Texas Chainsaw Massacre (2022)

Texas Chainsaw Massacre (2022)

19 lutego 2022 Wyłącz przez Łukasz Karaś
Tagi: horrory o grupie znajomych, slashery

Reżyseria: David Blue Garcia
Kraj: USA

“Teksańska masakra piłą mechaniczną” z 1974 to horror ważny, przełomowy i ponadczasowy. Jego wszystkie kolejne części, sequele, prequele, remaki zawsze trzymały jakiś poziom poniżej, którego nie schodziły. Czy film z 2022 roku podtrzymuje tą tradycję?

Recenzję Teksańskiej masakry piłą mechaniczną 2022 obejrzysz także na youtube

Para influenserów wraz z dwójką przyjaciół przyjeżdża do teksańskiego opuszczonego miasteczka, aby rozwinąć nowy biznes, a mianowicie sprzedawać porzucone nieruchomości inwestorom. Na miejscu okazuje się, że miasteczko nie jest opuszczone do końca. Bo jednym z ostatnich mieszkańców jest seryjny morderca, który za cel obierze sobie przybyłych bohaterów.

“Teksańska Masakra” 2022 jest bezpośrednią kontynuacją filmu z 1974 roku olewającą wszystkie inne części. Od wydarzeń z jedynki minęło niemal 50 lat. Leatherface’a nigdy nie schwytano, a jedyna osoba która przeżyła teksańską rzeź, Sally Hardesty ma się dobrze i została teksańskim strażnikiem (cokolwiek to jest).

Zacznijmy od fabuły. Szybko pójdzie, bo dużo jej nie ma. Punkt wyjściowy to para influenserów, który wykupiła teksańskie opuszczone miasteczko. Ale miasteczko to chyba za dużo powiedziane, bo to dosłownie kilka domów na krzyż. Wiecie jak plan filmowy z westernu, gdzie jest jedna ulica, a po bokach domki, bank i saloon. Tak więc influenserzy wykupili to opuszczone miasteczko, żeby zrobić interes życia odsprzedając budynki bogatym inwestorom, którzy na miejsce przyjeżdżają autobusem.

Serio, nie słyszałem o głupszym pomyśle na fabułę, jak w jakieś odludne miejsce ściągnąć bohaterów, żeby ich zabijać.

Bohaterowie odwiedzają stary sierociniec. Powinien być opuszczony jak wszystkie inne budowle, ale okazuje się, że zamieszkuje go staruszka opiekująca się wielkim upośledzonym umysłowo mężczyzną. Jak się domyślacie, tym facetem jest sam pan skórza twarz.

Pani zostaje przez bohaterów eksmitowana, co nie podoba się jej podopiecznemu. Postanawia on wyjąć starą, dobrą zakurzoną piłę łańcuchową chowaną w ścianie i dokonać krwawej zemsty. I to w zasadzie opis całej fabuły tego filmu.

Jest tu jeszcze kilka nawiązani do poprzednich części.

Nowa “Teksańska” rozpoczyna się klasycznie, na stacji benzynowej jak to w serii już bywało. Stacja ta jest też sklepem z pamiątkami po wydarzeniach sprzed 48 lat na której można kupić miniaturowe piły mechaniczne i inne pierdoły związane z postacią Leatherface’a. Na niej jak to zwykle bywa mieszczuchy mają małą konfrontację z redneckiem w dużym pickupie, którego potem mijają na szosie. Okazuje się, że ów redneck to miejscowy mechanik samochodowy, który miał przygotować miejsce na przybycie influencerów. To on jest tutaj samcem alfa, który niczego się nie boi. Chodzi z giwerą przy pasie, a w swym warsztacie trzyma jeszcze niejedną spluwę.

Nasi bohaterowie również klasycznie spotykają na swej drodze stróżów prawa – szeryfa i jego zastępcę. Nie jest to jednak taki skurwiel jak szeryf Hoyt z wersji z 2016 roku. Ale obecność stróżów prawa zostaje zaznaczona i widz już przeczuwa, że jeszcze się pojawią.

Pierwsze trupy padają już po kilku minutach. Scena ta jest krótka, szybka, dosadna i krwawa. I w takim stylu będzie w zasadzie cały film.

Niemrawo oczekiwałem, że jednak ta część będzie dobrym filmem, bo gore było wysokiego sortu. Krwawych scen jest tu sporo. Jucha leje się strumieniami. Na specjalne wyróżnienie zasługuje scena masakry w autobusie. Bus zmienia się w krwawą łaźnię pełną odciętych kończyn i wybebeszonych korpusów. Przyjemny widok.

