W 2004 roku jeszcze nikomu nieznany reżyser James Wan nakręcił film ze skromnym budżetem, który z miejsca stał się światowym fenomenem, rozpoczynając jedną z największych horrorowych franczyz w historii, a samemu Wanowi przynosząc międzynarodową sławę.
Omówienie Piły obejrzysz także na Youtube
Twórcy “Piły” James Wan i Leigh Whannell znali się ze szkoły filmowej. Scenariusz do swojego filmu napisali już w 2001 roku i próbowali go sprzedać w Hollywood. Niestety żadna wytwórnia nie chciała się podjąć nakręcenia pomysłu dwójki Australijczyków.
Saw AKA SAW 0.5 (2003)
W 2003 roku koledzy postanowili więc nakręcić krótki metraż bazujący na fragmencie scenariusza, w którym przedstawili człowieka (w tej roli wystąpił sam Leigh Whannell) z sidłami na niedźwiedzie założonymi na głowę. Drewniana kukiełka, którą nota bene James Wan sam stworzył objaśnia mu, że klucz do pułapki znajduje się we wnętrznościach człowieka leżącego przed nim.
Tak przygotowany materiał z dołączonym skryptem zaczęli rozsyłać po studiach filmowych i ostatecznie pomysł kupiło Lionsgate Films. Wan i Whannell natomiast założyli własną wytwórnię Twisted Pictures i pod tym szyldem zaczęli kręcić serię, która przyniosła im sławę i miliony.
Saw (2004)
“Piła” opowiada o dwóch nieznajomych mężczyznach, którzy budzą się w obskurnym pomieszczeniu z łańcuchami, których jeden koniec przytwierdzony jest do ich kostek, a drugi do rur w ścianach. Pośrodku pomieszczenia leży martwy mężczyzna z pistoletem w jednej, a dyktafonem w drugiej ręce. Głos puszczony z taśmy objaśnia nieznajomym, że ci mają 2 godziny, aby jeden zabił drugiego – tylko w tym przypadku choć jeden z mężczyzn opuści pomieszczenie żywy.
To jednak tylko wstęp do fabuły. Oglądając “Piłę” w dniu premiery 17 lat temu w mej pamięci pozostał obraz filmu w całości nakręconego w brudnym kiblu, gdzie dwóch facetów walczy ze sobą. Jakież było moje zdziwienie, gdy po ponownym seansie okazało się, że to tylko fragment scenariusza. Prócz tego zobaczymy retrospekcje ze śledztwa, gdzie dwóch detektywów David Tapp (w tej roli David Glover) i Steven Sing (w którego wcielił się Ken Leung) prowadzą śledztwo w sprawie mordercy zwanym “Jigsaw”.
Dwójka nieznajomych, o których dowiadujemy się, że jeden z nich jest chirurgiem o imieniu Lawrence, a drugi którego tożsamość jest istotna dla fabuły, dlatego jej nie zdradzę muszą poszukiwać pomieszczenie w poszukiwaniu wskazówek, które pomogą im podejmować decyzje – co dalej. Z drugiej strony poznajemy z biegiem fabuły, coraz więcej szczegółów dotyczących ich życia i powodu, dla którego Jigsaw wybrał akurat ich do swojej makabrycznej gry. W końcu śledzimy też postępy w śledztwie prowadzonym przez dwóch detektywów.
Dzięki temu zabiegowi film nie nudzi, a powolne odkrywanie tajemnic utrzymuje widza w napięciu i oczekiwaniu na twisty fabularne, a te pojawiają się tu nawet kilkukrotnie, co stanie się znakiem rozpoznawczym serii.
Nasz Jigsaw okazuje się starszym schorowanym mężczyzną, który umiera na raka. Ma on żal do społeczeństwa, że te nie szanuje i nie docenia swojego życia. Postanawia więc pokazać wybranym jednostkom jak cenne jest życie porywając ich i umieszczając w swych pułapkach, z których można ujść z życiem – podejmując zazwyczaj krwawą w skutkach decyzję lub umerzeć w straszliwy sposób.
