Reżyseria: Harry Kümel
Kraj: Belgia, Francja, Niemcy Wschodnie
Para nowożeńców zatrzymuje się w wytwornym hotelu w Belgii. Są jedynymi gośćmi. Wkrótce przybywa także baronowa Elizabeth Bathory ze służącą. Baronowa jest zaintrygowana dwójką młodych ludzi. A w gazetach piszą o serii morderstw nawiedzających pobliskie miasteczka.
Fabuła brzmi banalnie i wydaje się nudna jak flaki z olejem? Tak jest w istocie. “Daughters of Darkness” bliżej do dramatu obyczajowego z delikatnym wątkiem wampirycznym niczym u Jeana Rollina niż do krwawego obrazu o arystokratycznych krwiopijcach. Znikoma ilość postaci (baronowa grana przez Delphine Seyrig, jej służąca bardzo podobna do muzy Jesusa Franco Liny Romay, nowożeńcy i portier z hotelu), kilka odrealnionych scen i senna atmosfera przywodzi na myśl “The Hunger” Tony’ego Scotta. Film ładnie nakręcony, z dobrą ścieżką dźwiękową, ale niejednego widza po prostu zanudzi. Wiem, że sporo osób się zachwyca, ale dla mnie ciężkostrawny i nużący.