Site icon Horror blog

Apokawixa (2022)

Reżyseria: Xawery Żuławski
Kraj: Polska

Recenzję Apokawixy obejrzysz także na Youtube:

Dziś opowiem Wam o polskim horrorze. W dodatku od razu z grubej rury, bo horrorze o zombie. W dodatku w reżyserii Xawerego Żuławskiego.

Kamil organizuje w nadmorskiej posiadłości swojego ojca imprezę. Zaprasza swoich kumpli ze szkoły. Na imprezę wpada także pustelnik Blitz i dilerzy narkotyków chcący odzyskać swój towar. Nie wiedzą, że firma ojca Kamila utylizuje odpady chemiczne właśnie w zbiornikach wodnych. Kontakt człowieka z wodą zamienia go w krwiożercze zombie. Wkrótce wiza przemienia się w krwawą jatkę.

Jak stoi polski horror wszyscy wiemy. Nie stoi tylko leży. Rzecz jasna w historii rzeczpospolitej powstawały dobre filmy grozy, jak chociażby “Wilczyca”, “Medium”, czy “Matka Joanna od aniołów”.

No i z historii nowożytnej “W lesie dziś nie zaśnie nikt“, który moim zdaniem był bardzo dobrym pastiszem na amerykańskie slashery. Nie ukrywał na czym się wzorował i po prostu dobrze się bawił konwencją. A co najważniejsze: wszyscy o nim słyszeli i zarobił dużo eurocebulaków. “W lesie dziś nie zaśnie nikt” pokazał, że można w Polsce kręcić kino gatunkowe. Nie dla niszy, ale dla mas. “W lesie” przetarło szlaki, i czy się to komuś podoba, czy nie będzie powstawało w naszym kraju więcej kina grozy.

Xawery Żuławski, syn TEGO Żuławskiego, który dał nam i “Diabła”, i “Opętanie” i “Na srebrnym globie” postanowił sam się zmierzyć z kinem grozy. Twórczości młodego Żuławskiego specjalnie nie znam. Jedyny jego film, który widziałem to “Chaos”, w którym zdarzyło mi się statystować. Historia ciekawa, słabiej z reżyserią. Ale to było aż 16 lat temu. Jego debiut, więc miał prawo popełniać błędy. Xawery wyreżyserował także cenioną w pewnych kręgach “Wojnę Polsko-ruską”, czy aspirującą na kino grozy “Mowę Ptaków”.

“Apokawixa” jest pierwszym polskim filmem o zombie. Nie licząc krótkometrażowej “Watahy”, czy “Złego mięsa”.

Film rozgrywa się podczas pandemii koronawirusa. Kamil właśnie powinien przystąpić do egzaminu maturalnego. Ale nie w głowie mu matura. Zwołuje przez youtuba swoich ziomków do nadmorskiej posiadłości ojca na wielką imprezę. Tak rozpoczyna się wixa, którą mało kto przetrwa.

Fabuła skupia się na kilku ekipach. Trzonem jest Kamil, który na dwie fury zmierza na imprezę. Wcielił się w niego Mikołaj Kubacki. Syn ultrabogatego przedsiębiorcy, fan farmaceutyków i grubych melanży. Jego gra aktorska mnie kupiła, zabawnie zaciąga białostoczczyzną. Towarzyszy mu Aga, typowa lewaczka. Bojowniczka o prawa zwierząt, kobiet i drzew. W tej roli Waleria Gorobets. Ale mamy tu także dwie laski, które spóźniły się na wyprawę i muszą dotrzeć na wixę samodzielnie. Mycha grana przez Natalię Pitry to fanka tańca na rurze dorabiająca na OnlyFans, oraz Tola – typowa emo-gotka. W tej roli Alicja Wieniawa-Narkiewicz. Siotra Julii Wieniawy, która wystąpiła w obu częściach “W lesie dziś nie zaśnie nikt”.

Dziewczyny podczas swej podróży trafiają do klubu gogo, którego właścicielem jest Ptasiek. Kawał wielkiego skurwysyna, który wraz ze swoją świtą również trafi na imprezę. W tej roli znany z filmów Vegi Michał Karmowski.

Ale to nie wszystko, bo co to za wixa bez srogich piguł. Chłopaki więc po drodze wpadają do legionistycznej meliny skąd kradną plecak z dragami. Na imprezie więc możemy się spodziewać najazdu drechów pod przywództwem siostry jednego z nich, która wypiła o jedno wiadro testosteronu za duża.

