#Alive (2020)
16 września 2020Reżyseria: Il Cho
Kraj: Korea Południowa
Zapraszam Was do recenzji filmu “Alive”, zombie movie traktującego o pandemii zombie, który przypadkowo zbiegł się z prawdziwą pandemią virusa Covid-19 w naszym świecie. Na szczęście (albo niestety) podobieństwa między obiema epidemiami są niewielkie, tym bardziej, że film był kręcony przed pandemią koronawirusa.
Recenzję #alive obejrzysz także na youtube
Mieszkający w blokowisku młody chłopak Oh Joon-woo jest świadkiem pandemii zombie. Musi przetrwać w swoim mieszkaniu nie tylko atakujące go żywe trupy, ale także głód i samotność. Pewnego dnia zauważa sąsiadkę z bloku na przeciwko i postanawia się z nią skontaktować.
“#Alive” to nowy południowokoreański zombie movie od Netflixa. Budżet filmu jest niewielki, a akcja przez cały film rozgrywa się praktycznie w dwóch mieszkaniach i na klatkach schodowych, gdzie jesteśmy świadkami monotonii pandemii, zabijania czasu, próby kontaktu z najbliższymi i w końcu marazmu jaki dosięga głównego bohatera.
“Alive” to horror bardzo osadzony w naszych czasach.
Oh Joon-woo jest streamerem gier video. W pierwszych dniach pandemii zabija czas grając w gry sieciowe, ale internet w końcu pada. Podobnie jak zasięg smartfonów przez który próbuje się skontaktować z rodziną. Aby spróbować szczęścia z falami radiowymi potrzebuje wtyczki mini-jack jako anteny, ale wszystkie słuchawki w domu ma bezprzewodowe. Współczesna technologia w tym filmie jest na każdym kroku, a Oh w jednej ze scen nawet walczy z żywym trupem przy pomocy drona pilotowanego za pomocą okularów VR.
Początkowo obawiałem się, że bohater przez całe 100 minut nie opuści swego mieszkania, ale na szczęście się tak nie stało i w końcu docieramy do kilku innych lokacji i postaci, ale szczegółów zdradzać nie będę.
Produkcja nie jest specjalnie krwawa, nie ma tu scen gore, a jedynie zakrwawione żywe trupy. Niestety nie przekonuje mnie ich wygląd – pokraczne, poruszające się niczym pająki, albo duchy z J-horrorów. Zdecydowanie wolę look powłóczący nogami powolniaków, czy nawet biegaczy, ale w bardziej klasycznym wydaniu.
Co ciekawe zombie zdają się mieć jakieś resztki świadomości (podobnie jak w filmach Romero), bo jak inaczej wytłumaczyć scenę, w której zombie-strażak wpina się po budynku po zrzuconej linie.
Na minus zdecydowanie można zaliczyć pospieszne i banalne zakończenie rodem z popcornowych amerykańskich akcyjniaków. Jest szybkie, efekciarskie i wyzute z klimatu jaki panował wcześniej w tym filmie.
Od strony technicznej nie ma się specjalnie do czego przyczepić: aktorzy, a w szczególności chłopak i dziewczyna zachowują się naturalnie, film jest nakręcony profesjonalnie, a oprawa dźwiękowa daje radę.
Powiedzmy sobie szczerze: jeśli ktoś lubi żwawe tempo to się zawiedzie. Jeśli jednak wolicie stonowane survivale, gdzie ważna jest nie tylko jatka, ale i ludzkie dramaty, a mały budżet Wam nie przeszkadza na “#alive” możecie się bawić całkiem nieźle.
Film nic nowego nie wnosi do gatunku, ale też nie takie było jego założenie. To sprawna, rzemieślnicza produkcja nie dla każdego. Mnie nie do końca przekonał, ale też był lepszy niż się spodziewałem po pierwszych 20-30 minutach.