Reżyseria: Ridley Scott
Kraj: USA, UK
Rok 2089. Statek kosmiczny leci na obcą planetę, gdzie ponoć ma żyć rasa, która stworzyła życie na Ziemi. Na planecie załoga statku znajduje piramidę, w której spoczywają obce organizmy.
Ostro przeze mnie oczekiwany i całkowicie spartaczony. Nudny i przegadany, bohaterowie to nijacy idioci. Historia wciąga tylko z początku, żeby potem się niemiłosiernie rozwlec. Do tego jeszcze bzdurny wątek religijny. Film bywa efektowny (ale tylko bywa, większość dzieje się na statku, czy w grocie!), jest ładnie nakręcony (w końcu wpompowano kupę kasy), ale scenariusz zawodzi na całej linii. Obcych oczywiście znikoma ilość. Wolałbym już kolejną część Aliena pełną klaustrofobicznego klimatu, gotyckich statków, bieganek i strzelanek. A tak dostałem ładny film, który ciężko obejrzeć bez ziewania.