Z pułapek, które staną się często głównym daniem kolejnych odsłon serii, a o których warto wspomnieć są “odwrotne sidła na niedźwiedzie” przymocowane do szczęk bohaterki. Albo w określonym czasie uda jej się wydobyć klucz znajdujący się z ciele nieprzytomnego kolegi, albo jej głowa zostanie rozerwana na strzępy. Pomysłowa jest także pułapka, w której grubas musi przedostać się w ciasnej klatce wypełnionej drutem kolczastym z jednego końca na drugi nie wykrwawiając się przy tym na śmierć.
Już w tej części “Piły” pojawiają się wszystkie znane z całej serii elementy, które na stałe wpisały się do popkultury. Postać Jigsawa, która jeszcze, co prawda nie została bardzo uwypuklona, ale już mocno zaznaczyła swoją obecność pokrętną logiką zabawy w Boga. W tej roli Tobin Bell, który później stał się twarzą serii. Motyw śledztwa mającego na celu uchwycenie mordercy. Korzystanie przez Piłę z pomocników. Śmiercionośne pułapki – zagadki. Strój z maską świńskiej głowy. A w końcu kukiełka Billego, czyli drewnianej laleczki z charakterystycznymi spiralami na polikach jeżdżąca na trójkołowym rowerku i wygłaszająca głosem samego Jigsawa polecenia dla testowanych bohaterów.
Sukces “Piły” polegał na powiewie świeżości, którego kino grozy potrzebowało. Był to z jednej strony wciągający thriller, a z drugiej brutalne kino ocierające się o gore, które równie dobrze straszyło, co brzydziło.
Film przerażał nie nagromadzeniem jump scarów, ale klaustrofobiczną atmosferą i niewesołą sytuacją, w której znaleźli się bohaterowie, a w której chyba nikt z nas nie chciałby się znaleźć. Skromny w środkach, bez wizualnych fajerwerków, z sugestywną, industrialną muzyką, nakręcony w całości w pomieszczeniach stał się nieoczekiwanym hitem.
“Piła” początkowo miała się pojawić prosto na VHS, ale po pokazach próbnych, na których publika reagowała entuzjastycznie postanowiono na dystrybucję kinową. Film o budżecie 1 200 000 dolarów tylko w pierwszy łikend przyniósł ponad 18 milionów dolarów zysku, a całościowo biorąc pod uwagę inflację ponad 82 miliony dolarów zysku. Widownia była filmem Wana zachwycona i nie trzeba było długo czekać, aż pojawi się część druga. A pojawiła się dokładnie po 12 miesiącach 28 października 2005 roku.
Saw II (2005)
“Piła 2” opowiada historię policjanta Donniego Wahlberga, którego Jigsaw obrał sobie za cel. Porwał syna Wahlberga i wraz z kilkoma innymi nieznajomymi zamknął w ruderze pełnej pułapek-wyzwań. Oto bowiem w budynku ulatnia się trujący gaz, a jedynym ratunkiem są strzykawki z antidotum poukrywane w domostwie. Donny’emu udało się wyśledzić kryjówkę Jigsawa, a ten spokojnie na niego czeka w fotelu mając przypomocwane kroplówki i butle z tlenem. Widać, że Jigsaw umiera. Wahlberg będzie musiał przekonać Jigsawa, aby ten ujawnił mu miejsce przebywania syna.
Dwójka “Piły” to typowe sequel ze wszystkimi tego konsekwencjami. Wszystkiego jest więcej i bardziej. Już nie mamy dwójki nieznajomych zamkniętych w jednym pomieszczeniu, a całą grupę w odizolowanym domostwie. Film otwiera scena, której schemat stanie się znakiem rozpoznawczym serii.
Naszym oczom ukazuje się nieznajomy mężczyzna do szyj którego przytwierdzone są połówki maski z kolcami skierowanymi do środka. Niski głos z taśmy oznajmia, że klucz do maski znajduje się w jego oczodole i albo go wyciągnie wycinając go z własnego oka, albo maska krwawo zakończy jego żywot.
