Reżyseria: Renny Harlin
Kraj: USA, Rosja, UK
Pięciu młodych filmowców wyrusza w rosyjskie góry, by nakręcić dokument o tajemniczej śmierci załogi rosyjskiej wyprawy, która wydarzyła się pół wieku wcześniej. Co ich zabiło? Ufo? Yeti? Oddziaływanie niezwykłego terenu? Co by to nie było filmowców spotka to samo.
Amerykańsko-angielski paradokument. Pierwsza połowa jest bezczelną zrzynką z Blair Witch Project – te same motywy, inna sceneria. Mamy więc przedstawienie grupy filmowców, wyprawę w ośnieżone góry, debilne dialogi, “coś było pod naszym namiotem”, pierwsze sprzeczki, w końcu panika. Nudy i odgrzewany kotlet. Potem jednak robi się ciekawiej, samo wyjaśnienie “kto zabija” całkiem ciekawe i zupełnie w moim klimacie. Potencjał jednak niewykorzystany, pomysł przeszarżowany, a w momencie, gdy pojawia się CGI pryska cały klimat. Samo zakończenie to z jednej strony ciekawy twist, a z drugiej jest przekombinowane. Tak jak w przypadku “Chernobyl Diaries” mógł wyjść dobry film, ale zabrakło dobrego scenariusza.