Reżyseria: Mike Flanagan
Kraj: USA
Lata 60te, USA. Matka mieszkająca z dwiema córkami kupuje planszę ouija. Wkrótce młodsza z córek zaczyna odbierać sygnały z zaświatów.
Zmiana reżysera na Mike’a Flanagana (znanego z kilku zgrabnie nakręconych horrorów – “Oculus”, “Absentia”, “Hush”) wyszła filmowi na dobre; jest lepszy od jedynki. Wciąż to film do bólu wtórny, szastający motywami, które były już wykorzystywane tysiące razy, ale ogląda się go w miarę bezboleśnie. Po za tym podobało mi się w nim kilka rzeczy: osadzenie akcji w latach 60tych, nie szastanie dużą ilością tanich zagrywek i poczwar CGI, niespieszne tempo (co związane jest też z poprzednim punktem), oraz finałowe sceny w domu, które mi przypominały nieco “Martwe Zło” (kolorystyka, subiektywne ujęcia kamer, no i wisielec dodawał klimatu). Obejrzeć jak najbardziej się da, ale jeśli ktoś jest zaznajomiony z gatunkiem może się nieco nudzić.