Things Heard & Seen (2021)

Things Heard & Seen (2021)

8 maja 2021 Wyłącz przez Skaras
Tagi: horrory o duchach, Horrory z Netflixa, mistery

Reżyseria: Shari Springer Berman, Robert Pulcini
Kraj: USA

Młode małżeństwo George i Catherine z czteroletnią córką Franny wprowadza się do nowego domu na odludziu. Domu, który skrywa mroczna tajemnicę. Wkrótce zarówno matka jak i córka zaczynają odczuwać obecność istoty nie z tego świata. Kobieta wszczyna swoje śledztwo jednocześnie zapoznając się z lokalną społecznością. Ojciec rodziny nie daje wiary plotkom, bardziej skupiając się na swojej karierze wykładowcy sztuki.

Recenzję Co widać i słychać obejrzysz także na Youtube:

“Co widać i słychać”, a w oryginale “Things Heard & Seen” to film produkcji Netflixa, który przedstawiany jest jako horror, ale z horrorem niewiele ma wspólnego. Bliżej mu dramatu z elementami kina mistery, choć motyw tajemnicy sprzed lat i śledztwa prowadzącego do jego rozwiązania jest potraktowany po łebkach i po prostu nieciekawie.

Mimo, iż w filmie są wątki nadprzyrodzone, czy po prostu emanacje duchów to całość nie stara się nawet trzymać klimatu. Ani widz podczas seansu, ani bohaterowie filmu nie odczuwają specjalnie zagrożenia, czy to ze strony wspomnianych zjaw, czy też społeczności, która zdaje się wiedzieć więcej niż chce wyjawić.

Film w momentach, które mogłoby wzbudzić jakiś niepokoi, jak chociażby w scenie z seansem spirytystycznym, czy klasycznym mryganiem sprzętów domowych idzie w tanie, efekciarstwo, które pozostawia widza obojętnym. Przypomina mi to motyw z “The Haunting” z 1999 roku, które było wysokobudżetowym horrorem, ale cały hajs poszedł chyba na CGI zamiast skupić się na klimacie.

Kolejnym minusem jest miałki scenariusz, którego nie starczyło na ponad 120 minut seansu. Film spokojnie można by skrócić o 40 minut bez szkody dla fabuły.

Jak już wspominałem miesza się tu kino mistery, w którym Catherine po odnalezienia pierścienia poprzedniej właścicielki domu stara się odkryć jego tajemnicę. Wybiera się do lokalnego towarzystwa historycznego, ale niewiele z tego wynika. Wtem okazuje się, że wszyscy ludzie, których dopiero co poznała znają jakąś przerażającą prawdę o posesji i zachęcają kobietę do zagłębienia się w nią tłumacząc, że nic jej nie grozi. I znowu ten wątek zostaje urwany.

Nie wiadomo, co kieruje mieszkańcami, skąd znają nadnaturalną prawdę o domostwie, czy należą do jakiejś sekty. No nie wiadomo.

Drugi wątek, który również mnie nie przekonał to motyw męża Catherine George’a. Jest to człowiek po trupach dążący do sukcesu. Jego chęć ułożenia życia tak jak chce on jest wręcz groteskowa. George to charakter najczarniejszy z czarnych. Postać jednowymiarowa bez żadnych pozytywnych cech. Co i rusz dopuszcza się różnych podłości ze sceny na scenę przekraczając kolejne granice. Mógłby ktoś tłumaczyć, że to atmosfera domu na niego wpływa niczym w klasycznym “Amytyville”, ale w trakcie trwania filmu wychodzi, że kombinował już przed przeprowadzką także to pomysł nietrafiony.

Lepiej jest już jeśli chodzi o wykonanie, może poza wspomnianymi nieumiejętnie nakręconymi scenami straszenia. W główne role wcielili się James Norton i Amanda Seyfried, a wtóruję im Murray Abraham i Rhea Seehorn, więc o aktorstwo nie musimy się martwić. Kupiła mnie też ładna, ciepła kolorystyka, czy stonowana praca kamer.

Podsumowując “Co widać i słychać” to zmarnowany potencjał. Scenarzyści nie mogli się zdecydować, o czym chcą nakręcić film i wyszło nijako i nudno.

Gdyby zrezygnować ze zjaw mógłby wyjść niezły dramat o toksycznym związku, gdyż ten motyw jest zaznaczony najsilniej. Można by zrobić film o lokalnej sekcie i tajemnicy z przeszłości. Można by nakręcić nawet klona “Amityville”, ale w świeższej odsłonie.

A tak twórcy wrzucili wszystkie te motywy do jednego wora i powstał ładnie nakręcony usypiacz.

Zobacz również