Jigsaw nie jest tu mordercą, ale pokrętnym sędzią, który przypatruje się w jakim kierunku pójdzie testowany przez niego człowiek. Fabuła rodziela się na dwa wątki: śledzimy policjanta próbującego nakłonić psychopatę do zdradzenia miejsca ukrycia syna, oraz grupę nieznajomych, którzy muszą przetrwać. Czy lepiej połączyć siły, czy działać na własną rękę. No i co łączy wszystkie te osoby, bo przecież coś musi. Te pytania pozostaną bez odpowiedzi, aż do finału, w którym jak to seria nas przyzwyczaiła dojdzie do kilku fabularnych twistów.
Z pułapek, które warto wspomnieć jest bardzo nieprzyjemny, choć mało śmiertelny dół wypełniony strzykawkami, w którym trzeba zanurkować, aby znaleźć ukryty klucz, czy skrzynka wisząca pod sufitem, w której znajduje się antidotum, ale po wsadzeniu do niej dłoni ostrza nie pozwalają ich wyciągnąć przecinając skórę i mięso.
“Dwójce” do życzenia pozostają nieco motywacje i działania bohaterów, które nie są zbyt przekonujące. Dodatkowo misternie uknuty plan Jigsawa mógł po prostu zawieźć w wielu miejscach i naciągane jest, że jednak wypalił. Nie ma tu również tak dusznej atmosfery jak w odsłownie wyreżyserowanej przez Wana.
Za reżyserię, a także scenariusz, który początkowo w ogóle nie miał należeć do uniwersum “Piły” odpowiedzialny był Darren Lynn Bousman, który pozostanie na dłużej przy serii. Od strony realizacyjnej jest natomiast podobnie do części poprzedniej, ale nieco mniej kameralnie. Kosztujący zaledwie 5 milionów dolarów zarobił ponad 150 milionów. Nikt już nie miał wątpliwości, że “Piła” to kura znosząca złote jaja.
Saw III (2006)
Ta odsłona serii również jest napisana i wyreżyserowana przez Darrena Lynn Bousmana. Mamy tu jednak nieco zmianę konwencji. Nie znajdziemy tu już ludzi testujących własnych słabości na pułapkach-zagadkach, a jednego mężczyznę – Jeffa, który musi przejść przez serie pułapek, które jednak nie szkodzą jemu, a osobom odpowiedzialnym za jego krzywdy.
Z drugiej strony nie obserwujemy śledztwa policyjnego mającego na celu wyśledzenie Jigsawa, a grę Amandy z Lynn, której założono obrożę na szyję, a ta odpali pociski w stronę jej głowy jeśli kobieta oddali się zbytnio od Jigsawa lub jeśli jego serce się zatrzyma. Lynn musi więc ze wszystkich sił przeprowadzić operację pomyślnie i utrzymać Jigsawa przy życiu.
Wątek ten pokazuje motywacje psychopaty, jego relację ze swoją uczennicą Amanda, a także bezpośrednią konfrontację ze swoją ofiarą – Lynn. Jego długie monologi nadają filmowi głębi i pokazują jego pokrętną zabawę w Boga.
Trójka to widoczny spadek formy. Fabuła już tak nie trzyma w napięciu i nie angażuje jak w częściach poprzednich. Nie czuć tej atmosfery zaszczucia i beznadziei, gdy Jeff musi decydować, czy ludzie którzy zaszli mu za skórę mają przeżyć, czy skonać w męczarniach.
Pułapki też już nie robią większego wrażenia. W większości są albo przekombinowane, albo po prostu nieciekawe. Zdaje się, że twórcy woleli tu szokować operacją na otwartym mózgu przeprowadzoną wiertarką na Pile przez Amandę niż maszynami od widoku, których skręcają się nam kichy.
Poza jedną, która trzyma poziom i od oglądania jej w działaniu ciężko nie odwrócić wzroku. Mowa mianowicie o wykręcarce kończyn. Delikwent ma wszystkie kończyny przymocowane do obrotowych wałów. Te, jeden po drugim się obracają skręcając członki, a tym samym rwąc mięśnie i miażdżąc kości. Z resztą krwistych scen jest tu więcej niż w częściach poprzednich i ta odsłona nadała już ten kierunek swoim następcom.
