Site icon Horror blog

Sun (2024) – recenzja horroru

Sunil jest tancerzem przygotowującym eksperymentalny pokaz. W międzyczasie na imprezie kłóci się z żoną Ariadne, która wychodzi i ginie bez śladu. Sunil rozpoczyna poszukiwania partnerki na mieście, co prowadzi do popadnięcia w obłęd.

Sun to arthousowy slowburner. W tym momencie większość z Was wyłączyła odbiorniki, ale ci którzy zostali dostaną prawdziwą perełkę. Sun pokazał mi, że da się mnie jeszcze zaskoczyć, przedstawić oklepany temat w niecodzienny i świeży sposób.

Zacznijmy od tego, że Sunil nie jest zwykłym tancerzem (w tej roli prawdziwy tancerz Cordell Purnell). To co prezentuje to taniec jakby był opętany. Wiecie taki łamaniec, robot dance, ale z okultystycznym feelingiem. Motyw ten będzie przewijał się przez cały film. Umiejętności poruszania się w taki sposób przydadzą się aktorowi, gdy już pochłonie go chaos.

Film przez większość metrażu jest bardzo naturalistyczny. Śledzimy w nim parę, która wybiera się na imprezę, bawi się, poznaje nowych ludzi, a ostatecznie się kłóci i rozdziela. Pierwsza połowa Sun nakręcona jest na jednym, długaśnym ujęciu, a skoro większość fabuły rozgrywa się na imprezach towarzyszy nam dzika muzyka techno pełna wrzasków i narkotycznych melodii świetnie komponująca się z obrazem.

Ale, gdzie tu horror? Atmosfera Sun jest gęsta. Czujemy, że coś wisi w powietrzu, ale nie wiemy kiedy eksploduje. W końcu dochodzi do nieubłaganego. Nie będę spoilerował, co się dzieje, ale motyw ten został przedstawiony w całkiem nowatorski sposób, a w końcowych partiach film robi się nieznośnie intensywny.

Sun to film, od którego większość widzów się odbije. Mnie jednak całkowicie kupił i oglądałem go z zapartym tchem.

Exit mobile version