Suspiria (2018)
31 grudnia 2019Reżyseria: Luca Guadagnino
Kraj: Włochy, USA
Berlin, rok 1977. Młoda amerykanka przyjeżdża do szkoły tańca. Nie wie jeszcze, że nauczycielki skrywają mroczną tajemnicę.
Luca Guadagnino miał nie lada problem, gdyż kręcił remake arcydzieła, które ma na całym świecie tysiące oddanych fanów. W moim odczuciu niestety nie podołał zadaniu, choć mogło mu się udać. Film jest zupełnie inny od dzieła Argento – i nie jest to wada. Feria kolorów i wizualna maestria oryginału została zastąpiona szarą rzeczywistością Berlina lat 70tych i ówczesnymi wydarzeniami politycznymi (Baader Meinhof Brigade) – to akurat mi się podobało, gdybym chciał zobaczyć wizję Argento to włączyłbym film Argento. Muzyka niestety jest zupełnie nijaka i odpada w przedbiegach z głównym wątkiem muzycznym oryginału. Tutaj zupełnie nie wpada w ucho i po seansie pozostaje mi w pamięci jedynie motyw na fortepianie, który niechybnie został zakoszony od Fabio Frizziego z The Beyond. Mimo, że w filmie występują nieźli aktorzy (Tilda Swinton) to ich role niewiele miały do zaoferowania. Były nijakie i nijako zagrane, a przecież można było wykreować postacie demoniczne, władcze, silne – prawdziwe wiedźmy. Największą bolączką produktu Guadagnino jest jednak chaotyczny scenariusz, oraz zbyt długi czas trwania (150 minut). Biorąc pod uwagę, że wydarzenia nie wciągają tak jak odkrywanie tajemnicy szkoły tańca w oryginale, scen mających wywołać lęk prawie tu nie ma, żwawszych momentów też jak na lekarstwo, a fabuła miota się i nie bardzo wie, co chce przekazać… widz po prostu siedzi znużony i czeka na jakiś zwrot, czy intensywniejszy moment. Moment ów nadchodzi w kulminacyjnej scenie sabatu, ale reżyser znów nieco popłynął i zaprezentował groteskę czystej postaci, która pozostawia widza obojętnym zamiast wywołać w nim jakieś emocje. Jest tu, co prawda kilka wysmakowanych kadrów, choreografia scen tanecznych jest bardzo dobra, a scena “zgonu” jednej z dziewcząt to majstersztyk, ale reszta filmu do mnie nie przemawia i zwyczajnie pozostawia poczucie zmarnowanego potencjału. Argento pozostaje niepokonany. Warto jednak wybrać się do kina i wyrobić sobie zdanie, tym bardziej, że większość opinii o nowej Suspirii jest bardzo pochlebnych, czemu, jednak nie mogę zrozumieć.