W finale jest oczywiście nieco twistów, ale nie są już tak zaskakujące i nie wbijają w fotel jak te znane z chociażby jedynki. Ponownie czuć, że intryga Jigsawa opiera się na dużych zbiegach okoliczności i po prostu farcie, przez co fabuła traci na wiarygodności.
Końcówka filmu fabularnie natomiast jest bardzo ważna dla całej serii i wygląda tak jakby nie planowano już kolejnych części. Stanowi zgrabne zakończenie historii, ale pozostawiono jednak drobną furtkę na część kolejną, która jak wiemy rychło nadeszła.
Saw IV (2007)
Jak wiemy z poprzedniej odsłony Piła nie żyje. Ale ktoś kontynuuje jego dzieło. Fabuła biegnie tu dwutorowo. Tak jak w części trzeciej pewien mężczyzna musi przejść serię testów, ale nie jest zamknięty w żadnym pomieszczeniu, a w każdym teście na szali będzie się ważyć życie innych osób. W drugim wątku prowadzone jest policyjne śledztwo mające na celu ustalenie pomocnika Jigsawa.
Czwarta odsłona serii jest bardzo intrygującym filmem z wieloma wątkami i gęstą atmosferą. Nie ma tu chwili wytchnienia tak jak w części trzeciej. Dzieje się tyle, że aż ciężko nadążyć. Przede wszystkim dzięki licznym retrospekcjom poznajemy przeszłość Johna Kramera zanim jeszcze został Jigsawem. Poznajemy powody, dla których przeistoczył się w psychopatycznego zabójcę, poznajemy także jego pierwszą ofiarę i szczegóły życia osobistego.
Śledztwo mające na celu ujawnić kto jest pomocnikiem Jigsawa, a także uratowanie bohaterów poprzednich części, których wątki zostały urwane biegnie nawet trzytorowo. Pierwsze prowadzi samotnie policjant wciągnięty do śmiertelnej gry przez pomocnika Jigsawa. Drugie i trzecie prowadzi agent Peter Strahm (w tej roli Scott Patterson), oraz bardzo ważna nowa postać dla serii porucznik Mark Hoffman (odgrywany przez charakterystycznego i charyzmatycznego Costasa Mandylora).
Scen gore także tu pod dostatkiem. Na uwagę zasługuje maszyna, która wyrywa ręce i nogi nieszczęśnika, chyba że ten najpierw wydłubie sobie oczy. Miłośników mięcha powinna zainteresować także długa scena w prosektorium, gdy dokonywana jest sekcja zwłok Jigsawa – w dużych detalach nie szczędząc widoków wnętrzności.
Wspomnieć jeszcze muszę o ładnie nakręconych przejściach między kolejnymi scenami. Jedna scena płynnie przechodzi w drugą, która rozgrywa się zupełnie gdzie indziej jakby obie były nakręcone w tym samym pomieszczeniu. I w rzeczywistości właśnie tak osiągnięto ten efekt. Jest to mały smaczek, ale cieszący oko.
Na stołku reżysera pozostał Darren Lynn Bousman, ale tym razem zmieniono scenarzystów, co po drętwej trójce wyszło filmowi na dobre.
“Piła 4” to część bardzo przyzwoita, wciągająca, wnosząca powiew świeżości. Rozpoczynająca nowy rozdział w uniwersum Piły i niestety będąca ostatnią naprawdę dobrą częścią.
Saw V (2008)
Ta odsłona Piły tym razem wyreżyserowana została przez debiutanta Davida Hackla, który do tej pory był scenografem poprzednich części i czuć spadek jakości w stosunku do niezłego poprzednika, mimo, że scenarzyści pozostali ci sami.
