
V/HS/Halloween (2025) – recenzja
31 października 2025Tagi: horrory paradokumentalne, Splat film festival
Dziś opowiem Wam o najlepszym horrorze z 2025 roku do obejrzenia na Halloween. Bo sam film nie dość, że nakręcony w konwencji found footage, to jeszcze rozgrywa się właśnie w Halloween. I zapewniam, że każdy znajdzie w nim coś dla siebie. Zapraszam do bezspojlerowej recenzji V/H/S/Halloween.
Recenzję V/H/S/Halloween obejrzysz także na Youtube:
Przypomnijmy, że VHS to seria, która do tej pory wypuściła, aż 7 części. V/H/S/Halloween jest zatem epizodem ósmym. Ale spokojnie, nie trzema widzieć poprzedników, żeby delektować się omawiamy filmem. Każda część bowiem stanowi antologię, krótszych filmów nakręconych w konwencji paradokumentu, które łącz jedynie rok rozgrywania się poszczególnych historii, czy tematyka.
I tak mieliśmy chociażby V/H/S/85, czy V/H/S/94 rozgrywające się odpowiednio w 85 i 94 roku, czy V/H/S/Beyond z zeszłego roku, której tematem przewodnim było science fiction.
Jak sama nazwa wskazuje V/H/S/Halloween łączy fakt, że każda opowieść toczy się podczas święta halloween, szczególnie hucznie i barwnie obchodzonym w Stanach.
Tak jak w każdej poprzedniej części tak i tu znajduje się epizod, który przeplata się pomiędzy pozostałymi. W tej części wyreżyserował mi nieznany Bryan M. Ferguson, który do tej pory reżyserował jedynie shorty.
Epizod ten opowiada o fikcyjnej firmie, która na halloween zamierza wypuścić nowy napój gazowany nazwany Diet Phantasma. W labolatorium naukowcy przeprowadzają testy na ochotnikach jak owy napój na nich wpływa. Bowiem do receptury dodawane są duchy. Już pierwszy tester po wypiciu łyka zaczyna krwawić z oczu i uszu, a sama puszka napoju wypuszcza macki, które przyczepiają się do jego twarzy. W kolejnych testach jest tylko znacznie gorzej.
Diet Phantasma to całkiem zabawny epizod połączony z makabrą, w którym śledzimy jak halloweenowy napój wpływa na kolejnych ochotników. Lekki, niezobowiązujący i przyjemny.
Kolejny epizod zatytułowany Coochie Coochie Coo wyreżyserowany został przez Annę Zlokovic, również autorkę shortów, której jedyny pełny metraż to horror Appendage.
Epizod opowiada o dwóch nastoletnich dziewczynach chodzących od drzwi do drzwi sąsiadów po cukierki. Jedna wspomina drugiej o nastolatce w stroju cheerleaderki, która zaginęła przed rokiem. W pewnym momencie bohaterki wchodzą do jednego z domów, gdzie spotykają koszmar nie z tego świata.
Czuję, że ten epizod jest najsłabszym w całym V/H/S/Halloween, choć nie bardzo wiem dlaczego. Niby jest wu wszystko. Mroczny, stary dom bez możliwości ucieczki, operowanie ciemnością i tym, co się w niej czai, czy całkiem kreatywnie wykonany potwór. Może zatem chodzi o reżyserię?
Kolejny segment o tytule Ut Supra Sic Infra został wyreżyserowany przez znanego i lubianego Hiszpana Paco Plazę odpowiedzianlnego m.in. za [Rec]. Epizod tej jest jedynym nieanglojęzycznym.
Policja po halloween odnajduje w starej opuszczonej posiadłości niegdyś należącej do medium ciała poprzebieranych nastolatków z połamanymi kośćmi i wydłubanymi oczami. Jedyny ocalały z masakry Enric zostaje zabrany na miejsce zbrodni przez policję, aby wytłumaczył, co się stało.
