Reżyseria: M. Night Shyamalan
Kraj produkcji: USA
Jak zawsze idąc na film M. Night Shyamalana obawiałem się jak będzie. Zwykle jego pomysły są intrygujące, ale potem zaczyna shyamalanić i wychodzi jak zwykle ciągle w pamięci mam jego Old, który był jednym z najdurniejszych filmów jakie widziałem.
Pułapka opowiada o ojcu Cooperze, który wraz z nastoletnią córką Riley wybiera się na koncert popowej gwiazdy Lady Raven. Cooper wydaje się idealnym ojcem. Nie dość, że towarzyszy córce w koncercie rzecz jasna nie jego klimatu, stara się ją wspierać i po prostu dobrze bawić. Ale szybko zaczynają się zgrzyty. Okazuje się, że teren koncertu został otoczony przez policję, która szuka brutalnego seryjnego mordercy. A Cooper zaczyna zachowywać się coraz dziwniej.
Pomysł ponownie intrygujący. Od początku zaczynamy podejrzewać, że Cooper może być poszukiwanym przestępcą. Gdy sidła się zaciskają ojciec opuszcza córkę, że niby do toalety, i zaczyna myszkować po obiekcie, szukać słabych punktów w obstawie, czy wyciągać informacje od obsługi. Robi się coraz gęściej lecz widz nie ma pewności, czy Cooper faktycznie jest mordercą, czy może ma inne pobudki do dziwnego zachowania. Więcej zdradzać fabuły nie będę, a to co powiedziałem i tak wychodzi po parunastu minutach.
Film realizacyjnie stoi to na zaskakująco dobrym poziomie. Muzyka, głównie popowe kawałki Lady Raven to zupełnie nie moja bajka, ale brzmiały dość autentycznie, a nie jak coś skleconego przez AI na potrzeby filmu. Praca kamer, oświetlenie i inne technikalia też nie zawodzą. Aktorstwo natomiast to moim zdaniem całkiem mocny punkt.
W Coopera wcielił się Josh Hartnett, który zabłysnął w 1998 roku w horrorze “Oni”, a potem rozwinął skrzydła w “30 dni mroku”. Postać jaką tu wykreował jest intrygująca. Sztuczna mimika twarzy, uśmiech psychopaty, taki styl Dextera z popularnego serialu. Rola przeszarżowana, ale chyba taka miała być.
Ariel Donoghue, która wcieliła się w Riley wypadła wiarygodnie jako nastolatka, która przyszła na koncert swej idolki. Trzecie skrzypce gra tu Lady Raven. W tej roli zobaczyme Salekę Shyamalan, córkę reżysera, która w rzeczywistości jest piosenkarką, więc gra tutaj przyszła jej z łatwością.
Czy to oznacza, że Pułapka to udany film? No nie do końca, bo cała fabuła jest tu szyta bardzo grubymi nićmi. Zbiegi okoliczności, fart bohaterów, czy po prostu głupoty, które nie wydarzyłyby się w rzeczywistości Shyamalan mnoży byleby tylko pchnąć fabułę do przodu. A historia coraz bardziej traci na wiarygoności. Owszem film potrafi zaskakiwać, bo ma kilka plot twistów, ale są tak karkołomne, że pryska cienka bariera zawieszania niewiary i pozostaje pusty śmiech.
Ostatecznie bawiłem się dobrze, bo w pierwszej połowie raczej wszystko się zgadza. Ale gdy intryga zaczyna się zagęszczać reżyser zaczyna Shyamalanić w typowy dla siebie sposób. Mogło być dobrze wyszło jak zwykle.