Zapraszam do materiału, w którym wyłapuję polskie akcepty, które pojawiły się w znanych, zagranicznych horrorach.
Może i rodzima kinematografia nie obfituje za bardzo w kino grozy, ale zagraniczni twórcy horrorów lubią umieszczać nas, Polaków w swoich produkcjach. Dziś przedstawię Wam najciekawsze polskie akcenty w zagranicznych horrorach.
Materiał ten obejrzysz także na Youtube:
Pierwszy polski akcent w kinie grozy pojawia się juz w 1931 roku w ekranizacji “Draculi” Brama Stockera w reżyserii Toda Browninga. Gdy Bela Lugosi jako Książę Ciemności przypływa na statku do Londynu za swą ukochaną Miną pierwszą osobą, którą spotyka na lądzie jest uliczna sprzedawczyni kwiatów, która zachwala swe towary krzycząc “kwiatki pachnące”. Niestety spotkanie z pradawnym krwiopijcą nie kończy się dobrze dla polskiej handlarki.
Zostając przy tematyce wampirycznej w “Nosferatu wampir” z 1979 roku luźno opartym na “Draculi” Brama Stockera główny bohater Jonathan Harker zatrzymuje się w transylwańskiej gospodzie. Udając się na spoczynek do jego izby wchodzi stara baba, która skrapia delikwenta wodą święconą i mówi “Proszę sobie założyć różaniec, proszę proszę”, oraz wręcza mu biblię mówiąc “proszę sobie czytać książkę, ciekawa”. No, ciekawe.
W filmie “Kronika opętania” z 2012 roku w ręce pewnej rodziny trafia tajemnicze, antyczne pudełko z wyrytymi na nim hebrajskimi napisami. Wkrótce najmłodsza córka zaczyna zachowywać się dziwnie i przejawiać akty agresji. Wynajęty przez ojca rodziny ortodoksyjny Żyd oznajmia, że w pudełku był zamknięty dybuk, czyli złośliwy demon z żydowskiej mitologii, który opętał dziewczynkę.
Historia ta jest ponoć oparta na faktach, a skrzynka początkowo należała do polskiej żydówki, która przeżyła Holokaust.
W pewnym momencie filmu głos z pudełka przemawia do nastoletniej bohaterki po polsku i mówi: “Wyglądasz bardzo ładnie. Kim ty jesteś? Dlaczego odchodzisz od ojca? Czy mogę cię wziąć, czy mogę mieszkać w ciebie? Zadbam o ciebie. Daj mi twoje serce!”. No cóż w 2012 roku google translator jeszcze nie działał tak dobrze jak dziś.
W podobnym klimacie jest motyw z horroru “Ouija: Narodziny zła”, w którym nastoletnia dziewczynka za pomocą tytułowej planszy wywołuje duchy, które następnie ją opętują. Bohaterka pod wpływem duchów robi notatki w niezrozumiałym języku, które odnajduje jej starsza siostra. Jak się zapewne domyślacie notatki te są sporządzone w języku polskim. Tekst wydaje się przepisany z translatora, bo nie ma tam ani ładu ani składu, ale z grubsza odwołuje sie do Holokaustu i opisuje historię Krakowskich Żydów wywiezionych do obozu koncentracyjnego.
Norweski “Łowca trolli” to horror nakręcony w konwencji paradokumentu, w którym grupa studentów filmuje pracę starego łowcy wielkich baśniowych stworów Hansa. Hans prócz zabijania tytułowych trolli ma za zadanie tuszowanie śladów ich egzystencji. W miejscach, w których grasowały podrzuca truchła niedźwiedzi, aby na nie zwalić winę za zniszczenia. Zwłoki niedźwiedzi dostarcza mu firma malarska “Pioters malers service”. Na pytanie, czy wiedzą po co dostarczają niedźwiedzie Hansowi jeden z Polaków odpowiada po angielsku z silnym rosyjskim akcentem: “w Polsce nie zadajemy pytań, po co robić sobie kłopoty. Lepiej nie wiedzieć”.
Unikatem jest kanadyjski horror “The Shrine”, którego cała akcja toczy się w polskiej wsi Alwania. Jeśli nazwa tej osady brzmi Wam mało polsko to nic w tym dziwnego, bo twórcy tego, całkiem niezłego bądź, co bądź filmu Polskę znali chyba tylko ze słyszenia. Weźmy chociażby płoty otaczające farmę. Kto w Polsce widział tego typu zapory? Przecież z takiego płotu nijak nie idzie wyrwać sztachety, gdy po dyskotece w lokalnej remizie przyjdzie poustawiać do pionu kilku delikwentów. W produkcji tej amerykańscy dziennikarze prowadzą poszukiwania zaginionego przyjaciela, o którym słuch zaginął w okolicach rzeczonej wsi Alwania. Bohaterowie na swej drodze napotkają sporo Polaków, ale ci nie przypominają wyglądem bogobojnego Janusza. Toż to najwidoczniej potomkowie Aryjczyków o blond włosach, niebieskich oczach i potężnej muskulaturze. Najzabawniej się jednak robi, gdy jeden z nich próbuje coś powiedzieć mową polskopodobną. Boki idzie zrywać, gdy bohater mówi “Lydia, choć tu natychmiast”. Polskich kwestii wymawianych z koszmarnym akcentem jest tu znacznie więcej.