Epizod ten jest ciekawy ze względu, iż obserwujemy wydarzenia z dwóch punktów widzenia. Są to nagrania z telefonu nakręcone przez imprezującą młodzież w opuszczonej budowli, a przeplatają się z nimi nagrania policyjną kamerą podczas wizji lokalnej z ocalałym.
Mimo, krótkiego metrażu epizod potrafi zainteresować, może przestraszyć, obrzydzić i w sumie byłby niezły punktem wyjścia do pełnego filmu.
Kolejny epizod o tytule Fun Size został nakręcony przez scenarzystę Mandy Caspera Kelly’ego.
Film opowiada o czwórce przyjaciół, którzy w przebraniach chodzą od drzwi do drzwi. Na jednym podwórku znajdują misę z cukierami firm, o których nigdy nie słyszeli. Wkrótce zostają przeniesieni do tajemniczej fabryki cukierków, w której rozpoczyna się gra o przetrwanie.
Epizod ten jest z sekcji What The Fuck. Miesza krwawy horror i czarny humor z idealnych proporcjach. Oniryczny klimat rodem z filmów o złowrogich clownach łączy się z industrialną scenografią fabryki i kilkoma szalonymi, ale też wzbudzającymi rozbawienia pomysłami. Jeden z lepszych epizodów.
Kolejnym razem drogie panie, gdy pójdziecie na wieczór panieński i ktoś wam da czekoladkę w kształcie kutasa dwa razy zastanowicie się przed wsadzeniem go do ust.
Kolejny epizod o tytule Kidprint nakręcony został przez gościa od teledysków Alexa Rossa Perry’ego, który wyreżyserował chociażby zapis koncertu Ghosta z 2024 roku Rite Here Rite Now.
W 1992 roku małe amerykańskie miasteczko nawiedza fala porwań i brutalnych morderstw dzieci. Właściciel miejscowego sklepu video nagrywa dzieci z miasteczka na taśmę VHS, aby po ich ewentualnym zaginięciu nagrania mogła wykorzystać poszukująca ich policja. Wkrótce okazuje się kto jest odpowiedzialny za zbrodnie.
Kidprint to najpoważniejszy w tonie segment V/H/S/Halloween nieco przypominający programy true crime. Znajdziemy tu wątek porwań, seryjnego mordercy, bezradności policji, potwornych okaleczeń, a w końcu dowiemy się kto stoi za procederem i co go za zbrodnie czeka. Całkiem niezły epizod.
Ostatni segment zatytułowany Home Haunt wyreżyserowała całkowicie dla mnie anonimowa Micheline Pitt.
Segment ten opowiada o ojcu, który co roku na halloween wraz z synem przygotowuje dom strachów na swym podwórku, do którego zapraszam miejscowych. Tym razem jednak kradnie ze sklepu z gadżetami halloweenowymi tajemniczą płytę winylową, która ma uświetnić wydarzenie. I faktycznie, ci którzy przeżyją zapamiętają to święto do końca życia.
Home Haunt to moim zdaniem chyba najlepszy epizod tej części VHS i dodatkowo najlepiej wykonany. Z jednej strony to nostalgia za dziecięcymi czasami, gdy ojciec-zajawkowicz wraz z synem przygotowują się na święto duchów, z drugiej krwawy horror przepełniony czarnym humorem. Na uwagę zasługują profesjonalnie wykonane krwawe efekty specjalne. Ja bawiłem się na nim wybornie.
Podsumowując skoro epizod Coochie Coochie Coo jest najsłabszy, a w cale jakiś tragiczny nie był to oznacza, że V/H/S/Halloween to solidna produkcja. W zasadzie nie ma tu epizodów złych, a każdy kolejny jest lepszy od poprzedniego. Może i nic tu nie wyrywa z butów, ale ta seria chyba nigdy nie miała tak robić. Moim zdaniem po niezłym V/H/S/Beyond z zeszłego roku otrzymaliśmy kolejną porządną część.




