Carrion – recenzja gry

Carrion – recenzja gry

6 listopada 2020 Wyłącz przez Skaras

Zakładem, że wszyscy widzieliście “The Thing” Carpentera. Film o naukowcach zamkniętych na odciętej od świata bazie walczących ze zmiennokształtnym potworem. Zapewne niektórzy z Was zastanawiali się jakby to było być na tej bazie, wcielić się np. w McReadyego. Jakie wy podjęliście decyzje i działania. A czy ktokolwiek z was zastanawiał się jakby to było być samym Cosiem? Siejącym postrach i śmierć mackowatym monstrum? Takie pytanie zadali sobie twórcy niezależnej gry Carrion i dziś wam o niej opowiem.

Recenzję Carrion obejrzysz także na Youtube:

Carrion to niezależna gra od polskiego studia Phobia Studio. W Carrion wcielamy się w pełną macek i paszczy bezkształtną masę będącą połączeniem Lovecraftowskiego shoggotha z blobem i carpenterowskim The Thing i próbujemy zainfekować całe laboratorium przy okazji eliminując zastępy naukowców i uzbrojonych strażników.

Tak w skrócie wygląda rozgrywka Carriona jednak myli się ten kto pomyślał, że to bezmózga rozpierducha i nic więcej, gdyż omawianej grze najbliżej chyba do gry… logicznej. Przemierzając korytarze laboratorium co chwilę będziemy musieli przystanąć i pogłówkować w jaki sposób przedostać się z punktu A do punktu B, gdyż przeszkadzać nam w tym będą liczne zaślepki, śluzy otwierane dźwigniami, pułapki, kraty itd. Pomóc w tym może nam wachlarz umiejętności naszego pupila, ale o tym za chwilę.

Na uwagę zasługuje sterowanie ruchami naszego potwora – porusza się on po korytarzach za pomocą macek, które na życzenie możemy wygenerować z jego cielska. Przyklejają się one zarówno do ścian i sufitów, a również gdy chcemy także do przedmiotów, z którymi możemy wejść w interakcję, a także do ciał przerażonych ofiar. Fizyka poruszania się jest bardzo dopracowana (w końcu pierwsze pół roku pracy nad grą stanowiło właśnie tworzenie kodu odpowiedzialnego za ruch potwora) i po prostu sprawia przyjemność gdy możemy zaczepić się o coś mackami i przyciągnąć masę stwora.

Grafika jak widać jest w stylu retro. Nie każdemu spodoba się taki pikselart nawiązujący do gier z końcówki zeszłego wieku, ale według mnie idealnie pasuje do tego typu gry i wpasowuje się w klimat retrohorrorów lat 80tych. Oprawa muzyka również jest ciekawa, potwór porusza się przy dźwiękach mlasknięć i plasków i świstów, krzyki przerażonych ludzi niosą się korytarzami, a całości przygrywa nieco przygnębiająca ambientowa muzyczka.

Wspomniałem o eliminacji naukowców i strażników. O ile ci pierwsi to mięso armatnie, których pożeranie odbudowuje nam zdrowie to ze strażnikami nie pójdzie już nam tak łatwo. Przeciwników jest kilka typów, od najprostszych strzelających pojedynczymi strzałami, przez straż z karabinami maszynowymi po miotających w naszą stronę płomienie. Dodatkowo niektórzy z nich posiadają tarcze energetyczne. Do tego dochodzą jeszcze drony bojowe, działka automatyczne, oraz najpotężniejszy przeciwnik: sterowane roboty opancerzone uzbrojone w naprowadzane działka. Pożeranie ludzi i ich eksterminacja jest krwawa, wszędzie wokół zostawiamy posokę i naprawdę sprawia to kupę satysfakcji.

Na górze interfejsu jest wyświetlany poziom jego życia symbolizowany przez 5 slotów. Życie można regenerować zjadając ludzi bądź zakładając gniazda w specjalnych miejscach, które są także punktami kontrolnymi od których zaczynamy, gdy na jakimś etapie polegniemy.