Ponownie mamy tu dużo restrospekcji, tym razem łączącego Jigsawa z jego pomocnikami. Z jednej strony wątki te zgrabnie łączą się z częściami poprzednimi (a sięgają nawet to jedynki), ale z drugiej widz zaczyna być przytłoczony tą plątaniną faktów. Powoli to zaczyna przypominać “Modę na sukces”, gdy po 500 odcinkach okazuje się, że ktoś poślubił własnego syna z nieprawego łoża.
Scenarzyści wylewają siódme poty, aby wpleść nowe postaci w stare historie, ale zaczyna to wychodzić karkołomnie. Mimo to ta część “Piły” rozszerza jeszcze bardziej jej uniwersum, ukazując logikę i metody działania Jigsawa, a także sposób werbowania pomocników. I to właśnie jegom pomocnik kontynuując dzieło Kramera porywa piątkę nieznajomych, których jednak coś łączy. Ofiary będą razem musiały stawić czoła serii pułapek i odkryć, czemu akurat oni zostali porwanie.
Niestety ten wątek jest jeszcze słabszy niż poprzednio. Postaci są nieciekawe i całkowicie papierowe.
Pułapki rozczarowują swą konstrukcją i prostotą, oraz sposobem przejścia. Niech wspomnę tylko, że aż dwukrotnie bohaterowie są narażeni na wybuch domowej roboty bomby odłamkowej jeśli nie przejdą testu. Wybija się tu tylko jedna pułapka, w której ofiary muszą dobrowolnie napełnić własną krwią słoik, aby otworzyć drzwi. A pomogą im w tym piły tarczowe umieszczone w otworach na ręce.
Wątek śledztwa policyjnego nie jest też już tak mroczny i wciągający jak poprzednio. Rozwiązanie fabuły nie zaskakuje, a całość wydaje się po prostu naciągana. A niestety dalej będzie tylko gorzej.
Saw VI (2009)
Ta część skupia się na drodze jaką musi pokonać William, aby uratować swe życie, a także przemyśleć swoje postępowania.
Bezwzględny agent ubezpieczeniowy odmawia wypłacania odszkodowań lojalnym klientom w potrzebie. Jest panem życia i śmierci stawiając swój podpis w odpowiednim miejscu. Teraz będzie musiał bezpośrednio decydować o życiu i śmierci swoich znajomych.
Dowiemy się także, co łączy Williama z Johnem Kramerem i czemu aż tak zaszedł Jisawowi za skórę.
Śledztwo w szóstce dla odmiany zepchnięte zostaje na drugi plan. Przez większość czasu śledzimy Williama przechodzącego od jednej pułapki do drugiej.
Zacznijmy od pierwszej, w której dwójka ludzi musi odcinać sobie części ciała i kłaść je na wadze. Kto położy więcej mięsa przeżyje. Wycinanie sobie ciała z brzucha i sterczące z ran flaki ukazane są bardzo dokładnie w najmniejszych szczegółach. Nie jest to widok dla ludzi o słabych żołądkach. W ogóle w tej części krew i wnętrzności jakoś chętniej ukazywane są na ekranie. Jeśli chodzi o gore, szóstka nie zawodzi.
Pomysłowa jest również pułapka, w której pracownicy Williama przytwierdzeni są do karuzeli, a przy każdym obrocie jeden z nich zostaje zastrzelony. William może uratować dwie osoby tak jak przy biurku decydował o tym kto zginie, a kto przeżyje.
Niestety są tu też pułapki całkowicie nieciekawe, których działanie nie robi żadnego wrażenia na widzu.
Jak wspomniałem śledztwo w szóstej części mające odkryć tożsamość następcy Jigsawa jest zepchnięte na daleki plan, ale w końcówce następuje istotny przełom dla sprawy i całej serii. Piła wydaje rozkazy nawet zza grobu, wątki się mnożą, a następca Jigsawa czuje oddech ścigających go agentów na plecach. W tej części w sporej liczbie retrospekcji poznajemy przeszłość Johna Kramera, informacje z jego życia osobistego, ale w zasadzie nie poszerzają one uniwersum Piły, nie wnoszą nic nowego, czy ciekawego, a są jedynie po to, aby ciągnąć akcję do przodu.
