Night of the Living Dead (1968)

Night of the Living Dead (1968)

24 czerwca 2021 Wyłącz przez Skaras
Ocena: 10/10
Tagi: horrory o zombie, najlepsze horrory

Reżyseria: George A. Romero
Kraj: USA

Recenzję tą obejrzysz także na naszym kanale Youtube:

W 1968 roku młody niedoświadczony filmowiec nakręcił film, który już na zawsze zmienił obliczę horroru. Wywrócił gatunek zombie movie o 180 stopni i rozpoczął złotą erę kina o żywej śmierci.

Barbara wybiera się na cmentarz ze swoim bratem Johnnym by odwiedzić grób ojca. W pewnym momencie atakuje ich nieznajomy w wyniku, czego Johhny ginie. Barbara uciekając przed napastnikiem trafia na opuszczoną farmę, gdzie poznaje Bena, który również skrył się przed agresorami. Wkrótce farma staje się celem ataku dziesiątek żywych trupów.

Początkowo ten film miał być komediohorrorem o nastolatkach odwiedzanych przez przybyszów z obcej planety. Pomysł jednak upadł ze względu na koszty efektów specjalnych jak lądowanie latającego spodka. Na szczątkach scenariusza postanowiono zrealizować film z najtańszymi potworami do zrobienia – z żywymi trupami.”Noc” wzorowana była na filmie “Carnival of Souls” z 1962 roku w reżyserii Herka Herveya, który co prawda opowiadał o duchach, a nie o zombie, ale widać wyraźne podobieństwo między oboma dziełami.

Noc Żywych Trupów nie jest oczywiście pierwszym filmem o nieumarłych. Początki tego nurtu sięgają lat 30stych, kiedy powstały to “I Walked with a Zombie”, czy “White Zombie”. Ale Noc dokonała konkretnej zmiany w gatunku.

Do tej pory wszystkie żywe trupy były bezwolnymi marionetkami na usługach swych panów. Byli niewolnikami pracującymi w kopalniach, młynach, strażnikami, czy zabójcami. Tworzone były zazwyczaj przez czarowników voodoo lub na skutek klątwy, by pośmiertnie strzec miejsca swej tragicznej śmierci. “Noc żywych trupów” zupełnie to odmieniła.

To już nie czarna magia, czy klątwa stoi za reanimacją zmarłych, a radiacja pochodząca z przestrzeni kosmicznej. Pandemia zombie nie ma charakteru lokalnego i celowego. Jest przypadkowym kataklizmem na większą skalę.

Żywymi trupami też już nie kieruje Władca, który je reanimował, nie spełniają już życzeń czarownika, a są bezmyślnymi ochłapami mięsa, reanimowani nieznaną siłą, a ich jedyny cel to pożeranie żywych istot. Zombie Romerowskie są o wiele bardziej przerażające od poprzedników, gdyż są całkowitą antytezą życia. Gnijące ścierwa zdolne jedynie rozszarpywać tych, którzy jeszcze pozostali przy życiu i napychać ich mięsem swe rozpadające się trzewia.

Już pierwsza scena filmu, gdy Barbara wraz ze swoim bratem odwiedzają cmentarz daje pojęcie z jakim nihilizmem będziemy mieli do czynienia. Gdy Johnny straszy Barbarę pamiętnym zwrotem “They’re comming to get you Barbara” w oddali widzimy zataczającą się postać idącą w stronę bohaterów. Podczas błyskawicznej konfrontacji Johnny ginie, a Barbara zostaje sama ze ścigającym ją potworem.

Na marginesie dodam, że to pierwsze zombie z cmentarza stało się jednym z najbardziej rozpoznawalnych żywych trupów w historii kina. Wcielił się w niego Bill Hinzman, jeden z inwestorów filmu. 20 lat po premierze “Nocy” Hinzman wyreżyserował własny film o żywych trupach “Flesheater”, w którym rzecz jasna zagrał głównego zombie. Film mocno B-klasowy i tylko dla fanów gatunku.

Wygląd zombie w “Nocy” również był nowatorski. Mimo, że już wcześniejsze filmy ukazywały zombie jako gnijące trupy, np. w hammerowskiej “Pladze zombie” z 1966 roku, to ich charakteryzacja mimo, że świetna była dość teatralna.