I zaczyna się bal. Co na imprezie się dzieje nie muszę chyba mówić. Romanse, waśnie i dużo narkotyków. W zasadzie na tym skupia się lwia część filmu. Po bitej godzinie zacząłem się zastanawiać. Gdzie tu horror. I ten w końcu następuje.

“Apokawixa” bowiem to eko-horror. Manifest społeczny skierowany do koncernów, aby zaczęły dbać o naszą planetę, bo może się to skończyć źle. Firma ojca Kamila wylewa bowiem substancje chemiiczne wprost do rzek. A one w połączeniu z plagą sinic atakują u wczasowiczów układ nerwowy zamieniając je w rządne morduu zombie. Hasło reklamowe filmu to w końcu “To przybyło z wody”. Ciekawe, czy Xawery Żuławski oglądał horror “It came from Benath the Sea” z 1955 roku.

O ile reżyserowi całkiem nieźle wyszła część społeczna. On po prostu umie w kino społeczne. W kino zaangażowane. W filmy opowiadające o różnych grupach ludzi. Opowiedziane oczywiście w krzywym zwierciadle. Mamy przecież i bananowych dzieciaków, i drechokibiców, i dilerkę, bandyterkę, lewaków, gotów i cały sztab innych ciekawych indywiduów. To, gdy pojawia się horror zaczynają się zgrzyty.

Już pal licho, że na akcję musimy czekać ponad godzinę. Ale ataki zombie nie robią żadnego wrażenia. Nie wiem, może przez komediową konwencję. Bo film to w zasadzie dramat łamane na czarna komedia. Ale klimatu nie ma tu krztyny. Nie wiem, czy to brak umiejętności polskiego reżysera, braki w znajomości tematu, czy po prostu zamysł, aby nie robić z filmu horroru z krwi i kości. Ot zombie wdzierają się na imprezę i zaczyna się mało spektakularna masakra.

Charakteryzacja żywych trupów niespecjalnie mnie przekonała. Ot blada lica, wystające żyłki i czarna maź wydobywająca się z ust. Ich ataki także pozostawiają wiele do życzenia. No i brak gore. Aż chciałoby się zobaczyć jakiegoś imprezowicza rozdzieranego na kawałki. Albo flaki chłeptane przez ożywionego trupa. I nie zwalajcie mi tu winy na braku budżetowe. Przecież takie efekty można osiągnąć kupując podroby u miejscowego rzeźnika. Hershel Gordon Lewis coś o tym wie.

Jeśli chodzi o wszystkie technikalia to nie mam żadnych zarzutów. Praca kamer jest taka jak powinna. Kadry są ładne, choć bez jakichś wyżyn. Oświetlenie i udźwiękowienie daje radę. Color grading na swoim miejscu.

No i muzyka wpadająca w ucho. Część soundtracku to jakieś hiphopy. Nie znam się, ale ponoć robił to “Grubson”. Ale jest też Motorhead w wykonaniu naszej emo-gotki do spuły z pustelnikiem “Blitzem” o aparycji przećpanego Lokiego z “Wikingów”. W tej roli całkiem niezły Sebastian Fabijański. Mamy w końcu też w końcu “Spokój” od Super girl and romantic boys z naszego punkowo-dyskotekowego podwórka. Jednym słowem, jest na czym ucho zawiesić.

Xawery Żuławski umie w kino społeczne. Zna prawidła subkultur. Wie jak o nich opowiedzieć z przymrużeniem oka, co pokazał już te 15 lat temu w “Chaosie”.

Niestety “Apokawixa” jako horror się nie sprawdza. Ważniejsze od straszenia zdaje się tutaj ekologiczne przesłanie. Mimo to bardzo się cieszę, że ten film powstał. Że Polacy próbują kręcić horrory, a nie kolejne gówno z Karolakiem i Szycem do obejrzenia w święta. Nie mamy jako naród tradycji kręcenia kina gatunkowego, ale chyba właśnie nadszedł czas, aby to zmienić. Zakusy są skromne, ale dziękuję Xaweremu, że podjął wyzwanie. Idźcie na ten film do kina. Wesprzyjcie rodzime kino grozy, a jak twórcy zauważą w końcu, że na takie kino jest popyt zaczną je kręcić na większą skalę. Kto wie, może gdzieś tam się znajduje drugi Carpenter, Romero, czy Hooper, ale na imię mu Kowalski.

Exit mobile version