Project Wolf Hunting (2022)
28 listopada 2022Reżyseria: Hongsun Kim
Kraj: Korea Południowa
Recenzję Wilczego stada obejrzysz także na Youtube:
Dziś opowiem Wam o z pewnością najkrwawszym horrorze roku 2022. O filmie, w którym zużyto ponad 2,5 tony sztucznej krwi. Zapraszam do recenzji “Wilczego Stada”.
Grupa groźnych przestępców ochraniana przez oddział policji jest transportowana z Filipin do Korei Południowej na wielkim statku. Przestępcy mają jednak swoich agentów wśród załogi statku i wkrótce udaje im się zbiec. Zaczynają rzeź policjantów. Nie wiedzą jednak, że pod pokładem przewożony jest śmiertelnie groźny ładunek, któremu też udaje się uciec.
“Project Wolf Hunting”, a po polsku “Wilcze stado” to południowokoreański ultrakrwawy horror dla widzów o mocnych żołądkach.
Film rozpoczyna się jak kino akcji. Grupa przestępców zostaje w łańcuchach wprowadzona na pokład okrętu i dwójkami skuta w osobnych kajutach. Są pilnowani przez ekipę policjantów wśród, których możemy wyróżnić – i tutaj pozwólcie, że nie będę operował oryginalnymi nazwiskami, bo zaraz się pogubimy – szefa policji, który od lat ścigał jednego z bandytów i nie da sobie w kaszę dmuchać, czujną panią policjant, oraz szeregowych gliniarzy. Na pokładzie znajduje się także lekarz z pielęgniarką, oraz obsługa statku.
Kryminaliści zaś to najgorsze mendy. Wielokrotni mordercy i gwałciciele. Tutaj prym wiedze szalony przywódca cały pokryty tatuażami, w którego wcieliła się gwiazda K-popu Seo In-guk. To bezwzględny skurwiel, który nie mrugnie nawet okiem przy brutalnym mordowaniu niewinnych ludzi. Jakieś dziwne relacje łączą go z młodym chłopakiem oskarżonym o zabójstwo swojej żony i dziecka. Ten gość najmniej pasuje do całej zbieraniny, nie wykazuje żadnych socjopatycznych zachowań.
Prócz nich w celach znajduje się jeszcze kilkudziesięciu groźnych oprychów.
Gdy w końcu udaje im się zbiec nie będą brali żadnych jeńców. Zaczyna się kilkudziesięciominutowa masakra rodem ze starych dobrych azjatyckich akcyjniaków pełna walk zarówno na noże, siekiery i młotki jak i strzelanin z policjantami. Tutaj zaczyna się prawdziwa rzeź.
Po każdym zadanym ciosie krew hektolitrami tryska w górę barwiąc czerwienią zarówno dekoracje jak i samych aktorów. Jucha tryska dosłownie z każdego otworu tak spektakularnie, że sami będziecie po seansie chcieli wziąć prysznic. W tej istnej masakrze dosłownie każdy może zginąć. Nigdy nie wiadomo, który z bohaterów zaraz będzie leżał na glebie w kałuży posoki.
Twórcy w wywiadach mówili, że do produkcji filmu użyli 2,5 tony sztucznej krwi. I to widać. I wtem do kina rodem z Hong Kongskiej kategorii III wkracza horror science fiction. Pod pokładem bowiem przewożony jest superżołnierz, któremu udaje się zbiec. Wielki bydlak o sile pięciu ludzi, widzący na podczerwień niczym Predator, o zmysłach wyostrzonych jak u wilka rozpoczyna polowanie na wszystko co się rusza i to on rozpoczyna prawdziwe piekło nie zważając na to, czy wyrywa kończyny akurat przestępcy, czy łamie kręgosłup stróżowi prawa.
Komu uda się przeżyć masakrę? Jakie sojusze się zawiążą? Jaka relacja łączy przywódcę bandytów z tym spokojnym chłopakiem? Kim jest superżołnierz, co robił na statku i jak go pokonać? Na te pytania odpowiedź znajdziecie podczas seansu “Wilczego stada”.
Niestety film prócz doborowych scen gore ma też swoje wady. Przede wszystkim fabuła wydaje się pretekstem do pokazania właśnie krwawej jatki. Jest tu sporo głupotek, które po krótkim zastanowieniu nie mają sensu. Np. czemu akurat superżołnierz był przemycany na tym samym statku, co oddział policji? Nie ma to żadnego logicznego sensu.
Czas trwania też jest nieco przydługi, a wynosi blisko 120 minut. 120 minut, w których w sumie nie dzieje się za dużo. Krwawe sceny przestają robić wrażenie w połowie filmu, a akcja jest na tyle powtarzalna, że zaczyna się nieco ciągnąć.
Nie ma tu także głównego bohatera. Jest kilka postaci, którym powierzono więcej czasu niż innym, ale nikt nie wysuwa się na prowadzenie, a większość z nich i tak ginie. Czy głównym bohaterem jest przywódca policjantów, policjantka, przywódca bandytów, czy spokojny chłopak – nie wiadomo. Przez to ciężko komukolwiek kibicować. Postacie są też płaskie, pozbawione jakiegoś rysu psychologicznego i stanowią jedynie mięso armatnie złożone z klisz.
“Wilcze stado” to miks gatunkowy łączący brutalne kino akcji z horrorem science fiction. Z jednej strony raczący nas co jakiś czas zabawnym onelinerem z drugiej poruszający poważny temat kolonizacji Korei przez Japonię i jej konsekwencji. “Wilcze stado” nazywane jest “Lotem skazańców” połączonym z “Uniwersalnym żołnierzem” i “Obcym” i ciężko się z tym nie zgodzić. Ale, czy aż taki miks gatunkowy wyszedł produkcji na dobre? Nie do końca jestem przekonany.
Film raczej dla fanów gore i prostych horrorów akcji pozbawionych dusznego klimatu z pretekstową fabułą. Ja bawiłem się przyzwoicie choć na drugi seans się raczej nie skuszę.