Death Race 2000 (1975)
8 marca 2022Reżyseria: Paul Bartel
Kraj: USA
Recenzję Death Race 2000 obejrzysz także na Youtube:
Stany Zjednoczone, niedaleka, dystopijna przyszłość. Totalitarny reżim co roku organizuje wyścig samochodowy, w którym uczestnicy zdobywają punkty za rozjeżdżanie ludzi. Wyścig ma zaspokoić rządzę krwi widowni, ale także odciągnąć uwagę od korupcji rządu. Na rajdowców czyha niebezpieczeństwo w postaci terrorystycznej organizacji sprzeciwiająca się rządowi i wyścigom.
“Wyścig śmierci 2000” luźno jest oparty na krótkim opowiadaniu “The Racer” z 1956 roku autorstwa Iba Melchiora. Ibowi, reżyserowi, scenarzyście, a przede wszystkim weteranowi II Wojny Światowej nieobca była przemoc i agresja, którą w swym opowiadaniu przekuł na rozrywkę dla mas.
Film wyprodukowało studio należące do Rogera Cormana New World Pictures, a wyreżyserował go Paul Bartel.
W wyścigu śmierci bierze pięć załóg samochodów kierowcy zasiadający w swych przekozackich maszynach wraz z pilotami. Kierowcy rajdowi i ich pojazdy żywcem wyjęci są z popkultury.
Mamy więc Calamity Jane, czyli kobietę-kowboja w Bykowozie z wielkimi rogami na masce. Machine Gun Joe ubranego niczym gangster z lat 20tych z gigantycznym nożem przytroczonym do maski auta. Wyglądający jak młodszy brat Pokraka z “Pulp Fiction” Frankensteina odzianego w czarne skóry, Matildę – nazistowską kobietę-swastykę jeżdżącą wozem stylizowanym na Luftwaffe i rzymskiego gladiatora Nero the Hero.
Film skupia się szczególnie na dwóch drużynach. Frankentein jest weteranem wyścigów. Przez lata niebezpiecznych zmagań jego ciało zostało pokiereszowane i rozczłonkowane. Chirurdzy poskładali go do kupy zastępując brakujące członki protezami. W tej roli zobaczymy kultowego aktora Davida Carradine’a, który wystąpił w dziesiątkach filmów eksploatacji, choć najbardziej znany jest z roli Billa w tarantinowskim “Kill Billu”.
Jego głównym oponentem jest Machine Gun Joe. Facet ubrany w garnitur i kapelusz niczym niskobudżetowy Don Corleone zazdrosny jest o popularność Frankensteina.
Gra go Sylvester Stallone, wtedy jeszcze zupełnie nieznany aktor, którego największym osiągnięciem było pokazanie tyłka w komedii erotycznej “Przyjęcie u Kitty i Studa”. Stallone pracując na planie “Wyścigu śmierci” pisał równolegle scenariusz do filmu, który miał być dla niego trampoliną do sukcesu, a mianowicie do “Rocky’ego”.
Obie załogi będą musiały stoczyć ze sobą śmiertelny bój.
Ciekawie sprawa wygląda także z Mary Woronov wcielającą się w Calamity Jane. Aktorka była członkiem grupy artystycznej Andy’ego Warhola. Wystąpiła nawet w jego filmie “Chalsea Girl”. Była dobrą znajomą reżysera Paula Bartela i ten postanowił ja zatrudnić. Problem w tym, że Mary nie dość, że nie miała prawa jazdy to jeszcze nigdy nie siedziała za kółkiem. Ale w filmie produkowanym przez Cormana takie mankamenty to nie problem. Bardziej niż umiejętność prowadzenia pojazdu reżysera interesowały jej ponętne kształty, bo co to byłby za film eksploatacji, gdyby nie pojawiło się w nim kilka nagich ciał…
“Death Race 2000” to czyste kino carsploitation nastawione na wyścigi i efektywne sceny akcji. Kolorowe auta ścigają się ze sobą w zawrotnym tempie po miastach i pustynniach Ameryki. Samochody konkurują ze sobą, próbuję się zepchnąć z trasy i wybuchają w efektownych eksplozjach.
Kręcenie scen pościgów nie było zbyt łatwe, gdyż Corman na samochody chciał wydać max. 5000 dolarów. Zostały zbudowane na podwoziu Volksvagena z lekką karoserią zrobioną z włókna szklanego. Auta były tak źle wyważone i niesterowne, że szybko zostały ochrzczone mianem samochodów śmierci.
Film nie jest jednak nakręcony na poważnie. Twórcy władowali do produkcji masę czarnego humoru. Konkurencja nie polega jedynie, na przejechaniu od startu do mety. Bo punkty zdobywa się przede wszystkim… rozjeżdżając przechodniów! I tak kobiety są lepiej punktowane niż mężczyźni. Za nastolatki i dzieci zgarnia się dodatkowe punkty, ale najlepiej rozjeżdżać staruszków, gdyż za tych jest maksymalna ilość punktów!
Prowadzi to do kilku komicznych scen. Np. dom starców usytuowany przy trasie wyścigu organizuje w tym czasie “dzień eutanazji” wystawiając staruszków na wózkach i balkonikach na szosie, aby byli łatwym celem dla przejeżdżających rajdowców.
Takich campowych motywów na granicy dobrego smaku jest tu masa, co rzecz jasna musiało wkurwiać cenzurę jak jasna cholera przez, co film otrzymał kategorię wiekową R.
Skoro jest rozjeżdżanie ludzi to musi być i krew. Jest tu co prawda nieco kiczowatych scen śmierci jak urywane kończyny, czy miażdżone głowy, ale to zdecydowanie zbyt mało jak dla fanów krwawej łaźni.
Ale współzawodnicy to nie jedyne niebezpieczeństwo czyhające na rajdowców. Bo sabotować wyścig chce także ruch oporu sprzeciwiający się totalitarnemu reżimowi. Terroryści zastawiają na trasie różnego rodzaju pułapki na uczestników, aby wyeliminować ich z krwawej gry. Ich głównym celem jest jednak obalenie rządu.
Jak widać w tak prostym i rozrywkowym filmie udało się przemycić komentarz społeczny potępiający totalitaryzm, a także społeczeństwo, które żeruje na krwawych rozrywkach.
Film ten był bezpośrednią inspiracją dla twórców kultowej już gry “Carmageddon”. W grze tej samochody żywcem przeniesione z filmu ścigały się na w miastach i bezdrożach. Oczywiście ciekawszym sposobem zwycięstwa niż dojechanie do mety było rozwalenie wszystkich oponentów. Ważnym elementem gry było także rozjeżdżanie przechodniów.
Film w 2008 roku doczekał się remaku z Jasonem Stathamem w roli głównej, ale jest to koszmarek całkowicie pozbawiony wisielczego humoru, przekraczania granic i pomysłowości oryginału.
“Death Race 2000” okazał się niespodziewanym sukcesem. Prosty film zrealizowany za skromne 530 000 dolarów przyniósł 12 milionów dolarów zysku, głównie dzięki kinom grindhousowym i samochodowym. Czysta rozrywka nie dająca chwili wytchnienia, film który przeszedł na zawsze do kanonu popkultury.