
Zniknięcia (2025) – recenzja bez spojlerów
12 sierpnia 2025Tagi: horrory o czarownicach, horrory paranormalne
Reżyseria: Zach Cregger
Kraj produkcji: USA
Pewnego dnia w klasie Justine pojawia się tylko jedno z dzieci. Okazuje się, że noc wcześniej wszystkie dzieci z jej klasy wybiegły z domu i gdzieś zniknęły. Policja jest bezradna, a lokalna społeczność oskarża Justine o związek z incydentem. Nauczycielka musi odkryć prawdę, aby uratować wychowanków i własne życie.
Zach Cregger odpowiedzialny za przewrotnych Barbarzyńców powtórzył swój wyczyn i nakręcił film, który bawi się oczekiwaniami widza i niejednokrotnie zaskakuje. Najbardziej interesująca w Zniknięciach jest konstrukcja fabularna. Scenariusz bowiem podzielony jest na rozdziały. W pierwszym z z nich skupiającym się na Justine. Dowiadujemy się o zniknięciu dzieci z jej klasy, prześladowaniach nauczycielki ze strony zdesperowanych rodziców i jej romansie z miejscowym policjantem. Kolejne rozdziały opowiadają tą samą historię, ale z perspektywy innych postaci. Z czasem każda historia zaczyna się ze sobą zazębiać. I w tym tkwi błyskotliwość filmu. Szkatułkowa fabuła została tu wykorzystana w sposób kreatywny i dający sporo frajdy.
Zniknięcia nie jest zatem zwykłym filmem o prowadzeniu prywatnego śledztwa, ale raczej wycinkiem z życia małej społeczności, w której zdarzyło się coś niewytłumaczalnego. Film Creggera nie jest też klasycznym horrorem, w którym widz odczuwałby gęsty klimat, gdyż fabuła przedstawiona jest w sposób lekki. Co prawda użyto tu kilku klasycznych jump scares, zobaczymy garść brutalnych scen, ale to nie produkcja na której mamy się bać, a czerpać radość z samej opowieści i odkrywania tajemnicy po kawałku. Pomagać nam będzie w tym sporo humoru, którego z czasem pojawia się coraz więcej. Nie jest to żaden slapstick, raczej humor sytuacyjny, ale kilka razy można parsknąć śmiechem.
Jeśli chodzi o technikalia nie mam żadnych zarzutów. Obraz sfilmowany jest umiejętnie, praca kamer kreatywna, a muzyka odpowiednio dobrana. Bardzo dobrze wypada również aktorstwo w szczególności Julii Gardner w roli Justine, ale w zasadzie każdy z aktorów poradził sobie znakomicie.
Zniknięcia to film zaskakujący, rozrywkowy, wciągający i zabawny. W odpowiednich proporcjach łączy opowieść o zwykłych ludziach postawionych w niezwykłej sytuacji z klasycznym horrorem i lekką komedią. Nie sądzę, żeby był to horror roku jak wieszczy wiele recenzji, ale z pewnością jest to mocna i świeża pozycja w tegorocznym kinie grozy.