Skinamarink (2022)

Skinamarink (2022)

10 lutego 2023 Wyłącz przez Skaras
Tagi: horrory psychologiczne

Reżyseria: Kyle Edward Ball
Kraj produkcji: USA

Dziś opowiem Wam o dość kontrowersyjnym filmie, który kosztował 15 000 dolarów , a do tej pory zarobił ponad 1,5 miliona. O filmie, który nazywany już jest najstraszniejszym horrorem tego roku. Hit kanadyjskich festiwali filmowych. Zapraszam do recenzji “Skinamarink”.

Recenzję Skinamarink obejrzysz także na Youtube:

“Skinamarink” to pełnometrażowy debiut reżyserski Kanadyjczyka Kyle’a Edwarda Balla, który jest rozwinięciem jego krótkometrażowego “Heck” z 2020 roku.

“Skinamarink” to mocno eksperymentalna produkcja, w której nie ma klasycznej linii fabularnej, czy nawet bohaterów. Mimo to reżyser co parenaście minut daje nam jakiś strzęp informacji na co wogóle patrzymy i gdy trochę pogłówkujemy możemy się domyślać (ale tylko domyślać) o co tu chodzi.

Cała akcja filmu rozgrywa się w domu nocą. Tam rodzeństwo kilkulatków, Kevin i Kylee orientują się, że gdzieś zniknęli ich rodzice. W dodatku w ciemności czai się potwór. Brzmi dość intrygująco, ale miejcie na uwadze, że cała ta “fabuła” jest po bardzo małym kawałku dawkowana przez 100 minut metrażu.

Przez cały film i to dosłownie PRZEZ CAŁY reżyser raczy nas niedoświetlonymi, nieostrymi, bardzo ziarnistymi, statycznymi ujęciami kawałka ściany, jakiegoś korytarza, fragmentu telewizora, podłogi. Serio, często tu jest tak, że wpatrujemy się w ciemną plamę przez minutę i zastanawiamy się na co właściwie patrzymy.

W filmie poznajemy dwójkę kilkulatków. Ale to nie tak, że zostają nam przedstawieni w klasyczny sposób. Widz raczej się domyśla kim oni są i co robią w całym tym przedstawieniu. Co więcej w tej produkcji pojawiają się sporadycznie i nigdy w pełnej krasie. Czasem gdzieś mignie ich stopa, zobaczymy ich nogi, gdy biegną do innego pokoju, czy ich ciemny zarys na równie ciemnej plamie.

W ciemnościach czai się także potwór, który ma złe zamiary. Nie jest to namacalny byt. Jest to po prostu ciemność. Strach przed nieznanym. Co więcej ciemność kilka razy nawet odzywa się do bohaterów każąc im robić niemiłe rzeczy. Jest wszechobecnym zagrożeniem, które nigdy nie ukazuje się nam wprost. Ale czujemy jego obecność. I to w zasadzie tyle. Clue filmu.

Jest tu kilka kwestii mówionych, zarówno przez dzieci do siebie nawzajem jak i potwora. Ale łącznie te dialogi można by zapisać na jednej kartce. W dodatku słowa są tak zniekształcone, albo ciche, że gdyby nie napisy często bym się nawet nie zorientował, że to jakieś słowa niosące treść, a nie nieartykułowany dźwięk, czy po prostu hałas.

W obserwacji tego eksperymentu nie towarzyszy też nam klasyczna muzyka, bo takowej nie ma.Jedyna muzyka jaką usłyszymy to ta dobiegająca z telewizora, w którym dzieciaki oglądają oldchoolowe kreskówki. Cała reszta to sporadyczne odgłosy jakiegoś stukania, przebiegania przez korytarz i innej krzątaniny, oraz jednostajny buczący ambient.

Ja rozumiem zamysł reżysera, żeby ukazać dziecięce pierwotne lęki. Przed ciemnością, czy przed opuszczeniem przez rodziców. Ale ślamazarne tempo, wszechobecny mrok na ekranie i ciągłe używanie tych samych statycznych ujęć po prostu męczą. W zamyśle reżysera miało to pogłębiać immersję świata widzianego oczami dziecka. W efekcie po prostu nuży.

Film jest onirycznym spacerem przez krainę snów dwójki dzieci. Nie wiemy, czy bohaterowie faktycznie się obudzili, są w półśnie chodząc po labiryncie domostwa nie do końca wybudzeni, czy śpią w najlepsze śniąc dziecięce koszmary. Ku temu ostatniemu skłaniały by się znikające okna i drzwi napotykane przez Kevina. Reżyser daje nam strzępy, widz sam musi sobie z nich ułożyć interpretację.

Kiedy forma jest dla widza nieatrakcyjna i po prostu uciążliwa powinien mu się chociaż udzielić klimat, atmosfera lęku przed nieznanym i nienazwanym. Niestety i tego tu brakuje. Reżyser stara się straszyć klasycznymi metodami jak odgłosy czyjejś obecności gdzieś w ciemności, nagle zapalające się światło, szepty zza kadru. Tyle, że to w żaden sposób nie działa przynajmniej na mnie. Pojawią się tu także ze 2-3 klasyczne jumpscares, ale i one nie robią żadnego wrażenia.

“Skinamarink” to czysty eksperyment, w którym ani treść, ani forma do siebie nie przekonuje, a jedynie męczy. A przecież istnieją tego typu eksperymentalne filmy, które mogą zarówno zaintrygować jak i wciągnąć swą formą jak chociażby słynny “Begotten”.

Ktoś gdzieś porównał “Skinamarink” to “Paranormal Activity”, ale to porównanie jest całkowicie nietrafione. Te filmy różnią się jak dzień i noc. Serio, zawsze uważałem “Paranormal Activity” za film nudny, w którym nic się nie dzieje, a forma jest żadna. No to “Skinamarink” bije go na głowę.

Tej produkcji nie można oceniać w klasycznych kategoriach. Nie można tu ocenić aktorstwa, muzyki, scenografii, czy zdjęć. Fabuła filmu jest w zasadzie szczątkowa, a to co powinno stanowić siłę takiej produkcji, czyli wczucie się w sytuację dziecka w ciemności i odczuwanie jego pierwotnych lęków zupełnie nie działa. Nie pozostaje tu nic dla czego warto by go obejrzeć. Ode mnie otrzymuje ocenę 1/10. Ale skoro gdzieś jednak ludzie się nim zachwycają polecam sprawdzić we własnym zakresie. Dla większości z Was będzie to pozycja nie do przełknięcia, ale pewnie po tej recenzji już się o tym zorientowaliście.

Jeśli jednak ktoś z Was poczuł się zaintrygowany, nie przeszkadza ci eksperymentalna forma to przekonaj się samemu tym bardziej, że film ma polską dystrybucję. Zajęło się tym Velvet Spoon, które specjalizuje się w kinie gatunkowym z artystycznym zacięciem. To oni dali nam takie perełki jak “Psycho Goreman“, czy “Pisklę”. Czy film stanie się hitem?

Póki co cały ten hype na niego brzmi jak sztucznie wykreowany tiktokowy viral, o którym ludzie zapomną za miesiąc. Czy tak się stanie czas pokaże.

Zobacz również