Braindead (1992)

Braindead (1992)

19 lutego 2021 Wyłącz przez Skaras
Tagi: czarna komedia, horrory gore, horrory o zombie, najlepsze horrory

Reżyseria: Peter Jackson
Kraj: Nowa Zelandia

Recenzję Martwicy Mózgu obejrzysz także na Youtube

Zanim Peter Jackson nakręcił swe największe dzieło, trylogię Władcy Pierścieni zajmował się niszowymi horrorami klasy B.

Jego pierwszy film “Zły Smak” z 1987 roku opowiadający o inwazji obcych na Ziemię pełen był… złego smaku, taniego gore w dużych ilościach, oraz masy szalonych pomysłów.

Jednak to jego kolejny film stał się jego znakiem rozpoznawczym, który zaszufladkował reżysera na lata.

Do nonowelandzkiego zoo zostaje sprowadzony rzadki okaz zwierzęcia – sumatrzański małposzczur (który został pojmany na Wyspie Czasek, tej samej z której zabrany zostaje Kong w remaku Jacksona “King Kong”). Pech chce, że matka fajtłapowatego, dwudziestopięcioletniego Lionela przebywa w owym zoo i zostaje ugryziona przez hybrydę tym samym zamieniając się w zombie. W tym samym czasie Lionel poznaje młodą ekspedientkę Paquitę i para się w sobie zakochuje. Chłopak jednak musi ukrywać przed światem, co spotkało jego matkę. A epidemia zombie rośnie w siłę.

“Martwica Mózgu” to klasyk epoki VHS z 1992 roku będący miksem czarnej komedii, romansu, oraz horroru gore o zombie.

Prym wiedzie w filmie masa campu i slapstickowego humoru, ale wszystko to zroszone jest bardzo krwistym sosem, a czasami ociera się nawet o zły smak. Zombie w “Martwicy Mózgu” nie przypominają tych z chociażby produkcji Geaorge’a Romero. Potrafią jeść przy stole sztućcami (słynna scena z budyniem, która obrzydziła tą potrawę całemu pokoleniu), walczyć w stylu karate niczym Bruce Lee w lekko zgniłej formie, czy nawet uprawiać seks.

Prócz tego mamy tu romans księdza zombie z matką Lionela, kultowe sceny z noworodkiem zombie, kiedy to Lionel wyprowadza go na spacer do parku ku przerażeniu mieszkańców i wiele więcej campowego, slapstickowego humoru. Bywa zabawnie, jest z pewnością groteskowo.

Moim zdaniem to jednak wcale nie humor jest najmocniejszą stroną tej produkcji, a efekty specjale. Ilością i pomysłowością krwawych scen można by obdzielić 10 innych filmów. Wiecie, to nie są realistyczne sceny, są mocno przerysowane, ale jak najbardziej kreatywne. Mamy tu wszystkie obrzydliwości, od wypruwanych flaków, twarzy zrywanej z głowy, odcinanych kończynach, dekapitacjach, aż po kultową scenę masakry żywych trupów przy pomocy kosiarki podczas której pompowano sztuczną juchę z szybkością 5 galonów na sekundę. I nie są to efekty specjalne zrobione z galaretki i krepiny jak to miało miejsce przy “Bad Taste”, tutaj na prawdę się postarano, wszystko wygląda mięsiście i mokro. W kocowych partiach filmu dostaniemy nawet walkę z uber-zombie.

Nie ma tu miejsca na skomplikowaną fabułę. Ta skupia się przede wszystkim na związku Lionela i Paquitą, ich romansowaniu i staraniach chłopaka, aby całe miasto nie przemieniło się w żywe trupy. Dzięki tej prostocie film ogląda się jednym tchem. To połączeniu filmu o zombie z klasycznym romansidłem i jako takie sprawdza się wyśmienicie.

“Martwica Mózgu” to dobra rozrywka na wieczór z kumplami i wspomagaczami. Ode mnie dostaje 8/10 przy czym zaznaczyć muszę, że ta ocena jest wystawiona dla filmu z danej klasy, czyli slapstickowych komedii gore. Gdyby miał go oceniać jako horror ogólnie o kilka oczek by pewnie spadła.

Zobacz również