenzję VHS 94 oberzysz także na Youtube
“V/H/S” to dość niezwykła seria paradokumentów. Po pierwsze wyraża miłość do epoki VHS, czyli przede wszystkim lat 80tych i początku 90tych. Epoki, kiedy wypożyczalnie kaset znajdowały się na każdym rogu. Epoki, w której ojciec niejednego z nas posiadał własną kamerę filmową i rejestrował nią wszystko, co popadnie.
Z drugiej strony każda część serii “VHS” to była antologia. Antologia, której każdy z segmentów wyreżyserował inny twórca. Dzięki temu zabiegowi otrzymywaliśmy zupełnie różne style i tematyki. Rzecz jasna raz lepsze, raz gorsze. Ale seria w gruncie rzeczy zawsze trzymała jakiś poziom.
W realizację odcinków byli zaangażowani m.in. tacy twórcy jak Ti West znany z “House of the Devil”, Eduardo Sánchez odpowiedzialny za “Blair Witch Project”, czy Adam Wingard – reżyser “The Guest”.
Do tej pory otrzymaliśmy “V/H/S” w roku 2012, jej sequel “S-V/H/S” rok później, a w 2014 światło dzienne ujrzała trzecia część zatytułowana “V/H/S Viral“. W 2021 roku pojawiła się kolejna część o tytule “V/H/S 94”.
Jak sama nazwa wskazuje, wydarzenia rozgrywające się w tej części mają miejsce w 1994 roku.
Film ponownie jest podzielony na segmenty, tym razem cztery.
Pierwszy segment o tytule “Storm Drain” wyreżyserowała Chloe Okuno, która do tej pory na koncie ma tylko krótkie metraże.
Opowiada on o prezenterce telewizyjnej robiącej reportaż o tajemniczej istocie zwanej “Ratmanem” żyjącej w kanałach pod miastem. Prezenterka wybiera się wraz z kamerzystą do kanałów, które jest kryjąwką wielu bezdomnych. Nie każdy wróci z tej wyprawy żywy.
“Storm Drain” jest moim zdaniem najsłabszym segmentem, ale nie powiem, że nie da się go oglądać. To prosty monster movie, w którym pada więcej pytań niż odpowiedzi. Jego wadą jest za krótki czas trwania przez co scenarzysta nie mógł rozwinąć skrzydeł i w zasadzie nie wiemy czym jest Ratman, jakie ma zadanie, oraz kim są mieszkańcy kanałów. Jest to także jedyny segment zawierający elementy komediowe.
Drugi epizod zatytuowany “The Empty Wake” został wyreżyserowany przez Simona Barretta, który maczał już palce przy okazji drugiej części “V/H/S”. Opowiada o pewnej dziewczynie, która musi nocą czuwać w domu pogrzebowym przy trumnie ze zwłokami tragicznie zmarłego mężczyzny. Spikerka w radio oznajmia, że zbliża się tornado, gdy do drzwi dzwoni nieznajomy mężczyzna.
Ten segment jest z kolei tym najbardziej kameralnym, co nie oznacza, że jest słaby. Dzięki oszczędnemu oświetleniu i osadzeniu miejsca akcji w zakładzie pogrzebowym reżyserce udało zbudować się dość upiorny klimat. Zbliża się sztorm, na zewnątrz hula wicher, coś stuka w okno, gdy nagle gaśnie światło. Czy to stukanie z trumny to jedynie uwalniający się gaz z trupa, czy może coś więcej? Bohaterce i nam udziela się atmosfera osamotnienia i nieznanego zagrożenia, a także odcięcia od świata. W końcu nadciąga tornado, więc sami musimy poradzić sobie z tym, co nadchodzi. Segment przypomina nieco hiszpańskiego “Reca”, więc powinien się spodobać miłośnikom tej produkcji.
Kolejna część nazwana “The Subject” została wyreżyserowana przez Timo Tjahjanto – twórcę wyspecjalizowanego w horrorach, który nakręcił m.in. niezły “Sebelum Iblis Menjemput”. Jest to produkcja najdłuższa, najbardziej rozbudowana i z pewnością z największym budżetem. Poznajemy w niej szalonego naukowca, który porywa ludzi, aby łączyć ich z maszynami tworząc przerażające hybrydy. Jedną z porwanych jest młoda kobieta, która budzi się na stole operacyjnym, zaraz przed przybyciem oddziału SWAT.
Ten segment najbardziej przypomina film “Frankenstein’s Army“. I tam i tu mamy klaustrofobiczne brudne laboratorium skrywające w swych trzewiach potwory rodem z sennego koszmaru. Połączenie zwłok i mechanicznych części robi robotę. Monstra wyglądają świetnie, ich design jest pomysłowy, a gdy wpada oddział SWAT zaczyna się prawdziwa masakra. To horror science fiction w gamerskim stylu pełen akcji i strzelanin, ale duszna atmosfera laboratorium diabła podkręca klimat. Mamy tu nawet sceny strzelania z pierwszej osoby. Na uwagę zasługje drugie dno mówiące o tym, że potwory… też mają prawo do życia.
Ostatni epizod nazwany “Terror”, który wyreżyserował bliżej mi nieznany Ryan Prows opowiada o grupie rednecków – białych ekstremistów. Mieszkają oni w swej bazie na farmie i planują zamach. Więzią w kurniku dziwnego mężczyznę, którego co noc zabijają, a z jego krwi tworzą potężną bombę.
Mamy tutaj typową farmę na amerykańskim zadupiu, gdzie paramilitarna grupa rednecków przygotowuje się do zamachu. Nie wszystko jednak pójdzie z ich planem, gdy podczas pijackiej libacji tajemniczy mężczyzna ucieka ze swej klatki. Kim jest ów dziwny facet, o tym musicie przekonać się sami.
“V/H/S 94” to nie nie jest horror innowacyjny, zwalający z nóg, czy porażający wykonaniem. To jedynie niezła produkcja całkiem niezłej serii. Jeśli macie ochotę na coś niezobowiązującego w klimacie paradokumentalnym sprawdzi się znakomicie. Trzy z czterech historii mnie kupiły, podobała mi się różnorodność i bawiłem się po prostu nieźle.