Blob – oryginał czy remake

Blob – oryginał czy remake

28 października 2022 Wyłącz przez Skaras
Tagi: monster movie, science fiction

Dziś opowiem Wam o jednym z najlepszych remaków w historii horroru, choć oryginał też jest niczego sobie. O horrorze o galaretowatym potworze z kosmosu terroryzującym małe amerykańskie miasteczko. Zapraszam Was do porównania oryginału i remaku “Bloba”.

Materiał ten obejrzysz także na Youtube:

 

W małym amerykańskim miasteczku spada meteoryt. Miejscowy włóczęga, który odnajduje go jako pierwszy zostaje zaatakowany przez przypominającego galaretkę obcego. Para napotkanych nastolatków zabiera mężczyznę do lekarza, jednak stwór z kosmosu znika z gabinetu. Policja nie wierzy nastolatkom jednak wkrótce na własnej skórze przekonują się o prawdziwości galarety z kosmosu.

“Blob” to klasyczny horror science fiction ze złotej ery dla tego gatunku, czyli okresu zimnej wojny. Obawy społeczne przed wojną atomową, wrogiem ze wschodu w postaci komunistów, czy galopującym rozwojem programu kosmicznego przyniosły właśnie bum na horrory fikcji naukowej.

Film rozpoczyna się od upadku meteorytu, który znajduje miejscowy odludek. Z kosmicznej skały wyłania się maź, która przykleja się do dłoni nieszczęśnika. Dwójka nastolatków, którzy byli w pobliżu zabierają go do lekarza. O zdarzeniu informują także policję, ale ta nie wierzy nastolatkom. Blob wydostaje się z gabinetu lekarza i w miarę pożerania kolejnych mieszkańców zaczyna rosnąć. Wkrótce stanowi niebagatelne zagrożenie dla całego miasteczka.

Co ciekawe w samym Blobie w zasadzie niewiele Bloba. Pojawia się on na samym początku, gdy atakuje bezdomnego, aby potem na pół filmu w zasadzie zniknąć. Wtedy to też nastolatki starają się przekonać stróżów prawa, że po miasteczku grasuje potwór z kosmosu. Rzecz jasna bezskutecznie.

Blob jednak wraca w trzecim akcie, aby już jako olbrzymia galareta terroryzować całą społeczność. Stwór wedrze się zarówno do budynku miejscowego kina jak i otoczy restaurację, w której skryli się bohaterowie. Kosmita nie będzie reagować też na żadne próby jego eliminacji. Broń palna, elektryczność, czy polanie kwasem nie zrobi na naszym budyniu żadnego wrażenia. Poza jednym. Gdy dwójka bohaterów zamknęła się przed Blobem w chłodni okazuje się, że potwór nie chce do niej wejść.

A więc jedynym sposobem na pokonanie stwora jest niska temperatura, co następnie wykorzystają bohaterowie.

Jak na lata 50te wykonanie kosmicznej mazi jest całkiem udane. Twórcy efektów specjalnych sprytnymi sztuczkami wprawili silikonową masę zabarwioną wiśniowym barwnikiem w ruch, tak że prezentuje się jak żywa. Porusza się, reaguje na otoczenie, zmienia kształty.

Strona techniczna filmu jak na produkcję niskobudżetową kręconą jedynie po to, aby zdobyć fundusze na inny projekt – film religijny – jest więcej niż zadowalająca. Kolory na taśmie filmowej są ładne i żywe, zdjęcia w miarę profesjonalne, a aktorstwo realistyczne o ile weźmiemy pod uwagę niszę i budżet.

Co ciekawe główną rolę zagrał tu Steve McQueen, późniejsza hollywoodzka gwiazda znana z takich kitów jak “Wielka ucieczka”, “Bullit”, czy “Siedmiu wspaniałych”. McQueen gra tutaj siedemnastolatka, co niezbyt mu wychodzi biorąc pod uwagę, że podczas zdjęć miał już 28 lat.

“Blob” to ciekawy horror science fiction, ale ze względu na wciąż obowiązujący w 58 roku kodeks Hayse’a, który cenzurował filmy zabrakło tu pazura i scen gore. Co oczywiście postanowili poprawić twórcy remaku.

W małym miasteczku spada meteoryt, z którego wydostaje się galaretowaty obcy. Stwór szybko atakuje miejscowego bezdomnego. Przypadkowo napotkani nastolatkowie zabierają go do szpitala. Wkrótce całe miasteczko musi stawić czoła rosnącej galarecie z kosmosu.

Remake “Bloba” powstał w 1988 roku, a wyreżyserował go Chuck Russell, który na koncie miał do tej pory jedynie “Koszmar z ulicy Wiązów 3: Wojownicy snów”. Russel później stał się także reżyserem “Maski”, oraz “Króla skorpiona”.

Zadziwiające jest to jak remake ten jest wierny oryginałowi. Niewiele tu dodano od siebie. Poza jedną istotną zmianą.

W trzecim akcie pojawia się wątek naukowców, którzy przybyli badać meteoryt w poszukiwaniu szkodliwych drobnoustrojów. Zmieniono także samo pochodzenie Bloba, z nieznanej obcej, jednokomórkowej formy życia, na coś zupełnie innego.