Reżyserem tej części został niedoświadczony Kevin Greutert, montażysta poprzednich części. Na stołkach scenarzystów pozostali Patrick Melton i Marcus Dunstan, których znamy z dwóch poprzednich odsłon.
Niestety historię Piły od części 4 zaczyna się oglądać jak nty sezon serialu, czy telenoweli. Motywacje następcy Piły nie są do końca jasne. Pojawiają się również nowe wątki, oraz nowi bohaterowie łączące teraźniejszość z przeszłością, nie do końca nieprzekonująco. Ale najgorsze miało dopiero nadejść.
Saw 3D (2010)
Ta część Piły nie ma numerka w nazwie, a dopisek 3D. Około roku 2010 przyszła gówniana moda na kręcenie odcinków popularnych serii w technologii 3D, jak chociażby piątej części “Oszukać przeznaczenie” i moda ta nie ominęła też Piły.
Wiele tu scen w 3D, które są nachalnie wepchnięte w film. Marionetka Billy’ego nieco wystaje z ekranu, pręty wydłubujące oczy z jednej z pułapek atakują widza równie mocno co napisy początkowe, a jakieś nieistotne elementy scenografii wyeksponowano tylko po to, żeby wystawały.
Fabularnie film jest wtórny i bliźniaczo podobny do części czwartej. W obu mężczyzna musi przejść serię pułapek, w których osadzeni są jego znajomi i to o ich życie będzie toczyć się gra. Bobby będzie musiał uratować wspólników w oszustwie, by uratować swoją żonę.
Między klasycznymi pułapkami przebijającymi gardła i wydłubującymi oczy znalazło się kilka słabszych jak pierwsza, w której dziewczyna, oraz jej dwóch chłopaków zostali umieszczeni w pomieszczeniu z pancernego szkła na rynku miasta tak, aby tłum mógł obserwować ich kaźń. Dwóch rywali musi zdecydować, czy zabiją przeciwnika przy pomocy krajzegi, czy też pozbawią życia ukochaną. Pomysł słaby, pozbawiony klimatu i niepasujący do Piły, a bardziej do jakiejś części “Final Destination”.
Inna pułapka bez pomysłu i klimatu rozgrywa się w garażu, w którym znajduje się czterech neonazistów. W samochodzie przyklejony do siedzenia znajduje się przywódca, który musi oderwać się od siedzenia, aby pociągnąć dźwignię, która unieruchomi samochód. Bo gdy ten ruszy zmiażdży dziewczynę pod spodem, wyrwie kończyny facetowi za nim, oraz przejedzie czwartego przed nim.
Ale sceny gore są za to najmocniejsze ze wszystkich dotychczasowych odsłon. Filmowane z chirurgiczną precyzją w pełnym świetle flaki tryskające na podłogę, gęsta krew chętnie bryzga na ekran, a kończyny z satysfakcjonującym mlaśnięciem odrywają się od ciał. To jeden z najbrutalniejszych filmów w mainstreamowym kinie jaki widziałem.
Nic dziwnego, że twórcy aż sześć razy musieli go zgłaszać do organizacji MPAA, która nadaje filmom kategorie wiekowe, aby otrzymać kategorię R zamiast bardziej restrykcyjnej NC-17.
Równolegle do kaźni Bobbiego toczy się śledztwo, w którym dwóch detektywów gra w kotka i myszkę z następcą Piły. Tutaj znowu czuć echa “Mody na sukces”, w którym koneksje między postaciami ze wszystkich części robią się kuriozalne i zamiast zaskakiwać raczej budzą uśmiech politowania. Postaci detektywów to zwykłe mięso armatnie, są nieciekawi i ich los niewiele nas obchodzi. Ponownie całość tonie w retrospekcjach starając się ukazać przeszłość Jigsawa, oraz jego bliskich, ale wypada to równie nieprzekonująco. Ewidentnie kończą się pomysły na popchnięcie fabuły do przodu.
