Old (2021)
24 września 2021Reżyseria: M. Night Shyamalan
Kraj: USA
O kurwa, co tu się odshyamalaniło.
Recenzję Old obejrzysz także na Youtube:
Małżeństwo z dwójką dzieci, sześcioletnim Trentem oraz jedenastoletnią Maddox wybierają się do kurortu na egzotycznej wyspie. Tam kierownik proponuje im wycieczkę na prywatną plażę, wraz z kilkoma innymi wczasowiczami. Na miejscu mały Trent odnajduje kobiece zwłoki. Nie to jest jednak najgorsze. Wkrótce okazuje się, że dzieci w kilka godzin znacznie się postarzały.
Ależ ten Shyamalan wydziwił.
Przypomnijmy, że ten hinduski reżyser odpowiedzialny jest za takie bądź, co bądź dobre filmy jak “Szósty zmysł”, “Osada”, czy “Wizyta”. Ale należy pamiętać, że nakręcił tez kilka gniotów w swoim shyamalanowym stylu jak “Zdarzenie”, czy “1000 lat po Ziemi”.
I tym razem było w stylu tych złych, tylko poziom shyamalanizmu został podniesiony do kwadratu. Bo o ile jeszcze pomysł wyjściowy jest ciekawy to scenariusz, reżyseria, aktorstwo i cała reszta leżą i zdychają niczym bohaterowie filmu.
Niemal cały film rozgrywa się na pięknej plaży otoczonej wysokim klifem, gdzie przybywają Prisca z dwójką dzieci, Chrystal będąca typową blond wydmuszką dbającą głównie o wygląd, wraz z mężem Charlsem będącym chirurgiem, ich jedenastoletnią córką Karen oraz matką. Zbieranina szybko odkrywa, że każdy kto przebywa na plaży zaczyna się starzeć w tempie rok na 30 minut. Po starszych plażowiczach tak bardzo tego nie widać, ale dzieci rosną jak na drożdżach i wkrótce stają się nastolatkami.
Co, więcej z plaży nie można uciec. Wychodząc kanionem przez który się weszło traci się przytomność, a ucieczka przez morze również odpada. Brzmi intrygująco, co nie? Ale reżyser filmu naładował tu takie zatrzęsienie scen złych, koszmarnie złych, debilnych i żenujących, że aż ciężko uwierzyć, że ktoś to zatwierdził.
Serio, oglądając kolejne perypetie bohaterów nie wierzyłem, że ktoś może nakręcić coś aż tak potwornie złego.Po pierwszym akcie, w którym reżyser odkrywa przed nami wszystkie karty nie wiedział co dalej począć z bohaterami. Co i rusz serwuje widzom jakąś absurdalną sceną, porzuca kolejne trupy, a bohaterowie miotają się bez sensu. Cała atmosfera tajemnicy i zagrożenia wyparowuje pozostawiając jedynie uczucie żenady.
Najgłupszy motyw z filmu, to gdy jedenastoletni już Trent i Karen dorastają do wieku nastoletniego leżąc sobie w namiocie i wychodzą z niego… będąc w zaawansowanej ciąży. Ale po błyskawicznym porodzie noworodek umiera, bo przez kilka sekund nikt się nim nie zajmował.
Ale to nie wszystko. Prisca traci na plaży przytomność. Okazuje się, że ma w brzuchu guza, który rośnie jak na drożdżach. Charles postanawia przy pomocy scyzoryka przeprowadzić operację wycięcia guza wielkości melona. I mu się to udaje! Skoro to tak prosta operacja, że nawet z łapami ujebanymi w piochu można ją było zrobić, czymu Prisca nie zrobiła jej przed wyjazdem.
I w tym filmie jest masa takich scen. Jedna niewiarygodna głupota goni kolejną. Bohaterowie się starzeją, próbują uciekać, ale padają jak muchy. Ci którzy przeżyli zaczynają dostawać starcze choroby jak skolioza, ślepota, głuchota, czy w końcu demencja, która prowadzi do kilku niebezpiecznych sytuacji, gdy chory bierze współplażowiczów za zagrożenie i atakuje nożem.
Przez cały seans podejrzewałem, że w końcówce nic się nie wyjaśni, czemu plaża postarza ludzi. I co ma z tym wspólnego ktoś kto obserwuje bohaterów z oddali. Ale okazało się, że Shyamalan postanowił wszystko wyłożyć na tacy w sposób iście Shyamalanowski. Końcowy twist jest tak łopatologiczny, karkołomny, żle wyreżyserowany i rozpisany, że pozostawia widza jedynie z pustym śmiechem. Nie będę zdradzać fabuły, ale nadmienię tylko, że jest wytłumaczony w najbardziej łopatologiczny sposób: dialogiem jaki wygłasza jedna wtajemniczona osoba do innych. Tłumaczy im, a co za tym idzie widzowi o co chodzi, co jest całkiem bez sensu, bo jego rozmówca doskonale to wszystko wie i nie ma sensu mu tego przypominać.
Dodajmy jeszcze parę słów o stronie realizacyjnej. Aktorstwo jest koszmarne, ale z takim scenariuszem nie wierzę, że aktorzy mogli zachować powagę dłużej niż kilkanaście sekund. Brzmią i zachowują się sztucznie niczym w jakimś szkolnym przedstawieniu, a prym wiedzie tu Vicky Krieps w roli matki, która przez cały film brzmi jakby nie znała angielskiego, a wszystkie kwestie miała zapisane fonetycznie. Podejrzewam, że to jednak nie wina aktorów tylko reżyserii, bo przecież zagrali tu młodzi aktorzy jak Alex Wolff w roli piętnastoletniego Trenta, którego znamy z pamiętnej roli syna w “Hereditary”, czy chociażby Thomasin McKenzie, czyli Elsa z “Jojo Rabbit”.
Źle wypada też muzyka i praca kamer, które mają budować suspens i tworzyć klimat grozy podczas scen z założenia trzymających w napięciu, oczywiście tylko według Shyamalana, bo głośne, tubalne dźwięki przy tych wszystkich kuriozalnych scenach wywołują jedynie uśmiech politowania.
“Old” to film koszmarnie zły. Ale nie tak zły, że aż dobry. Po prostu zły. Póki co. Zastanawiam się, czy kiedyś, za 50 lat będzie puszczany fanom na pokazach z cyklu “najgorsze filmy świata” i wszyscy będą się na nim bawić niczym na filmach Eda Wooda.
Eko-horror Shyamalana z przesłaniem, iż rodzina jest najważniejsza to niewypał na każdym polu. Opowiastka może sprawdziłaby się jako odcinek “Strefy Mroku”, ale nie pełnometrażowy twór. Spędzając w kinie te 90 minut czułem się jakbym sam postarzał się o 3 lata.
Nic się nie broni w tym filmie. Ludzie w kinie, których oprócz mnie było całe 5 sztuk co chwilę parskali śmiechem i patrzyli na zegarki. I ja się nim nie dziwię. Bo “Old” to największy bubel jaki popełni M. Night. Shyamalan. w całej swej karierze.