Kraj: Tajwan
Reżyseria: Rob Jabbaz
Recenzję The Sadness obejrzysz także na Youtube
Tajwan. Dzień jak co dzień. Jim i Kat, młode typowe małżeństwo budzi się rano i wyjeżdża do pracy. Co prawda w telewizji coś mówią o groźnym wirusie, ale nikt nie bierze tego na poważnie. Wtem zaczyna się rzeź. Istne piekło. Mieszkańcy atakują siebie nawzajem w krwawy i brutalny sposób. Jim postanawia przemierzyć całe miasto i dotrzeć do swojej dziewczyny, który ukryła się w szpitalu.
“The Sadness” to tajwański film o wirusie i zakażonych nakręcony przez Kanadyjczyka mieszkającego w Tajwanie Roba Jabbaza.
Od razu zaznaczę, że nie jest to film o zombie. Tematyka zakażonych i zombie często jest ze sobą powiązana, ale nie tym razem. Bardziej niż zombie movie przypomina taką “Wściekłość” Cronenberga, czy “28 dni później”. Zaatakowani wirusem wścieklizny mieszkańcy są żywi i jak najbardziej świadomi, ale w ich mózgach zaszły nieodwracalne zmiany. Mianowicie ośrodek w mózgu odpowiedzialny za agresję łączy się z ośrodkiem odpowiedzialnym za przyjemność seksualną tworząc z ludzi maszyny, którymi kierują tylko proste rządze: zabijania w brutalny sposób, oraz chuć.
Brzmi trochę jak “Shivers” Cronenberga, w którym obcy pasożyt infekuje mieszkańców pewnego drapacza chmur czyniąc z nich seksualne zombie.
A jak już jesteśmy przy Cronenbergu to niech wspomnę jeszcze o scenie, która bardzo przypomina tą z wybuchającą głową w “Scanners” tylko tu powodem eksplozji jest granat wepchnięty w usta.
Film jest oczywiście jak najbardziej na czasie i pokazuje do czego mogą doprowadzić kolejne mutacje koronavirusa, mimo, że w “Sadness” wirus nazwany jest Alvin. Także szczepcie się bo pewnego razu sąsiadka spotkana na klatce schodowej może chcieć odgryźć wam fiuta.
Najważniejszym elementem “The Sadness” jest nagromadzenie ultrabrutalnych i krwawych scen, które wypełniają niemal cały film. Zaczyna się już na samym początku, gdy Jim przychodzi do małej restauracji, a szalona staruszka oblewa głowę sprzedawcy wrzącym olejem, a następnie zdziera mu twarz. Następnie rozpoczyna się prawdziwa masakra.
Kat natomiast jadąc metrem jest świadkiem jak nożownik zaczyna dźgać randomowych ludzi. Posoka tryska na sufit, okna i innych pasażerów zamieniając wagon metra w krwawą łaźnię. Wszystko oczywiście jest komiksowo przerysowane, ale potraktowane także na poważnie, więc robi to piekielną robotę. Dawno nie widziałem takiej ilości przelanej juchy.
Bardzo istotnym elementem, szczególnie przy scenach gore jest udźwiękowienie. Podczas wyjątkowo makabrycznych obrazów uszy widza są atakowane bardzo głośną, jazgotliwą muzyką, oraz krzykami i wyciem dzięki czemu twórcy podkręcają jeszcze adrenalinę w organizmie oglądającego.
Podczas napisów końcowych leci brutalny i wpadający w ucho grindcore i to chyba najlepiej pokazuje z jakim kinem mamy do czynienia.
Film ma także zawrotne tempo. Reżyser skutecznie utrzymuje widza w napięciu, ale nie klimatem, nie jump scarami, które tu praktycznie nie występują, ale tempem. Bo jak tu spokojnie wysiedzieć w fotelu, gdy w stronę bohaterów biegną rządni mordu i gwałtu zakażeni? Montaż jest dynamiczny, sceny akcji wartkie, a w połączeniu z brutalnością i hałasem wychodzi mieszanka wybuchowa.
Od razu powiem, że to prosty film. W zasadzie jedynie dwuwątkowy. Po początkowych scenach rzezi jakie spotkały parę głównych bohaterów śledzimy Jima przedzierającego się przez miasto na skuterze, oraz kat zmierzającą do pobliskiego szpitala. Ściga ją straszy pan z metra, który nawet przed zakażeniem zainteresował się jej osobą. Jest tu tym głównym złym, który będzie ją tropił, aż nie zanurzy swojego kutasa w jej trzewiach. Prawdziwy szalony skurwiel.
Bo nie zapominajmy, że zakażeni prócz mordowania są opanowani także przez chuć. Co prawda w ukazywaniu popapranego seksu twórcy są dość wstrzemięźliwi i nie otrzymamy nic co by przypominało choćby “Serbski Film” (pomijając ruchanie oczodołu), ale kilka aktów dewiacji seksualnych się tu znalazło.
W drugim akcie film nieco zwalnia z tempa, jest czas na kilka dialogów, rozwinięcie fabuły, wyjaśnienie sytuacji itd. Gdy bohaterka zaszywa się w szpitalu mamy chwilę wytchnienia i poznania kilku nowych postaci. Oczywiście nie na długo, bo gdy zakażeni wdzierają się do placówki znów zaczyna się makabryczny spektakl.
Podsumowując “The Sadness” to jeden z najlepszych filmów o zakażonych. Prosty, żwawy i ultrabrutalny nie daje chwili wytchnienia i dostarcza dużo dobrej, choć chorej rozrywki. Rozrywki, która jednak gdzieś tam przemyca przesłanie, że nie wolno ignorować ognisk zarazy, bo ta może przeistoczyć się w śmiertelną pandemię. Dla mnie jeden z najlepszych horrorów 2021 roku.
Film przedpremierowo można było obejrzeć na Splat!FilmFestival. Za dystrybucję światową odpowiada natomiast Raven Banner. Na Tajwanie miał premierę 22go stycznia. Wątpię, aby ktoś podjął się dystrybucji w Polsce.