Kolejna część, w której wykonanie jest niezłe, ale główna oś fabularna nie wnosi nic nowego, czy ciekawego, a my oglądamy go jedynie dla pomysłowych pułapek. Ta część miała alternatywny podtytuł “The Final Chapter”. Twórcy poczuli, że nie bardzo wiedzą już jak ciągnąć tą serię bez wymyślania kolejnych głupot fabularnych i zaprzestali kręcenia na całe 7 lat.
Jigsaw (2017)
Ósemka to swoisty reset serii, na który trzeba było czekać aż 7 długich lat. Reset potrzebny, bo twórcy sami już zaczęli się plątać w wątkach i postaciach pojawiających się od części pierwszej. W “Jigsaw” nie zobaczymy więc żadnej znajomej twarzy, za wyjątkiem samego Jigsawa.
Mamy, więc dwójkę typowych detektywów prowadzących śledztwo nad morderstwami. Mimo, że Kramer nie żyje od 10 lat to ofiary mają pod paznokciami jego DNA, a na nagraniach znajduje się jego głos. Czyżby Jigsaw zmartwychwstał?
Nowymi postaciami są też dwoje patologów Logan i Elenaor pracujący dla detektywów, na których szybko pada podejrzenie bycia współpracownikami Johna Kramera. Wprowadzenie nowych postaci i porzucenie starych wątków nadaje powiewu świeżości serii.
Słabiej jest już jednak z pułapkami i porwanymi ludźmi. Motyw ten to ponownie oklepany schemat znany chociażby z piątej odsłony. Ponownie grupka ludzi musi odpokutować za grzechy przechodząc serię pułapek.
Na domiar złego pułapki są mocno nieciekawe i zaprojektowane tak jakby ich twórca wiedział dokładnie kto w którym momencie zginie, czy kto w którym dokładnie miejscu stanie. No, bo popatrzmy na pierwszą pułapkę. W niej pięcioro nieznajomych za pomocą łańcucha jest przyciągana do ściany, gdzie znajdują się wirujące ostrza. Każdy może zginąć. Ale wszystkie kolejne pułapki przeznaczone są dla konkretnych osób.
Co, gdyby w pierwszej pułapce zginęła dziewczyna, która jako jedyna może ocalić grupę w pułapce numer dwa? Takich bzdurek jest tu więcej i muszę przyznać, że to najsłabsza odłona pod tym względem. Ale film ma też duży plus, którym są twisty fabularne odpowiadające na pytania kto jest pomocnikiem Piły i czy John Kramer na prawdę żyje?
Ósma część jest tak samo nierówna jak poprzedniczki, ale wniosła powiew świeżości do serii, w której aż roiło się od wątków szytych grubymi nićmi. Na kolejne długie cztery lata o serii zapadła cisza. Chyba nikt nie wierzył, że można coś jeszcze wycisnąć z tasiemca zapoczątkowanego przez Jamesa Wana. Formuła się wyczerpała, a piła stała się tempa niczym zbyt często eksploatowane narzędzie.
Spiral: from the Book of the Saw (2021)
Film opowiada o detektywie Zeke Banskie, który prowadzi śledztwo w sprawie naśladowcy Jigsawa. Ktoś porywa policjantów, a następnie poddaje ich próbom, z których ujść z życiem mogą jedynie poświęcając część siebie.
“Spirala” jest resetem serii. Ktoś naśladuje zbrodnie Piły, ale nie jest w żaden sposób powiązany z Johnem Kramerem. Taka narracja pozwala kręcić wiele niezwiązanych ze sobą filmów, które łączyłby jedynie motyw pułapek-zagadek tworzonych przez kogoś działającego na wzór Jigsawa. Wskazywałby na to podtytuł “From the Book of the Saw”.
Dziewiątka miała być murowanym hitem. Zatrudniono dwóch znanych aktorów, komika Chrisa Rocka w głównej roli niepokornego detektywa Banksa, a Samuela L. “Motherfucker” Jackson wystąpił w roli jego ojca.