Romero ukazał natomiast zombie jako obrzydliwe gnijące trupy. Ścierwa, które powstały z grobów w zbutwiałych łachach, w których zostały pochowane. Skóra odpada im płatami, na ciałach widoczne są plamy opadowe, a oznaki gnicia są doskonale widoczne. Część z nich porusza się nawet nago jakby właśnie opuściły prosektorium.

Nasi bohaterowie przez większość filmu siedzą na opuszczonej farmie otoczeni dziesiątkami żywych trupów. Barykadują się w środku, okna i drzwi zabijają deskami. Starają się ukryć i przetrwać, ale i dowiedzieć się o sytuacji wokół oglądając wywiad w telewizji z naukowcami tłumaczącymi, co się w zasadzie wydarzyło, ale otrzymują sprzeczne komunikaty, co wzmaga dezorientację. Mamy tu więc wiele klasycznych motywów, które eksploatowane były później w dziesiątkach zombie movies.

“Noc Żywych Trupów” to jednak nie tylko konfrontacja ludzi z żywymi trupami, ale też spięcia wewnątrz samej grupy. Mamy tu dwie opozycyjne strony: Ben, który jest silnym, dobrze zbudowanym mężczyzną o cechach przywódczych, który chce wziąć sprawy w swoje ręce, odeprzeć ataki zombie i wywalczyć sobie drogę do przeżycia. I mamy okrąglutkiego, łysiejącego Harry’ego Coopera typowego faceta po czterdziestce, śliskiego i tchórzliwego, który woli chować się w piwnicy z rodziną i czekać na ratunek.I wiecie, co jest najśmieszniejsze. Że to Harry miał racje. Gdyby wszyscy go posłuchali i zabarykadowali się w piwnicy rano ludzie szeryfa by ich uratowali. A tak przez decyzje Bena giną wszyscy. Kolejny genialny zabieg Romero.

Oprócz Bena i Harry’ego w domku znajduje się także Barbara, która wpadła w stan katatonii – nie jest w stanie wykonać żadnego działania oprócz bezmyślnego siedzenia. Poznajemy także żonę i córkę Harry’ego, które na polecenie męża przebywają w piwnicy, oraz Toma i Judy, parę nastolatków, którzy również schronili się na farmie. Ta zbieranina będzie walczyć o przeżycie, współpracując, ale także się ze sobą spierając, podejmując nie zawsze rozsądne decyzje, co ostatecznie będzie opłakane w skutkach.

Co prawda film nie jest przesadnie brutalny, wszak kino gore dopiero raczkowało, ale znalazło się w nim kilka mocniejszych scen jak żywe trupy wypruwające i pożerające wnętrzności z ciał, czy zwłoki w zaawansowanym stadium rozkładu leżące na schodach domku. Na więcej efektów specjalnych nie starczyło pieniędzy.

Romero w tamtym czasie wraz ze scenarzystą Johnem Russo kręcił reklamówki. We dwóch postanowili nakręcić horror i zebrali grupkę 8 znajomych zakładając studio Image Ten Inc. Pieniędzy było tak mało, że wszyscy musieli się na film zrzucić, a jedna osoba wykonywała pracę kilku osób na planie jak np. Karl Hardman, który nie tylko grał Harry’ego Coopera, ale pełnił też funkcję producenta, inżyniera dźwięku i kilka innych.

Film Romero to również jeden z najbardziej kontrkulturowych filmów w historii, na który warto spojrzeć biorąc pod uwagę ówczesne nastroje społeczno-polityczne. Były to lata 60te. Lata wolnej miłości i pacyfizmu. Lata hipisów którzy protestowali przeciwko wojnie w Wietnamie. Czas, gdy popularność zdobywał wegetarianizm. I wtem George Romero niczym siekierą prosto między oczy wypuszcza swoje dzieło, w którym potwory bezlitośnie mordują wszystko, co się rusza, aby pożreć ich mięso. To musiał być szok dla ówczesnej publiki.