W Hiszpanii powstała nawet cała seria o polskim herosie Waldemarze Daninskym. W bohatera, polskiego szlachcica wcielił się kultowy hiszpański aktor Paul Naschy, który zagrał go w 14 filmach. W serii tej Waldemar cierpi na klątwę wilkołactwa, która pomaga mu mierzyć się z różnorodnym zagrożeniem. Od starożyntch wampirów, szalonych naukowców, złowrogich kosmitów po himalajskie yeti.
Natomiast film “Prometeusz” pokazuje nam, że na wieloletnią wyprawę na obcą planetę należy się dobrze zaopatrzyć w prowiant, szczególnie jeśli chodzi o alkohol. W produkcji Ridleya Scotta główna bohaterka grana przez Noomi Rapace w pewnym momencie sięga po butelkę “Wyborowej”. Bo jak się nawalić w kosmosie to tylko porządną, polską gorzałą.
Polska czysta nie tylko dobrze przyjmuje się, gdy musimy walczyć z agresywnym obcym organizmem w przestrzeni kosmicznej. Równie dobrze koi nerwy, gdy bohaterowie horroru “Oszukać przeznaczenie” muszą ujść z życiem samej śmierci.
Skoro już jesteśmy przy temacie gastronomicznym warto wspomnieć o horrorze “Coś”. Nie chodzi mi jednak o klasyk Johna Carpentera, a o jego prequel z 2011 roku. Film o inwazji zmiennokształtnych obcych na niebieską planetę pokazuje, że na Antarktydzie głód zabijecie za pomocą polskiego dżemu śliwkowego.
Niewiele osób wie, że “Coś” Carpentera zostało nakręcone na podstawie powieści “Who Goes There”. Co więcej nie jest to pierwsza ekranizacja tej książki (ani nawet druga). W jednej z nich o tytule “Pociąg grozy”, w którym wystąpiły dwie legendy brytyjskiego kina Peter Cushing i Christopher Lee, na tego drugiego wpada polska hrabina Petrovski. Lee gra tutaj brytyjskiego naukowca Alexandera Saxtona przewożącego pociągiem zamarznięte monstrum, które jak łatwo się domyślić wkrótce ożywa i zaczyna siać śmierć. Saxton chwali nasz kraj i podkreśla podobieństwa między Polakami, a Brytyjczykami. Hrabina gasi jego zapał przypominając, że w XV wieku brytyjski król Henry sprzedał nas Rosjanom.
W filmie “Baba Jaga” z 2016 roku pewna staruszka wypowiada słowo “przepraszam”, aby po chwili podciąć sobie gardło na oczach głównej bohaterki. Nie byłoby w tym nic dziwnego, gdyby kobieta nie powiedziała wcześniej, że jest rosyjską czarownicą… Co ciekawe w tą postać wcieliła się urodzona w Gdańsku Ania Marson.
W filmie telewizyjnym “Todd rzeźnik” z 1997 roku opowiadającego o słynnym golibrodzie-zabójcy z Benem Kingsleym w roli głównej do zakładu Todda przychodzi pewien jegomość, który po przymierzeniu peruki mówi: “nic nie widzę przez te końskie włosy”, na co golibroda odpowiada “to są włosy polskich zakonnic myte w krystalicznych wodach rzeki Wisły”.
Wypada tu wspomnieć jeszcze o niszowej, amerykańskiej produkcji “Polski wampir w Burbank” z 1985 roku. Ten komediohorror opowiada jak sama nazwa wskazuje o wampirze polskiego pochodzenia, który nosi pocieszne imię Dupah. (wstawić scenę, gdzie laska się pyta jak ma na imię)
Przejdźmy teraz do seriali grozy.
W “Ash kontra martwe zło” Chet odgrywany przez Teda Raimiego brata reżysera pierwowzoru Sama Raimiego, który jest przyjacielem głównego bohatera ma polskie korzenie. Nazywa się Kaminski i zdarza mu się chodzić w koszulce z napisem “pączki”. Ponoć był to pomysł samego Teda, który miał dobre wspomnienia o Polakach z Detroit, w którym dorastał. Uznał, że to będzie miły akcent podkreślający, że akcja serialu rozgrywa się w stanie Michigan.
W czwartym sezonie serialu “Co robimy w ukryciu”, gdy Nadja opowiada, że chciałaby stworzyć nocny klub dla wampirów w tle leci utwór Mieczysława Fogga “Pozdrowienie od Gór”.
Najnowszy przykład polskiego akcentu pochodzi z pierwszego sezonu serialu Wednesday. Wednesday Addams po przeprowadzce do Nevermore rozpoczęła pisanie powieści na maszynie do pisania. W siódmym odcinku na ułamek sekundy widoczna jest jedna strona maszynopisu, na której widać napis “kilka polskich kiełbas zmiksowanych razem”.
W ostatnim odcinku zaś na wyświetlaczu telefonu szeryfa widoczna jest godzin 21:37.