Heretic (2024) – horror religijny – recenzja
21 listopada 2024Tagi: horrory psychologiczne, Horrory religijne
Reżyseria: Scott Beck, Bryan Woods
Kraj produkcji: USA, Kanada
Dziś opowiem Wam o niezłym horrorze religijnym. Horrorze po którym niejeden z Was może zostać ateistą. O filmie, w którym Hugh Grant rozwala system, na prawdę i w przenośni. Zapraszam do recenzji Heretica.
Recenzję Heretica obejrzysz także na Youtube:
Dwie nastoletnie mormonki pukając od drzwi do drzwi trafiają do domu Reeda, starszego uśmiechniętego mężczyzny, który jest zainteresowany teologicznymi rozmowami. W miarę jak Reed wymienia z dziewczynami poglądy na temat religii i wiary sytuacja robi się coraz bardziej napięta. W pewnym momencie mężczyzna stawia bohaterkom ultimatum.
Heretic to nowy horror od studia A24. Myślę, że spokojnie można go nazwać horrorem teologicznym. Gdy siostra Barnes (w tej roli Sophie Thatcher znana z niszowego science fiction Prospect i remaku Boogeymana) i siostra Paxton (w tej roli Chloe East znana z Wilka ze Snow Hollow) trafiają do domostwa pana Reeda (w tej roli Hugh Grant) rozpoczynają długą rozmowę na tematy teologiczne. O istotę wiary, religii, bogów. Bohaterki to typowe nastolatki, które mają swoje problemy, zainteresowania, po prostu życie. Scena otwierająca pokazuje je jak rozmawiają o rozmiarach kondomów płynnie przechodząc na temat porno. To nie jakieś religijne fanatyczki tylko zwykłe dziewczyny jedynie wepchnięte przez rodzinę w rolę do jakiej żadne dziecko nigdy nie powinno być zmuszane.
Reed to ateista, ale z tych inteligentnych. Zamiast mówić, że Jezus, czy Allah jest do dupy zadaje odpowiednie pytania, aby to rozmówca sam doszedł do takich wniosków. Masa tu przykładów w jak perfidny działają religie znane każdemu ateiście, który takich rozmów przeszedł setki w życiu, więc dla takowych nie będzie tu nic nowego. Wiecie fakt, że przed Jezusem istniało parenaście bóstw, które urodziły się z dziewicy 25go grudnia, zostały ukrzyżowane, zmartwychwstały, czyniły cuda itd.
Ale rozmowa Reeda z młodymi mormonkami to nie tylko takie encyklopedyczne banały. Bo młode mormonki nie mogą przebywać z mężczyzną w domu same, musi im towarzyszyć jakaś kobieta. I tu pojawia się żona Reeda, której przez długi czas nie widzimy na ekranie. W pewnym momencie gospodarz pyta się dziewczyn. Czy wierzycie, że moja żona istnieje? Jest to doskonałe porównanie do wiary, w której z wąskich, bądź wręcz nieistniejących przesłanek powstają całe religie.
Reed przypominał mi nieco mnie z czasów, gdy jeszcze wpuszczano mnie na lekcje religii. Ale po serii niewygodnych pytań dostałem wilczy bilet :D. Cieszę się, że być może w wierzących widzach dialog pomiędzy bohaterami może zasiać ziarno wątpliwości. Bo wiara filmowych sióstr zostaje wystawiona na próbę. I nie tylko ze względu na religijne dysputy.
Jednak po 40 minutach zacząłem się nieco niecierpliwić, bo mogli by już skończyć gadać (choć zagrane i nakręcone jest to pierwszorzędnie) i przejść do konkretów, czyli horroru. Ten w końcu nadchodzą i… magia gdzieś pryska, robi się banalnie i wtórnie. Horror się pojawia, ale niewiele się różni od generycznych, hollywoodzkich straszydeł z piwnicy, choć rzecz jasna niesie ze sobą jakieś przesłanie, jak to u studia A24. Niewiele tu jednak napięcia, fabuła nieco przyspiesza, a jednak zaczyna nużyć. Po wciągającej świetnie zrealizowanej części pierwszej dostajemy miałką i nijaką konkluzję. Tak jakby scenarzystom zabrakło pomysłów jak od rozmów teoretycznych o religii przejść do praktyki. Od razu przypomniał mi się zeszłoroczny horror Nefarious, który jest w bardzo podobnym stylu. Tylko tam twórcy byli konsekwentni w konstrukcji filmu i nie potrzeba było tanich straszydeł, aby film dowieźć do końca.
Heretic natomiast nakręcony jest pierwszoligowo (a odpowiedzialni są za niego o dziwo twórcy Domu strachów z 2019 roku i akcyjniaka 65, które były filmami co najwyżej średnimi). Zdjęcia robią tu robotę i mimo przegadanej fabuły powodują, że nie czuć specjalnego znużenia. Kamera niby wszystko rejestruje spokojnie, ale robi to różnymi obiektywami, pod różnymi kątami, z różnej perspektywy, co wprowadza całkiem sporo dynamizmu. Kolorystyka w środku wielkiego domostwa jest ciepła i miła dla oka w przeciwieństwie do szalejącej na zewnątrz jesiennej burzy. Domostwo Reeda wprost zaprasza, żeby się rozsiąść na kanapie, wyjąć z pieca ciasto jagodowe i pogadać, który bóg jest większy. Zaś aktorstwo trójki bohaterów jest świetne, choć cały show kradnie tu Hugh Grant, który jest wręcz obłędny! Jego mimika, tiki, maniera, uśmiech. Samymi tymi elementami gry aktorskiej zręcznie buduje swoją postać.
Szkoda, że gdy wchodzi część horrorowa film rozbija się o banały i klisze. Bo dialogi są tu nieźle rozpisane, postacie dobrze nakreślone i wiarygodne. Reed mimo, że to on jest tą postacią negatywną, diaboliczną wręcz ma całkowitą rację co do istoty religii. I niech mi nikt nie wyjeżdża ze tekstem-wytrychem o muzułmanach by tak nie powiedział, bo dostaje się tu każdej religii. Religia ma tylko jeden cel: rządzić ludźmi. Niestety część horrorowa nie zagrała. I przez to film przejdzie bez większego echa i wkrótce nikt o nim nie będzie pamiętał. Jednak polecam się wybrać do kina, czy później obejrzeć na jakimś VOD. Bo to produkcja, która daje do myślenia, a to już coś w dzisiejszych czasach.
Pozwólcie, że wrócę jeszcze do samego znaczenia słowa heretyk. Heretyk to osoba głosząca herezje, czyli poglądy sprzeczne z główną, obowiązującą doktryną panującej religii. Co to oznacza w praktyce? Jeśli jesteście praktykującymi katolikami, ale nie zgadzacie się z jakimś elementem wiary uznawanymi przez kościół jak choćby seks tylko dla prokreacji, spowiedź przed jakimś obcym facetem to gratuluję! Jesteś heretykiem. To pierwszy krok do porzucenia zabobonów i postawienia siebie w centrum świata. Tak trzymać.