Reżyseria: John Hyams
Kraj produkcji: USA
Ze względów covidowych Parker i jej koleżanka udają się na kwarantannę do domku rodzinnego ulokowanego nad jeziorem. Ktoś jednak podąża ich śladem i nie będzie brał jeńców.
“Sick” osadzony jest w świecie u szczytu pandemii koronawirusa. Wszyscy noszą maski, trzymają dystans, a z półek sklepowych znika w zastraszającym tempie papier toaletowy. W takim klimacie rozgrywa się akcja tego miksu slashera, home invasion i kina przetrwania.
Już scena otwierająca jest świetnie nakręcona i trzymająca w napięciu. Ukazany jest w niej atak zamaskowanego mordercy na nastolatka w jego mieszkaniu. Dynamicznie nakręcona, żwawa i realistycznie ukazana walka o przetrwania będzie towarzyszyła nam do napisów końcowych. Morderca nie jest tu wymyślny jak w typowych slasherach: to po prostu ubrany na czarno człowiek z kominiarce dzierżący nóż. Bliżej u do Ghostface’a z “Krzyku” niż Jasona Voorheesa.
Dwie dziewczyny w domku na odludziu będą przez niego prześladowane w krwawej grze o przetrwanie. Niby to wszystko widzieliśmy wiele razy, a jednak sprawna reżyseria i znajomość gatunku zaskoczyły mnie i wciągnęły. Reżyser umiejętnie żągluje motywami, buduje suspens, skacze od jednej bohaterki do drugiej, ale jednocześnie stara się utrzymywać jako taki realizm (choć szyty dość grubymi nićmi). W finale zaś łączą się wszystkie wątki, poznajemy motywacje zabójcy, oraz co łączy dziewczyny z zamordowanym nastolatkiem z początku filmu.
Dobry, niewymagający umiejętnie wyreżyserowany film, spóźniony jednak o bite 2 lata, kiedy to pandemia koronawirusa była w apogeum.