W horrorach ważne jak cholera jest napięcie, strach o los bohaterów, których kulminacją zazwyczaj bywa krwawa masakra, o której wspominałem wyżej. Niestety tu to nie występuje, bo nie mamy czasu żeby poznać bohaterów, czy ich polubić. A skoro ich nie lubimy, nie utożsamiamy się z nimi to ich los jest nam obojętny. Bohaterowie przedstawieni są po łebkach i wiemy o nich tylko jakieś banały, albo pojedyncze wydarzenia z życia. Reżyser za szybko przechodzi do rzezi przez co nie ma czasu na rozwinięcie postaci.

Co więcej żadna postać oprócz głównych bohaterów nie pojawia się na dłużej niż parę minut. Zaraz każdy pada na ziemię w kałuży własnej krwi. Serio, drugoplanowe postaci to mięso armatnie. Randomowi bohaterowie, których jedynym zadaniem jest zginąć z ręki Leatherface’a.

Jedynym bohaterem, któremu poświęcono więcej czasu jest… sam Leatherface. To on jest prawdziwą gwiazdą nowego TCM. Monumentalny, wielki skurwiel, który od 74 roku nauczył się kilku nowych sztuczek.

Nie będzie spoilerem, bo info to występuję nawet w trailerze, że w filmie pojawia się Sally Hardesty zagrana przez Olwen Fouéré znaną z “Mandy”. Sally jak zapewne pamiętacie to jedyna bohaterka, która przeżyła masakrę z 1974 roku. Sally powraca, aby zemścić się na Leatherfasie. Niestety jej powrót nie jest w wielkim stylu. Myślałem, że jej postać będzie miała tu coś do pokazania, że będzie twardzielem pokroju Jamie Lee Curtis z nowych “Halloween”, a równie dobrze mogłoby jej nie być bez wpływu na fabułę. Nie wniosła ona do historii zupełnie nic. Jej powrót jest wciśnięty na siłę i pozbawiony sentymentalnych nut, które można by przecież wykorzystać.

Najważniejszym elementem poprzednich Masakr był klimat. Duszny, teksański klimat spalonego słońcem obskurnego zadupia, na którym unosi się ciężkie i lepie powietrze, w którym da się wyczuć woń gnijącego ścierwa. Nie ma także terroru psychicznego jakiemu były poddawane postacie poprzedników, który był równie ważny, co wyżynka. Tutaj brak jest w zasadzie jakiegokolwiek klimatu. Nie ma tej atmosfery zaszczucia i sytuacji bez wyjścia.

Jest za to dużo nowoczesnych technologii. Autonomiczne samochody, telefony komórkowe, portale społecznościowe. Jest tu taka scena, gdy na imprezie tych modnych, nowoczesnych ludzi nagle zjawia się Leatherface. Zaraz wszyscy mają telefony w rękach i zaczynają go streamować na żywo. No i kurwa takie zabiegi nie pasują do Teksańskiej Masakry.

Pod względem warsztatowym jest natomiast dobrze. Aktorzy zagrali przyzwoicie, dziewczyny poradziły sobie nieźle. Aż wkurw bierze, że scenarzyści nie rozwinęli ich postaci. Film jest porządnie nakręcony, z ładną kolorystyką, niezłymi efektami specjalnymi, pracą kamer, udźwiękowieniem – tu widać, że się postarano i nie ma się do czego przyczepić. Postarano się też o kilka ładnych kadrów jak pejzaż z morzem słoneczników i nagle pojawiająca się wśród roślinności postać Leatherface’a.

Szkoda, że taki materiał zmarnował się przez banalny scenariusz. Film mógłby być spokonjnie 20-30 minut dłuższy. Dać jakiś oddech, wprowadzić rozwinięcie tej szczątkowej fabuły, czy suspens. A tak nie ma chwili wytchnienia, dzieje się dużo i szybko.

Leatherface uzbrojony w swe ulubione narzędzia mordu, czyli wielki młot i piłę mechaniczną zabija jednego statystę po drugim. I nagle koniec.

Mam mieszane uczucia, ale raczej jestem na nie. Dobrze zrealizowany i krwawy, ale pozbawiony scenariusza, czy ciekawych bohaterów. Nie żałuję tych 80 minut spedzonych z filmem, nie nudziłem się, ale chuj mnie strzela gdy czuję jaki potencjał zmarnowano.

Film zupełnie niepotrzebny.

Zobacz również