Reżyseria: Mike P. Nelson
Kraj produkcji: USA
Billy jako dziecko był świadkiem jak facet w stroju Świętego Mikołaja morduje jego rodziców. Gdy dorósł sam rozpoczął morderczy proceder. Ubrany w czerwono-białe ciuszki i dzierżąc wielką siekierę przemierza Stany w poszukiwaniu ofiar. Pewnego dnia podejmuje pracę w sklepie świątecznym, a w którym poznaje nieco niezrównoważoną Pam.
Cicha noc, śmierci noc to luźny remake klasycznego slashera z 1984 roku w reżyserii Mike’a P. Nelsona odpowiedzialnego za Droga bez powrotu. Geneza. Świąteczna atmosfera udziela się w nim od pierwszych minut. Okres świąt, śnieg, ozdobione choinki. Do tego widoku nie pasuje jednak mózg rodziców Billa rozsmarowany na tapicerce. Wkrótce to jednak Billy bierze sprawy w swoje ręce i przy pomocy topora szlachtuje przypadkowych ludzi. A wszystko dlatego, że każe mu to robić wewnętrzny głos (głos “zagrał” rewelacyjny Mark Acheson, z resztą motyw ten bardzo przypominał mi sprzeczki Brocka i symbiotu w Venomie). Cicha noc, śmierci noc to jednak nie typowy slasher, a film w którym kibicujemy seryjnemu mordercy. A śmierci tu sporo. Główny bohater wbija ostrza w głowy, obcina kończyny, wypruwa flaki i dekapituje ofiary.
Z początku realistycznie prowadzona fabuła zahaczająca o poważny horror psychologiczny w pewnym momencie skręca w kino przegięte, grindhousowe i pełne eskapistycznej rozrywki w istnych rozbryzgach krwi. Wciąż nie jest to jednak komedia gore, a scenarzyści zaserwują kilka ciekawych zwrotów akcji.
Dlaczego Billy morduje ludzi? I czy faktycznie jest tu antybohaterem? I co go łączy z sympatyczną Pam? O tym przekonacie się już 12go grudnia w kinach całej Polski. Cicha noc śmierci noc to idealny film na święta zamiast Kevina. No chyba, że się boicie.