Niestety o ile Jackson zazwyczaj gra postaci przerysowane i nie kłuje tu w oczy, to aktorstwo Rocka określiłbym jako dramatycznie złe. Chodzi naburmuszony z ciągłą miną jakby powstrzymywał sraczkę, a wszystkie jego kwestie są wypowiadane sztuczne i niezamierzenie komicznie. Wogóle dialogi w tym filmie to kolejna rzecz, która kuleje i wydaje się, że twórcy chcieli to zamaskować zasypując widza takim nagromadzeniem przekleństw, którego nie powstydziłbym się sam Władysław Pasikowski.
Pułapki też nie wypadają specjalnie szokująco. Nic, czego byśmy już nie widzieli. Ot, poświęć kawałek swojego ciała, a przeżyjesz. I tak dostajemy pierwszą torturę w tunelu metra, gdzie delikwent podwieszony za język musi skoczyć rozrywając organ, ale dzięki temu unikając zderzenia z pędzącym pociągiem. Inna pułapka zmusza jegomościa do poświęcenia swych palców bo inaczej zostanie porażony prądem itd. Zagadki-pułapki są pozbawione polotu, nie wywołują obrzydzenia, a ich prostota wręcz nuży widza.
Największą bolączką rebootu jest jednak scenariusz. Umówmy się, że serię tą oglądało się ze względu na postać Jigsawa, rozwijanie jego biografii, poznawanie motywów. Piła bez Piły to nieporozumienie. Scenariusz bez tego wątku to zwykły generyczny thriller, który niczym się nie wyróżnia na tle konkurencji. Ot jest detektyw, który ściga szaleńca mordującego ludzi w wymyślny sposób, mimo że w tym szaleństwie tkwi metoda.
Fabuła nie trzyma w napięciu, jest przewidywalna i mimo, że twórcy starają się mylić tropy, robiąc przeskoki w czasie, serwując retrospekcje z życia Banksa i wydziału, na którym pracuje to widza ogarnia znużenie, bo tropy są dość oczywiste.
Film pozbawiony jest też specyficznego klimatu, który cechował całą serię. Ogląda się go nie jak kolejną część większej całości, a zupełnie osobny film jedynie inspirowany wydarzeniami oryginału.
Myślę, że “Spiral” było srogim zawodem dla fanów cyklu. Czekali długie cztery lata na część, która by ich powaliła na kolana. Twórcy mieli cztery długie lata, aby rozwinąć pomysł, dopracować fabułę, a wyszedł mierny koszmarek z masą klisz, papierowych postaci, zatrzęsieniem głupotek i brakiem jakiegokolwiek klimatu.
Seria “Saw” to seria średnia. Może i niemal 20 lat temu była powiewem świeżości z zaskakującym zakończeniem, ale oglądając ją z perspektywy czasu okazuje się serią jedynie zjadliwą i nic ponadto.
O ile jeszcze kilka pierwszych części, tak mniej więcej do czwórki ogląda się nieźle to reszta zaczyna męczyć. Widzę to najlepiej na własnym przykładzie, gdzie aby zrealizować ten materiał połowę serii obejrzałem w tydzień, a drugą połowę w miesiąc. Po każdy kolejny odcinek sięgałem z większą niechęcią.
Ale mimo to serię “Piła” oceniam pozytywnie. Żadna z części nie sięgnęła dna i wszystkie trzymały jako taki poziom. Motywy z filmu na stałe weszły do kultury masowej. Każdy rozpozna twarz i głos Tobina Bella. Kukiełka Billy’ego stała się równie charakterystyczna, co maska hokejowa Jasona. Motyw odcinania własnych kończyn, czy wymyślnych urządzeń pozbawiających życia na zawsze będzie kojarzył się z tą serią.
Czy to koniec serii o Pile? Nie wydaje mi się. Nie zarzyna się kury znoszącej złote jaja. Pewnie w ciągu kilku najbliższych lat pojawi się dziesiąta odsłona zatytułowana “Saw X”, albo po prostu “Saw”. Miejmy nadzieję, że tym razem twórcy zaserwują nam dobry horror z krwi i kości. Kości przeciętych tępą piłą, gdzieś w jakiejś brudnej i zatęchłej łazience.