Najmocniej wypada jednak zakończenie, które jest gorzkie i pesymistyczne. Główny bohater, Ben wypatrujący o świcie wybawicieli w postaci ludzi szeryfa zostaje przez nich zabity strzałem z karabinu, gdyż ci pomylili go z żywym trupem. Pojawia się tu interpretacja rasowa, od której Romero się odżegnuje. Ale ciężko jednak nie ulec wrażeniu, że być może ludzie szeryfa celowo zastrzelili Bena, aby bezkarnie pozbyć się “czarnucha”. Bo mogą być oni równie tchórzliwi i wrogo nastawieni do mniejszości co Harry Cooper, który od początku był skonfliktowany z Afroamerykaninem.

Sam Duane Jones w roli Bena od początku obawiał się rasistowskich ataków na jego osobę. “Noc” była pierwszym amerykańskim filmem, gdzie czarnoskóry aktor grał główną rolę, więc Duane nie chciał odgrywać scen, w których Ben wpada w złość, czy używa przemocy np. uderzając Barbarę – nie chciał, aby widzom utrwalił się obraz stereotypowego agresywnego Afroamerykanina.

“Noc Żywych Trupów” jest tak mocna i innowacyjna na tak wielu płaszczyznach, że aż głowa mała. Scenariusz przekroczył niejedno tabu, które nawet w dzisiejszych czasach jest często nietykalne. Zobaczcie sami. Dziecko umiera. Córka brutalnie zabija swoją matkę. Główna bohaterka ginie z rąk własnego brata. Zakochana para nastolatków ginie. Główny bohater zostaje zabity przez wybawicieli. No i wspomniany czarny charakter Harry okazuje się tym, który ma rację.

Ciekawie prezentuje się również sam epilog filmu, w którym prezentowane są zdjęcia w formie slajdów z akcji ratunkowej przeprowadzanej przez szeryfa i jego ludzi. Mężczyźni strzelają do żywych trupów, ich na dobre martwe już truchła nabijają na rzeźnickie haki i zaciągają na wielkie stosy, gdzie zwłoki są palone. Przypomina to prawdziwy dokument telewizyjny przez co robi upiorne wrażenie.

Film został doceniony na całym świecie zarabiając ponad 263 razy tyle ile wynosił jego budżet. Nie uszedł także uwadze brytyjskiej cenzurze, która wpisała go na listę zakazanych filmów video nasties.

“Noc…” doczekała się dwóch wersji pokoloryzowanych, ale zdecydowanie je odradzam. Czarno-biały obraz stanowi o sile tego dzieła, jest surowszy, bardziej przypomina filmy dokumentalne i dzięki temu silniej oddziałuje na psychikę. Nie polecam też wersji z domeny publicznej, gdyż tam obraz jest bardzo rozmyty i niewiele widać. Jeśli ważna dla Ciebie jest polska wersja polecam polskie wydanie specjalne od Mayfly, a jeśli nie przeszkadza Ci brak napisów łykaj bluraya od Criteriona.

“Noc żywych trupów” była pierwszą częścią trylogii nakręconej przez Romero. 10 lat po jej premierze powstał “Świt żywych trupów” rozgrywający się w centrum handlowym. Był to film kolorowy, z wieloma świetnymi scenami gore, wyrazistymi postaciami, oraz przesłaniem potępiającym konsumpcjonizm. W 1985 powstała trzecia część zatytułowana “Dzień żywych trupów”, w którym akcja toczy się w wojskowej podziemnej bazie, w której naukowiec prowadzi badania nad zombie. Film nieco bardziej kameralny niż poprzednik, ale najlepszy technicznie z wyjątkowo obleśnymi i realistycznymi scenami gore. W 2005 roku Romero powrócił do tematyki zombie w filmie “Ziemia żywycch trupów”, ale ani on, ani kolejne filmy z serii nie zbliżyły się poziomem do oryginalnej trylogii.

W 1990 roku powstał zaś remake “Nocy żywych trupów” w reżyserii Toma Saviniego, mistrza efektów specjalnych, który współpracował z Romero na planie “Świtu” i “Dnia żywych trupów”. Jego film posiada więcej akcji, o efekty specjalne martwić się nie musimy, a głównym protagonistą w odróżnieniu od oryginału została Barbara. Film ten jest jak najbardziej godny polecenia.

“Noc żywych trupów” to film, który zmienił wszystko w tematyce zombie. Film, dzięki któremu zombie są takie jakimi je znamy. Dzieło przełomowe, które nic się nie zestarzało i wciąż potrafi nieźle oddziaływać na widza.

Zobacz również