Do pokonywania zarówno przeciwników jak i blokujących przejścia przeszkód nasz stwór może używać swych umiejętności specjalnych. Początkowo mamy do dyspozycji jedynie echolokację, choć ta umiejętność jest praktycznie nieprzydatna, gdyż jedyne co robi to wskazuje nam kierunek najbliższego gniazda, ale drugą już używamy często, a jest to wystrzelenie pojedynczej, lepkiej macki, która unieruchamia i przykleja naszą niedoszłą ofiarą do ściany.

Nowe umiejętności możemy zdobywać przez wchłanianie obcego DNA z rozmieszczonych po bazie zbiorników, jednak mamy na nie ograniczoną ilość slotów. I tu pojawia się jedna z ciekawszych mechanik gry. Na późniejszych etapach, gdy nasze monstrum się odpowiednio rozrośnie otrzymujemy drugą pulę (a później także trzecią) slotów na zdrowie, oraz na umiejętności specjalne. I tak każdy z trzech poziomów carriona ma swoje unikalne zdolności jak np. czasowa niewidzialność, dzięki której łatwiej zaczaić się na wrogów, a także ominąć pułapki aktywowane ruchem, wystrzeliwanie kolców, które łatwo zabijają większą ilość wrogów, ale także pomagają udrożnić zakorkowane kanały, czy chociażby wypuszczenie inteligentnej macki, dzięki której po kontakcie z wrogiem możemy nim sterować, uruchamiać za jego pomocą dźwignię, czy eliminować jego współtowarzyszy.

Co jednak zrobić, gdy mamy np. potwora na trzecim poziomie, a potrzebujemy akurat umiejętności z drugiego poziomu, zapytacie? Twórcy przewidzieli i to i w niektórych miejscach bazy są umieszczone specjalne zbiorniki z cieczą, w której możemy złożyć część naszej biomasy spadając o poziom niżej i otrzymując dostęp do odpowiednich umiejętności. Ale należy pamiętać, że wtedy nasz blob jest mniej wytrzymały i należy bardziej uważać na przeciwników. Gdy wykorzystamy zaś już umiejętności z niższego levela ową biomasę możemy wchłonąć odzyskując pełnię sił.

Sporo pracy włożono również w design leveli: są dość zróżnicowane, otwarte, podzielone na kilka etapów takich jak laboratorium, bunkier, elektrownia, czy wysypisko. Czuć, że każdy ich fragment został zaprojektowany z pomysłem, nie ma tu pustych przestrzeni i są po prostu zagospodarowane w ciekawy sposób, pełne logicznych zagadek i przeciwników.

Największa wada gry jest właśnie związana z designem leveli. Nie posiadamy żadnej mapy i często nie wiadomo, w którą stronę się udać. Problematyczne to jest szczególnie wtedy, gdy mamy w zasadzie wyczyszczony cały poziom i musimy długimi minutami cofać się i błąkać po pustej bazie w poszukiwaniu czegoś, co mogliśmy pominąć, lub po prostu przejścia dalej. Moim zdaniem sztucznie wydłuża to czas gry i psuje momentami zabawę, a sądząc po głosach w internecie nie tylko mnie. Niestety jak mówią twórcy mapa z pewnością się nie pojawi także pozostaje nam czasem żmudna eksploracja.

Carrion to bardzo fajny indyk, który spodoba się z pewnością wszystkim miłośnikom horroru, którzy lubią nieco pomyśleć przy rozgrywce. Jeśli lubicie taktyczne podejście do eliminacji wrogów to jest to gra dla was. Jeśli lubicie eksplorację poziomów i rozwiązywanie zagadek również będziecie się dobrze bawić. Gra jest dostępna na Steam i w momencie publikacji recenzji kosztuje około 70 złotych. Trochę sporo jak za jakieś 7 godzin rozgrywki także zdecydujcie sami, czy warto. Mam nadzieję, że ta recenzja pomoże wam w decyzji.

Zobacz również