Reżyseria: Devin McGinn, Steve Berg
Kraj: USA
Grupa młodych naukowców przybywa na farmę na odludziu, aby zbadać niewyjaśnioną dotąd sprawę zniknięcia syna farmera, którego ponoć porwało UFO.
Kolejny film “oparty na faktach” jednak oglądający się dużo lepiej niż takie Paranormal Activity, które tylko męczy bułę. Dzieje się w filmie dużo i to już po paru minutach. Powiem nawet, że dzieje się trochę zbyt dużo. Nagromadzeniem wątków i tropów można by obdzielić kilka filmów: mamy, więc główny wątek porwań przez UFO dobrze znany z wielu horrorów SF, więc on raczej zaskoczeniem nie będzie, pojawia się natomiast wątek zjaw, czy skin-walkera – zwierzołaka z indiańskich legend. Klimat filmu jest całkiem fajny – samotna farma otoczona górami i polami kilometry oddalona od innych zabudowań. To, co psuło jednak atmosferę to zbyt nachalne i “naoczne” pokazywanie zjawisk paranormalnych, a przecież straszy najbardziej to, czego nie widać. Warto wspomnieć jeszcze o efektach specjalnych, których, co prawda nie ma dużo (i dobrze), ale są wykonane całkiem nieźle. Jeśli ktoś lubi horrory o porwaniach przez obcych lub paradokumenty, które potrafią zaserwować ciut więcej niż kolejny nawiedzony dom – polecam.