28 lat później | recenzja + wyjaśnienie zakończenia

28 lat później | recenzja + wyjaśnienie zakończenia

3 lipca 2025 Wyłącz przez Łukasz Karaś
Ocena: 7/10
Tagi: horrory o zombie, horrory postapokalityczne

Czy 28 lat później powtórzył sukces poprzednich części? Czy to dobry film, czy niepotrzebne dziwadło? Bo zdania są podzielone. I o co chodziło w tym dziwacznym zakończeniu z Power Rangers?

Recenzję 28 lat później obejrzysz także na Youtube:

Spike to mały chłopiec, który żyje z ojcem i chorą matką w odizolowanej społeczności na wyspie. Pewnego dnia postanawia uciec z rodzicielką w poszukiwaniu tajemniczego lekarza dra Kelsona, który może ją uzdrowić. Poza bezpiecznymi murami osady chłopak musi stawić czoła polującym na niego bandom zakażonych. W tym osobnikami alfa.

28 dni później stało się hitem za sprawą kilku powodów. Świeże spojrzenie na temat zakażonych, wiarygodni bohaterowie z krwi i kości, profesjonalne wykonanie, ale mające ten niezależny sznyt, atmosfera zaszczucia. No i rzecz jasna dzikie ataki antagonistów, które potrafiły zmrozić krew w żyłach widzowi.

Jego sequel to powtórka z rozrywki, w której wszystkiego było więcej i bardziej, ale atmosfera niepewności i grozy gdzieś się ulotniła.

Na kolejny sequel musieliśmy poczekać aż 18 lat.

Film skupia się na niewielkiej osadzie, w której zamknięta społeczność stara się żyć normalnie w świecie ogarniętym przez chaos. W wieku 12 lat mały Spike zostaje zabrany przez ojca na pierwszą misję poza mury osady. Tam chłopak poznaje tajniki survivalu, oraz zabija swych pierwszych zakażonych. Wkrótce te umiejętności mu się przydadzą, gdyż postanawia doprowadzić chorą psychicznie matkę do mieszkającego od dekad samotnie lekarza, o którym mówi się, że oszalał.

Zacznijmy od kwestii technicznych, gdyż przed premierą twórcy chwalili się, że cały materiał został nakręcony jedynie iPhonami. Ten zabieg artystyczny przekłada się na jakość obrazu i jego dynamikę. Jak to w video filmowanym telefonem kadry często tracą ostrość jakby focus skupiał się nie na tym, co trzeba. Użycie iPhonów wprowadza do obrazu nieco chaosu, nienaturalności. Gdy już się do tego przyzwyczaimy przestaje to przeszkadzać, ale do końca seansu obraz wydaje się dziwny.

Ataków zakażonych nie ma dużo, ale są równo rozłożone w czasie. Reżyser nie skupia się na akcji, a na budowaniu opowieści o dorastaniu, relacjach ojca z synem i syna z matką, oswojeniu śmierci, a także przetrwaniu w niegościnnym terenie. Gdy ataki już się jednak pojawiają jest to uczta dla oczu.

Ataki są dzikie, szybkie, dynamicznie zmontowane, deliryczne, pełne hałaśliwej muzyki i wrzasków, wypełnione napięciem i adrenaliną po brzegi. Starcia zmontowane są tak, że siedzimy jak na szpilkach.

Video nasties: zakazane filmy książka

Nieco żałuję, że film nie poszedł nieco bardziej w stronę właśnie horroru akcji. Czuję po prostu niedosyt tych ataków, bo moim zdaniem to najmocniejszy punkt 28 lat później. Tym bardziej, że reżyser, aby nie było monotonnie wprowadza nowe rodzaje zakażonych. Prócz szybkich, roztrzęsionych i dzikich zwyczajnych zakażonych mamy także spasionych powolnych pełzaczy, czy w końcu jednostki alfa: większe, szybsze, silniejsze, bardziej wytrzymałe i sprytniejsze. To one będą największym zagrożeniem dla bohaterów, a starcia z nimi nie będą należeć do najłatwiejszych. Ponownie szkoda, że akcji z nimi jest tak mało. Ja chce więcej!

Wygląd zakażonych również jest niezły. To brudne, wychudzone (nie licząc spasłych pełzaczy i dokoksowanych alfa) parodie człowieka, z których odzienie już dawno odpadło odsłaniając wysmarowane nieczystościami nagie ciała (i pindolki).

Powłóczą nogami, kręcą się bez celu, ale gdy już cel znajdą wtedy stają się dzikimi łowcami, których największym atutem jest szybkość, oraz liczebność. Przed taką grupą niełatwo się obronić.

