Reżyseria: Rob Zombie
Kraj: USA
Sequel “Halloween” Roba Zombiego, czyli Michael nie umarł i wraca do Haddonfield zjednoczyć rodzinę.
Nie jestem die hard fanem oryginału Carpentera, uważam Zombiego za zdolnego reżysera, ale jego remake “Halloween” jakoś specjalnie mnie nie rozwalił. Dwójkę uważam za średnią. Z jednej strony podobało mi się autorskie podejście do tematu, a mianowicie próba uczłowieczenia Michaela Myersa, zrobienie z niego człowieka z krwi i kości, a nie tajemniczego, nadnaturalnego potwora. Jednak nie do końca zrobił to konsekwentnie, bo gość zmartwychwstający po kulce w łeb do normalnych rzeczy nie należy. Podobał mi się pomysł z nadaniem psychologicznej głębi, ale jego wykonanie już niespecjalnie, scenariusz mnie po prostu nie powalił, schizy były nieciekawe (biały konik, WTF?). Leżą także sceny mordów – były zbyt mało brutalne, wiem, że Z. zrobił to specjalnie, żeby nie przerysować i nie zrobić groteski, ale to w końcu slasher, nieco juchy i mięcha by nie zaszkodziło. W stu procentach dobrze wyszedł tylko dr Loomis jako cyniczny, rządny kasy cwaniak. McDowell idealnie pasuje do takich ról. Pod względem realizacyjnym jest dobrze, ale gaci nie zrywa.