Markiz d’Urfé, wysłannik Króla Francji gubi się w lesie. Schronienie znajduje wśród samotnie mieszkającej rodziny. Senior rodu wyruszył na wojnę z Tatarami. Gdy powrócił nie był już tą samą osobą, co kiedyś.
“Le Vourdalak” to ekranizacja powieście Aleksieja Tołstoja. Opowiada o mężczyźnie z francuskiego dworu, który musi się zmierzyć z przesądami i legendami prostych ludzi mieszkających z dala od wielkomiejskiego zgiełku.
Markiz d’Urfé będzie musiał zmierzyć się nie tylko z seniorem rodu przemienionym w wampira, ale także trzymającym rodzinę twardą ręką Jegorem, czy bawiącą się nim dziwaczną Sdenką.
Debiutującemu reżyserowi filmu Adrienowi Beau kapitalnie wyszło audiowizualne odwzorowanie europejskich folk horrorów lat 70tych. Obraz jest ziarnisty, nieco wyblakły, muzyka ascetyczna, a aktorstwo teatralne. Powolne tempo wzbudza oniryczny klimat, a tytułowy Vourdalak, przypominający klasycznego Nosferatu to kukła kościotrupa wypowiadająca się głosem samego reżysera.
Atmosfera filmu jest wprost nieziemska – na poły mroczna, na poły wręcz kwasowa, ale nie pozbawiona przy tym odrobiny poczucia (czarnego) humoru. Film przypomina takie klasyki jak “Krew na szponach szatana”, “Lemora”, “Wij”, “Maska szatana”. Nie jest to kino dla wszystkich, ale jeśli cenicie wyżej wymienione filmy “Le Vourdalak” pochłonie Was bez reszty.