Site icon Horror blog

The Nun 2 (2023)

Reżyseria: Michael Chaves
Kraj produkcji: USA

Dziś przyglądam się, czy Zakonnica 2 to dobry film. Lub przynajmniej lepszy od słabej części pierwszej.

Recenzję Zakonnicy 2 obejrzysz także na Youtube:

Rok 1956. W Europie dochodzi do serii niewytłumaczalnych śmierci osób związanych z kościołem. Do zbadania sprawy zostaje wysłana przez Watykan zakonnica, siostra Irene, której towarzyszy nowicjuszka Debra. W tym samym czasie w pewnej szkole w internatem, w której pracuje złota rączka Maurice personel zaczyna dostrzegać ślady demonicznej obecności.

Demon Valak pod postacią strasznej zakonnicy pierwszy raz pojawił się w filmie “Obecność 2” i od razu zdobył sympatię publiki toteż długo nie trzeba było czekać, aż rządni zarobku i wyciskania wszystkich soków z franczyzy producenci zrealizują film, w którym głównym antagonistą będzie Valak właśnie.

“Zakonnica” z 2018 roku miała dwie zasadnicze wady, które sprawiły, że fanom się film nie spodobał: kiepska, prosta i wtórna fabuła, oraz brak pomysłu na straszenie.

Kręcąc dwójkę producenci postanowili wymienić całą ekipę począwszy od scenarzystów, którymi zostali ludzie odpowiedzialni m.in. za “Autopsję Jane Doe”, czy “Wcielenie” Jamesa Wana po reżysera, którym został Michael Chaves, ten sam który wyreżyserował już dwa filmy z franczyzy: “Topielisko. Klątwa La Llorony” i trzecią część “Obecności”.

Po drugiej części “Zakonnicy” spodziewałem się zupełnie nowej historii, z innymi postaciami, rozgrywającej się nawet w innych realiach historycznych. Historia w jedynce była kompletna i zamknięta. Jakież było moje zdziwienie, gdy okazało się, że powracamy do dobrze nam znanej siostry Irene, oraz Maurice’a zwanego w Polsce Francuzikiem.

Zawiązanie akcji filmu jest o tyle banalne, po linii najmniejszego oporu i po prostu głupiutkie, że aż zęby bolą. Oto bowiem Watykański dostojnik wysyła wątłą, samotną zakonnicę, aby w pojedynkę stawiła czoła potężnemu demonowi.

Ale, żeby siostra Irene miała do kogo gębę otworzyć scenarzyści podrzucili jej niespodziewanego partnera, a mianowicie krnąbrną, niezbyt wierzącą nowicjuszkę Debrę. Obie kobiety niczym w “Kodzie Leonarda Da Vinci” będą podróżować po Europie prowadząc śledztwo mające na celu odkrycie powodu, dla którego Valak znowu daje o sobie znać.

Fabuła biegnie jednak dwutorowo. W drugiej linii fabularnej śledzimy losy Maurice’a z jedynki, który osiadł w pewnej szkole z internatem dla dziewcząt pracując jako złota rączka. Poznajemy tam uczennice, nauczycielkę Kate, jej młodą córkę Sophie, oraz dyrektorkę Madame Laurent. Pewnego dnia w placówce zaczynają dziać się niewytłumaczalne zjawiska.

Scenariusz “Zakonnicy 2” jest bardziej rozbudowany od tego z części pierwszej. Dzieje się więcej, jest zdecydowanie żwawszy, mamy więcej lokacji, więcej postaci. Rzekłbym, że to typowy sequel, w którym jest wszystkiego po prostu więcej. Z jednej strony to dobrze, bo na jedynce zdarzało mi się często zerkać na zegarek przez jego monotonię. Z drugiej strony w scenariuszu dwójki, aż roi się od głupotek i klisz fabularnych takich jak prześladowanie małej Sophie przez szkolne koleżanki, nawracanie się na wiarę w kulminacyjnym momencie, , czy Valaka zabijającego bez mrugnięcia okiem postacie drugoplanowe, a oszczędzający bez powodu głównych bohaterów.

Takich uproszczeń jest tu cała masa. W dodatku niektóre sceny są dołożone na siłę, nie wnosząc nic do fabuły, za to rozciągając metraż do przydługich 100 minut.

