Reżyseria: Shane Black
Kraj: USA, Kanada
Grupa byłych żołnierzy z zaburzeniami psychicznymi pod dowództwem snajpera McKenna musi stawić czoła Predatorowi, który ściga syna McKenna ze względu na cenny artefakt, który ten posiada. Pomoże im w tym biolożka Casey, ale na przeszkodzie stanie wojsko, które w dążeniu do celu nie bierze jeńców.
Tak byłem przekonany, że dostanę srogiego kupsztala, że się pozytywnie zaskoczyłem seansem. Od razu napiszę, że ten film to beka, od początku do końca robiony z przymrużeniem oka, masą onelinerów (czasem lepszych, czasem gorszych), gagów sytuacyjnych (niezbyt wysokich lotów), przerysowanych, jednowymiarowych postaci i żwawej akcji. To takie połączenie Drużyny A z Predatorem – realizm trzeba odstawić na bok, gdy już zrozumiemy konwencję film Shane’a Blacka (który grał Hawkinsa w jedynce) to czysta, prosta rozrywka. Wykonanie filmu jest zadowalające, praca kamer dynamiczna, wszystko oprócz komputerowo generowanego drugiego predatora wygląda nieźle, jest także sporo krwi i flaków, a aktorzy zagrali niczym drewno, ale chyba tak miało być. Oczywiście każdy film z predatorem po “dwójce” to jak obelga i splunięcie w twarz, ale wierzcie mi, mogło być znacznie gorzej.