V/H/S/2 (2013)
2 listopada 2022Reżyseria: Simon Barrett, Jason Eisener, Gareth Evans, Gregg Hale, Eduardo Sánchez, Timo Tjahjanto, Adam Wingard
Kraj: USA
Recenzję “V/H/S/2” obejrzysz także na youtube:
Dziś opowiem Wam o sequelu popularnej serii paradokumentów. Sequelu, w którym występuje jeden z najlepszych segmentów całej serii. Zapraszam do recenzji V/H/S 2″.
Para prywatnych detektywów zostaje wynajęta, by odnaleźć zaginionego nastolatka. Udają się pod wskazany adres, gdzie odnajdują komputer chłopaka, oraz masę kaset VHS z amatorskimi nagraniami. Detektywi zaczynają przeglądać materiał w poszukiwaniu wskazówek.
Przypomnijmy , że horror “V/H/S” z 2012 roku powstał z inicjatywy Brada Miska szefa portalu Bloody-disgusting. Koncept był taki, że będzie to horror paradokumentalny, czyli kręcony z ręki podzielony na krótkie epizody. Każdy z epizodów miał wyreżyserować inny twórca związany z kinem grozy. Po sukcesie jedynki Miska poszedł za ciosem rok później wypuszczając sequel oparty na tej samej formule.
Wszystkie epizody scala główna opowieść, w której para detektywów ogląda kaset VHS w domu zaginionego nastolatka i to właśnie ich zapis stanowią kolejne epizody. Tak jak i w pierwszej części opowieść ta nie pozwala specjalnie rozwinąć skrzydeł i jest bardziej, żeby scalać całość, ale udało się jednak zaintrygować widza. Co się stało z zaginionym nastolatkiem? Jaki wpływ na niego miały kaset video? No i jakie niebezpieczeństwo czeka w jego na parę detektywów, no bo nie oszukujmy się, jakieś przecież musi. Segment ten wyreżyserował znany z pierwszej części “VHS” Simon Barrett, scenarzysta “Gościa” i “Blair Witcha”.
Pierwszy epizod opowiada o chłopaku, któremu po urazie oka zostaje wszczepiony eksperymentalny implant – kamera. Po powrocie do domu mężczyzna zaczyna dostrzegać duchy. Wkrótce także poznaje kobietę z podobnymi przypadłościami.
Ten epizod wyreżyserował znany z jedynki Adam Wingard, reżyser “You’re Next” i “Gościa”. Ciężko powiedzieć coś więcej o tym epizodzie, co nie wynikałoby z fabuły. Typowe ghost story, w którym obecność duchów ujawnia się poprzez implant oka.
Jest tu nieco średnich jump scares, gdy nagle w mieszkaniu pojawia się widmowa zakrwawiona postać i to w zasadzie tyle. Ciekawy motyw jest z umieszczeniem kamery w implancie. Niestety broni się tylko pomysł. Przydałoby się tu więcej fabuły, jakieś rozwinięcie tego pomysłu. Podobny motyw mieliśmy w znacznie lepszym Hongkongskim “Oku”. Zakończenie również jest miałkie i bez polotu. Cieniutki segment.
W drugim epizodzie mężczyzna jadący rowerem przez las zostaje ugryziony przez zombie przez co po chwili sam się w nie zmienia. Kamera na jego kasku rejestruje wszystkie wydarzeni. Wkrótce mężczyzna natrafia na parę rowerzystów.
Ten segment wyreżyserował Eduardo Sánchez, reżyser “Blair Witch Project” do spółki z Gregiem Halem, producentem “Blair Witcha”. Ten epizod odpowiada na pytanie: jak to jest być zombie i zżerać ludzi. Facet po przemianie w żywego trupa grasuje po kniejach polując na ludzi, wypruwając im flaki i zżerając je. Ale chyba jakaś resztka pamięci po dawnym życiu w nim jednak została, co pokazuje zakończenie.
Niestety prócz niezłego pomysłu całość prezentuje się nazbyt amatorsko, a przez rozgrywanie się w słoneczny dzień nie buduje żadnego klimatu. A wystarczyłaby odrobina mroku i niedopowiedzenia, żeby zrobić ten segment ciekawszym.
Ale pies srał te dwa mierne epizody, bo kolejny jest jednym z najlepszych jakie widziała ta seria. A złożyło się na to kilka czynników.
Trójka filmowców przybywa do siedziby azjatyckiej sekty zrobić o niej reportaż. Przywódca kultu mówi, że wkrótce na ziemi otworzy się brama do Raju. W trakcie kręcenia reportażu okazuje się, że dzień ten właśnie nadszedł.
Ten epizod wyreżyserował Timo Tjahjanto, reżyser niezłego straszaka “Sebelum Iblis Menjemput”, czy brutalnego akcyjniaka “The Night Comes for Us” do spółki z Garethem Evansem reżyserem “Apostoła” i scenarzystą obu części “Raidu”.
Epizod ten jest dobry przede wszystkim dlatego, bo intruyguje. Czym zajmuje się kult. Czym jest obiecany przez jego przywódcę raj. Do czego członkowie sekty są w stanie się posunąć. Wkrótce pytania te znajdą odpowiedź, kiedy przywódca oznajmia przez radio, że nadszedł czas, na który sekta czekała.
Od tego momentu zaczyna się istne szaleństwo. Członkowie sekty grupowo i w brutalny sposób popełniają samobójstwa. Jest tu kilka pamiętnych krwawych scen, które również dziś robią robotę. Odstrzeliwanie głowy szotgunem, masowe egzekucje, czy moja ulubiona: grupowe samobójstwo przez strzał w skroń.
Od tego momentu horror sekciarski zamienia się w horrorach o opętaniach, horror demoniczny, a nawet zombie movie. Scenarzystom udało się upchnąć tyle elementów ze względu na czas trwania epizoduu, który jest jednym z najdłuższych w serii. Dzięki temu był czas zarówno na budowanie intrygi, poznanie bohaterów jak i krwawą jatkę. Zdecydowanie jeden z najlepszych segmentów w historii tej serii.
Ostatni epizod pokazuje typowe amerykańskie przedmieście i dom typowej rodziny. Rodzice wyjeżdżają na wieczór, więc do starszej córki przychodzi chłopak z kolegami. Jej młodszy brat również zaprasza swoich znajomych. Podczas przepychanek między rodzeństwem za oknem pojawiają się tajemnicze światła.
Ten segment wyreżyserował Jason Eisener, reżyser kultowego już “Hobo with a Shotgun“.
Niestety ta część to kolejny typowy oklepany motyw o ufo, gdzie na amerykańskie osiedle przybywają obcy. Ufoludy to klasyczne szaraki – chude, z dużymi głowami i oczami o pająkowatych palcach. Wydaje mi się, że obca cywilizacja, gdyby przybyła na Ziemię miałaby ciekawsze powody niż chęć zabicie paru nastolatków jak w slasherze z Jasonem Voorheesem.
Segment zupełnie bezsensowny i z niewykorzystanym potencjałem. Ciekawe jest natomiast to, że większość materiału jest filmowana z kamery przyczepionej… do domowego pieska. Czego to ludzie nie wymyślą.
Mam problem z tą częścią VHS. Dostaliśmy trzy słabiutkie historie i jedną zajebistą. No i jak coś takiego ocenić?