Birth/Rebirth (2023) – recenzja

Birth/Rebirth (2023) – recenzja

16 kwietnia 2024 Wyłącz przez Skaras
Tagi: body horror

Reżyseria: Laura Moss
Kraj produkcji: USA

Położna Celie w wyniku choroby niespodziewanie traci małą córkę. Jej ciało jednak tajemniczo znika z kostnicy. Okazuje się, że zabrała je do domu patolog Rose, aby prowadzić nad nią eksperymentalną terapię przywrócenia życia. Obie kobiety zamieszkują razem i starają się przywrócić córkę Celie do stanu sprzed zgonu.

“Birth/Rebirth” jak na pełnometrażowy debiut wypada całkiem nieźle, ale od razu zaznaczę: to nie horror, a dramat/medical fiction traktujący o macierzyństwie, zarówno tym jak najbardziej zdrowym (Celie) jak i patologicznym (Rose). Obie panie spisały się rewelacyjnie realistycznie odgrywając kochającą matkę, oraz chłodną, wyalienowaną panią naukowiec. Film skupia się na badaniach prowadzonych przez kobiety, oraz problemach, gdy kończy się serum przywracające do życia i trzeba zacząć zdobywać komponenty od kobiet w ciąży. Nad wszystkim unosi się zaś delikatny duch Cronenberga. Zabrakło tu jednak żwawszych momentów, w środkowym akcie wieje nieco nudą, a finał jest dość nijaki.

Zobacz również