Site icon Horror blog

Saloum (2021)

Reżyseria: Jean Luc Herbulot
Kraj: Senegal

Trzech najemników wywozi meksykańskiego barona narkotykowego z Gwinei Bissau. Mają go przetransportować do Botswany, ale ich samolot zmuszony jest lądować w Senegalu. Schronienie znajdują w dziwnej osadzie, która przypomina komunę. Próbują się wtopić w ottoczenie, ktoś jednak zna ich prawdziwą tożsamość.

“Saloum” to senegalski miks gatunkowy z przewagą sensacji, kina grozy z domieszką komedii. Film jest świetny audiowizualnie. Największą robotę robi tu montaż, który jest dynamiczny, ale nie teledyskowy. Niczym u Tarantino. Muzyka łącząca oldchoolowe brzmienia z afrykańską muzyką ludową podsyca atmosferę i pomaga wczuć się w klimat odciętej od świata wioski.

Obsada jest rewelacyjnie dobrana. Trzech najemników to twardziele jakich mało, choć i oni popełniają błędy. Największy plus jednak należy się za scenariusz. Tutaj każda z postaci ma swoje własne motywacje. Każdy coś ukrywa i nigdy nie wiadomo, co wydarzy się za 5 minut. W kilku scenach napięcie sięga wysokich rejestrów, aby chwilę później było rozładowywane – ale tylko na chwilę – zabawnymi dialogami. W pewnym momencie “Saloum” skręca w stronę kina zemsty i wychodzi mu to wprost wybornie.

Niestety schody się zaczynają, gdy wchodzi kino grozy. W wiosce bowiem zaczynają grasować afrykańskie demony. Napięcie tu siada, klimatu to nie trzyma i jest bardzo bezpłciowo. Na szczęście nie jest tak do końca filmu, ale jednak pozostawia niesmak po tak rewelacyjnie budowanej pierwszej połowie.

“Saloum” to dobry film. Mógłby być świetny, ale reżyser zdecydował, żeby magię i wierzenia zamiast pozostawić na dalszym planie w pewnym momencie wysunąć je jako główny wątek. Wtedy misternie budowana fabuła nagle zaczęła się sypać.

Exit mobile version