Z początku oba wątki są nawet ciekawe, ale im dalej w las tym gorzej. Gdy historie zaczynają się zazębiać pryska jakiekolwiek wrażenie oryginalności, pojawiają się obowiązkowe starożytne artefakty, tajemnice sprzed wieków, fatum wiszące nad bohaterami i chrześcijańskie czary mary. To ostatnie jest chyba najbardziej żenujące ujawniając się w niezwykle słabej końcówce, w której rzecz jasna prawdziwa wiara potrafi pokonać wszelkie zło tego świata.

Wszystkie postacie też są słabo rozpisane i dość kartonowe. Nikt tu nie jest dobrze nakreślony, o bohaterach wiemy jedynie jakieś wyrywki, albo nawet nic. Natomiast jeśli chodzi o aktorstwo, wiele osób zarzucało, że jest słabe i drewniane. Osobiście się z tym nie zgadzam. Aktorsko nie mam się absolutnie do czego przyczepić. Aktorzy poradzili sobie może bez żadnych wyżyn, ale i żenady. Szybko idzie polubić ich postacie, w szczególności duet znany z jedynki. Taissa Farmiga, czyli siostra Very Farmigi, głównej bohaterki serii “Obecność” nieźle się czuje w roli nieco skrytej w sobie, acz prącej do celu zakonnicy, a Jonas Bloquet jako Maurice z wyglądu sprawiający wrażenie macho, ale w rzeczywistości będący facetem do rany przyłóż.

Film jest też zaskakująco ładnie nakręcony. Kamera prowadzona jest umiejętnie, nie ma tu przypadkowych ujęć. Kilka kadrów przyciąga wzrok swą kompozycją, color grading jest dobrze dopasowany do nastroju filmu, a niektóre sceny są nieźle pomyślane jak chociażby płonący ksiądz z początku filmu, czy znana ze zwiastuna scena z gazetami układającymi się w wizerunek Valaka. Operator kamery do spółki z reżyserem sprawnie operują mrokiem, aby widz domyślał się, czy w ciemności spogląda na niego demoniczna zakonnica, czy jednak wyobraźnia płata mu figla. Oprawa dźwiękowa również robi robotę.

Problem natomiast widzę tu jeśli chodzi o straszenie. O ile w jedynce twórcy w ogóle nie potrafili wykreować atmosfery grozy ciśnienie podnosząc jedynie za pomocą jump scares tak w dwójce… jest identycznie, ale ilość jump scares została podniesiona do kwadratu.

Film jest całkowicie pozbawiony klimatu, słabo operuje napięciem, nie wykorzystuje należycie lęku przed tym, co nieznane, co czai się w mroku. Zamiast tego używa wprost dziesiątek jump scarów, ale przyznać muszę… że to jedne z lepszych jump scarów jakie widziałem. Nie to, żeby powodowały podskakiwanie na fotelu, bo wprawny widz od razu wychwyci, że takowy zabieg się zaraz pojawi, gdy muzyka cichnie, a kamera zaczyna powoli przesuwać się po z pozoru nieistotnym elemencie. Ale jump scary te były przynajmniej całkiem pomysłowe i różnorodne. W dodatku były bardzo krótkie, często trwały dosłownie ułamek sekundy i zanim widz zdążył dokładnie się przyjrzeć, co takiego strasznego pojawiło się w kadrze trwała już w najlepsze kolejna scena.

Podobało mi się natomiast, że w całym filmie niewiele jest straszącej zakonnicy, czyli demona Valaka. Łącznie w tym stuminutowym filmie pomijając zakończenie czas antenowy Valaka wynosi pewnie poniżej minuty. Reżyser nie pokazuje nam w pełnej krasie, gdyż wie, że najbardziej straszy to, czego nie widać. Valak więc gdzieś mignie w mroku, zobaczymy jego rozdziawioną gębę na ułamek sekundy w jump scarze. I to w zasadzie tyle. Fajne zagranie.

“Zakonnica 2” to film pod wieloma względami lepszy od jedynki i chwała mu za to. Ładnie nakręcony, nieźle zagrany. Jeśli ktoś nie oczekuje dobrze przemyślanej i nowatorskiej fabuły, oraz gęstego klimatu, a jedynie prostej rozrywki z wieloma jump scarami myślę, że będzie zadowolony. Ja jednak oczekuję nieco więcej od dobrego horroru.

Exit mobile version