
Until Dawn (2025) – recenzja
13 maja 2025Reżyseria: David F. Sandberg
Kraj produkcji: USA, Węgry
Grupka znajomych w poszukiwaniu zaginionej siostry jednej z nich trafia do domostwa pośrodku lasu. Wewnątrz zamaskowany mężczyzna zabija ich jednego po drugim. Gdy nastaje świt bohaterowie budzą się żywi. Orientują się, że aby opuścić budynek muszą doczekać do świtu żywi.
Until Dawn to luźna ekranizacja gry komputerowej pod tym samym tytułem. Gry, w którą nie grałem zatem nie będę porównywał obu dzieł. Film wyreżyserował David F. Sandberg znany z Shazam!, Kiedy gasną światła, czy Annabelle: Narodziny zła.
Koncept filmu z jednej strony jest dość wtórny, a z drugiej jednak intrygujący. Grupa znajomych zamknięta w starym domostwie i różnorakie potwory, które na nich polują to nic nowego, mieliśmy to już chociażby w Domu w głębi lasu, ale wątek pętli czasowej i tajemnica wisząca nad całością urozmaica rozrywkę.
Szkoda jednak, że scenariusz nie dowozi, bo pomysł nie został należycie wykorzystany. Fabuła niczym nie zaskakuje, bohaterowie i ich śmierci niewiele widza obchodzą, a rozwiązanie tajemnicy jest zwyczajnie kiepskie.
Bardzo doceniam jednak praktyczne efekty specjalne i doskonałą charakteryzację. Tym bardziej ubolewam, że nie dostaliśmy kreatywniejszych scen uśmiercania, czy dłuższej możliwości podziwiania kreatur.
Until Dawn to koncept, który mógł się udać, ale zawiódł przede wszystkim scenariusz. Realizacyjnie film wypada nieźle, ale fabuła sprowadza się do prostej ganianki z potworami po korytarzach. Niewiele tu więcej, a szkoda.