Brak większych zmian w scenariuszu to jednak nie ujma. Po prostu materiał źródłowy nadal się broni, potrzebował jedynie uwspółcześnienia.

Fajnie, że mamy tu także dokładnie odtworzone sceny z oryginału. Identyczna jest scena otwierająca, gdy bezdomny patykiem bada meteoryt i przykleja mu się do ręki Blob. Jest tu scena z budką telefoniczną, z której na policję dzwoni jedna z bohaterek. Tyle, że tutaj twórcy poszli o krok dalej i ze sceny tej zrobili krwawe widowisko. Jest także odtworzona scena z kina, gdzie miejscowa młodzież przyszła oglądać horror. Do budki operatora wdziera się Blob i seans zostaje przerwany wśród krzyków uciekającej widowni. A kinowy ekran zabarwia się na różowo, gdy obraz z projektora zostaje przefiltrowany przez tkankę kosmity.

Nastoletni bohaterowie będą sami musieli stawić czoła Blobowi, gdyż jak w oryginale policja im nie wierzy.

Główną bohaterką jest tu Meg, w którą wcieliła się Shawnee Smith znana z późniejszej roli Amandy Young z serii “Piła”. Dziewczyna z dobrego domu, która chciała tylko wyjść na randkę z chłopakiem, a mimowolnie została wplątana w kosmiczną intrygę. Partneruje jej buntownik Brian, którego zagrał znany z “Plutonu” Kevin Dillon. Brian słabo dogaduje się z kimkolwiek, zwłaszcza z policją i wojskiem, ale dzięki umiejętności brawurowej jazdy na motorze nie raz wybawi Meg z opresji.

Efekty specjalne są jednymi z najlepszych w historii kina, a już z pewnością w kinie grozy. Ustępują jedynie, choć w niedużym stopniu tym, które Rob Bottin wykonał do filmu Coś. Mamy tu wiele pamiętnych popisów efektów specjalnych, głównie podczas ataków Bloba. Jak ta, gdy twarz dziewczyny zostaje wessana do wewnątrz głowy. Albo ta, w której jeden gość zostaje w całości wciągnięty do dziury w zlewie. Albo facet przyklejony do sufitu z na wpół przeżartym ryjem.

Dla mnie efekty specjalne są rewelacyjne i można podziwiać je bez końca.

Oczywiście jeśli ktoś lubi tony gumy. Tak na dobrą sprawę efekty specjalne robią wrażenie nawet dziś ponad 30 lat po premierze. Zestarzało się tylko CGI. Było ono wykorzystywane do nałożenia Bloba na ulice pełne ludzi, aby wydawał się większy. Nikt by nie wylał przecież kilkudziesięciotonowego budyniu na ulice miasta. Ale dziś nie wygląda to zbyt dobrze. Na szczęście scen tych nie ma za dużo w filmie.

O ile pierwszy Blob wyglądał całkiem nieźle, choć był jedynie poruszaną za pomocą sztuczek galaretą, o tyle w remaku uzyskano bardziej rzeczywisty wygląd. Blob jest bardziej namacalny, bardziej mięsisty, oślizgły, obrzydliwy. Jest prawdziwym czarnym charakterem z krwi i kości, choć powinienem raczej powiedzieć, z żelatyny. Nasz Blob przypomina tu coś na kształt gumy do żucia, kłębowisko jelit, czy wielkiego mózgu we wnętrzu którego pływają na wpół przetrawione zwłoki. Może wypuszczać także z siebie macki. I jest żwawy, a nie jak przeciętna galareta.

Aktorzy dają tu sobie radę i wiarygodnie odgrywają swe postacie. Rzekłbym klasyka kina grozy lat 80tych. Nie ma tu raczej charakterystycznych twarzy toteż nie powiem, aby któryś z aktorów specjalnie ukradł szoł. To raczej twarze, których się nie zapamiętuje. Może poza jednym. Chodzi o drugoplanową postać wielebnego, który pojawia się w zasadzie jedynie na samym początku, na chwilę w środkowej partii, gdy już wojsko wychodzi na ulicę i w ostatniej scenie. Wielebny to kawał złowieszczego skurwiela. Nawet na początku filmu ma taką aparycję, że wydaje się arcyzłolem.

Znamienny jest także epilog filmu z nim w roli głównej, który daje furtkę dla sequela. A o powstawaniu sequela słuchy krążą już od lat, póki co niestety niepotwierdzone.

Oryginał “Bloba” pokazał bardzo ciekawą historię. Zabrakło mu jedynie pazura ze względu na panującą cenzurę. Oraz niski budżetu. Ale jak na film z lat 50tych zestarzał się niesamowicie dobrze. Ode mnie film dostaje 6/10.

Remake “Bloba” to dla mnie remake idealny. Ciekawa historia żywcem wzięta z oryginału, ale wzbogacona o żwawe tempo i geniealne efekty specjalne pełne mięsistego gore. Czego chcieć więcej? Remake ode mnie dostaje 10/10.

Zobacz również