Nie będziemy mogli też jak w poprzednikach podziwiać metropolii po apokalipsie, która się rozpada, niszczeje, którą powoli przejmuje natura, w której mogą się czaić różnorakie zagrożenia. Większość akcji rozgrywa się bowiem na pięknych szkockich równinach porośniętych trawą, oraz w gęstych lasach. Bohaterowie okazjonalnie trafią do rozpadającego się budynku, czy innych pozostałości cywilizacji, ale większość akcji rozgrywa się na łonie natury. Czy to dobrze, czy nie nie wiem, ale klimat produkcji jest przez to nieco inny niż w poprzednikach.

Bohaterowie ponownie są tu nieźle rozpisani, choć w opiniach jakie słyszałem jest to moim zdaniem nieco przeceniane. Nie jest to mięso armatnie, ani żaden papier, ale nie ma tu też nie wiadomo jakiej głębi. Chora psychicznie matka jest chaotyczna, ma napady amnezji, traci kontakt z rzeczywistością. Niewiele więcej da się o niej powiedzieć. Ojciec Spike’a to silny mężczyzna dbający o rodzinę, próbujący przygotować syna na trudy życia, ale też chcący coś od życia dostać, zaznać nieco szczęścia. W końcu Spike przechodzi przemianę od będącego pod wpływem ojca dziecka do młodego mężczyzny, który musi wziąć sprawy w swoje ręce. Postacie są rozpisane wiarygodnie, ale raz jeszcze: nie ma tu żadnych wyżyn, ani scenariuszowych, ani aktorskich.

Muzyka była zawsze mocnym punktem tej serii. Tutaj również. W spokojniejszych partiach usłyszymy delikatny folk, spokojną muzykę z nostalgicznymi wręcz chórami. Generalnie soundtrack wpadający w ucho. Gdy zaczyna się akcja muzyka zamienia się w istną kakofonię naładowaną adrenaliną. Największe wrażenie robi zaś deliryczny utwór znany ze zwiastuna z zapętlonymi, przesterowanymi wokalami. Rozsadza to wręcz głowę i skutecznie napędza akcję.

Przejdźmy do końcówki i tutaj jeśli nie widziałeś jeszcze filmu przewiń do tego momentu. Spróbuje zakończenie jako tako wytłumaczyć, ale zaznaczam, że to jedynie moja interpretacja.

Napotkany na końcu filmu blondyn to Jimmy. Ten sam, który w prologu filmu oglądał Teletubisie i przeżył masakrę. Jego ojciec dał mu krzyż, który obecnie nosi na szyi. Nosi go jednak do góry nogami, co oznacza jego satanistyczną naturę. Wyrzekł się boga, konserwatywnego stylu życia, być może postawił na antropocentryzm, indywidualizm i egoizm. Jimmy pojawia się z bandą podobnych jemu nastolatków wychowanych na kolorowych kreskówkach i przemocy, które przerodziły się w coś wrodzaju kultu, którego przywódcą jest rzecz jasna Jimmy. Ich dresy mogą odpowiadać zarówno postaciom Teletubisiów jak i Power Rangers. Przypomnijmy, że młody Spike ma w pokoju figurkę Power Rangers. Kult jest bardzo wysportowany zapewne wszyscy trenują parkour co pomaga przetrwać im w świecie, w którym szybkie znalezienie drogi ucieczki może być kluczem do przetrwania. Tlenione włosy bandy i ich strój mógł być wzorowany na postaci Jimmy’ego Savile’a, brytyjskiego dziennikarza muzycznego, który zdobył liczne nagrody i wyróżnienia, m.in. od Jana Pawła II, aby śledztwo przeprowadzone po jego śmierci wykazało, że był pedofilem i jednym z najbardziej aktywnych przestępców seksualnych w Wielkiej Brytanii. Jaki to będzie miało wpływ na postać Jimmy’ego? Tego zapewne dowiemy się w kolejnym sequelu 28 Years Later: The Bone Temple.

28 lat później to udany sequel, ale daleko mu do tego, co zaprezentowała jedynka. To seans dziwny z kilkoma dziwnymi pomysłami, które nie zawsze do końca grają. Doceniam, że Garland wciąż eksperymentuje, ale nie wszystko co tu zaprezentował klei się, albo jest po prostu dobre. Natomiast znajdziemy tu kilka sekwencji, które mogą wyrwać z butów i za te partie cenię nowy film Boyla. Czuję jednak drobny zawód, niewykorzystany potencjał, uczucie, że dostałem mniej niż chciałem, niż oczekiwałem. 28 lat później to dobry film. Ale tylko tyle.

Już w tym momencie wiadomo, że film Boyla rozpoczyna zupełnie nową trylogię w tym uniwersum. Kolejną część, która ma wyjść w 2026 roku nosząca podtytuł The Bone Tample ma wyreżyserować znana z remaku Candymana Nia DaCosta. Co z tego wyjdzie zobaczymy,.

Zobacz również